ks. Jan Twardowski (1915-2006) – przedstawiciel współczesnej
liryki religijnej, ksiądz rzymskokatolicki. Autor wierszy zarówno dla starszych
jak i młodszych, patron wielu polskich szkół. Za swoją twórczość otrzymał wiele
nagród i wyróżnień m.in. Nagrody PEN Clubu im. Roberta Gravesa, Nagrody Literackiej
im. Władysława Reymonta, Orderu Uśmiechu. Jest także pośmiertnym kawalerem
Orderu Odrodzenia Polski. Pochowany w Panteonie Wielkich Polaków w Świątyni Opatrzności
Bożej. Swój najpopularniejszy wiersz poświęcił poetce Annie Kamieńskiej.
Śpieszmy się kochać ludzi tak
szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza.
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza.
Będę to czytać w kościele na występie, piękny, poruszający wiersz. Niestety ciężki do deklamacji, ale jeśli powie się go odpowiednio, satysfakcja jest nieporównywalna. Ostatnie kilka wersów najlepsze... takie najprawdziwsze. Tego wiersza nie da się powiedzieć z uśmiechem na ustach, nie, nie, nie, nie.
OdpowiedzUsuńU mnie recenzja "Oddychając z trudem"!
Bardzo podoba mi się ten wiersz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo lubię Twoje poetyckie posty, cieszę się, że czytelnicy pamiętają o poezji :)
OdpowiedzUsuńPiękny post.
OdpowiedzUsuńIleż w tym prawdy! "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą... "
OdpowiedzUsuńOgólnie nie przepadam za poezją, ale w wierszach Jana Twardowskiego jest coś co urzeka. Ten jest szczególnie bardzo trafny...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://papierowawyobraznia.blogspot.com