Pozwólcie,
że wam się pochwalę moją nową pasją. Najnowszą pasją. Otóż
ostatnio dużo czytam o II Wojnie Światowej. Pomijając powody
praktyczne, których nie mam zamiaru zdradzać, bo po co przestawać
być osobą tajemniczą i skrytą, jest to jeden z najciekawszych
okresów nie tylko naszej, Polskiej historii. Wojna totalna,
rozpętana przez dwóch wariatów. Tysiące, miliony niewinnych ofiar
– cywili. Istnień, które nawet nie wiedziały, kim są Hitler i
Stalin ale musieli umrzeć. Albo zrobili coś nie tak. Na przykład
nie wygrali jakiejś bitwy. To było zupełnie takie jak podboje
Rzymu: dwa państwa, największe mocarstwa w Europie dążyły do
panowania nad naszym globem. Czy to nie jest fascynujące? Tak, jest
bardzo fascynujące, jeśli się jeszcze przeczyta jakąś ciekawą
historię o okupowanej Polsce i ludziach tam żyjących.
Jest
taki polski serial, leciał w TVP1, a od nowego roku szkolnego będzie
następny sezon. Opowiada on o dywersji i „cichociemnych”
skoczkach, którzy przybywali tutaj z Anglii, by działać w
konspiracji. Każdy się domyśla, o co chodzi prawda? Już od
długiego czasu mam ogromną fazę na ten serial. Ciągle go oglądam,
a ostatnio pożarło mi to cały transfer, więc nie dziwię się, że
przez tyle czasu nie było mnie na Internetach. W każdym razie,
kiedy zobaczyłam, że jest książka, od razu pobiegłam do
biblioteki i zaczęłam czytać. Jednym tchem. Pierwszą i drugą
część, mimo że obie mają około pięćset stron. Najgorsze jest
to, że były dla mnie stanowczo za krótkie. W radosnym ferworze
mogłabym czytać w nieskończoność.
Władek
i Michał Konarscy, bracia, przedostają się za granicę Polski,
stamtąd do Francji, by szukać jakiegoś polskiego wojska i wrócić
do kraju. Jednak to, co znajdują, sprawia, że są coraz bardziej
rozczarowani. Dopiero w Anglii udaje im się trafić na coś
całkowicie wyjątkowego – kursy dla tzw. „cichociemnych”,
którzy następnie mają skoczyć ze spadochronami do Polski. W
końcu, razem z przyjacielem z podróży, młodym arystokratą
Bronkiem i poznanym na kursie Jankiem, chłopakiem, który siedział
w oflagu wraz z ojcem Konarskich, skaczą do Polski. I tu zaczyna się
prawdziwa przygoda.
Chodzi
tu nie tylko o miłość, chociaż Janek i Bronek mają swoje
wybranki – Janek kocha Lenę Sajkowską, która (przez pomyłkę)
jest getcie, a Bronek piękną aktorkę, Wandę Ryżkowską, żonę
niemieckiego szpicla, Karola Ryżkowskiego, którego przed
rozstrzelaniem uratowała znajomość majora Abwehry Martina Halbego
i to, że decyduje się być niemieckim donosicielem. Wanda
oczywiście zna Bronka, często o nim myśli, ale na głowie ma
swojego męża, który, kilka lat po rozstaniu, znów do niej
przychodzi. Jeśli chodzi o Michała, który do grzecznych,
cnotliwych chłopców raczej nie należy, w życiu miał wiele, wiele
narzeczonych i raczej żadnej poważnej. Tera z potyka się z
„Hanią”, a właściwie Joasią, dziewczyną z poczty, ale i tak
świeci oczami za każdą damą. Nie wie, że jego wybranka ma
białaczkę i już niedługo umrze. W dodatku Bronek ma problem z
Wisią, rozpustną żoną kolejarza,u których mieszka. Owa młoda
gospodyni miała niejedną przygodę z niejednym facetem. Tarapaty są
też inne: Władek przez przypadek dostał się na Pawiak, gdzie
będzie siedział przez całą prawie książkę, a Ryżkowski,
zawładnąwszy w sprytny sposób grypsami i zdobywszy w sprytny
sposób naiwnych współpracowników, pozwala urządzać Niemcom,
SS-Standartenführerowi
Gerdowi Kellerowi (patologicznemu alkoholikowi) i majorowi Halbemu,
obławy na AK. Przyjaciele mają też wiele innych przygód, czasem
zabawnych, czasem nie, ale wiele się dzieje, jak to we wojnę.
Nie
da się odciągnąć od tej książki. Trzeba siedzieć i czytać.
Bez przerwy. Jest tam coś, co wciąga tak, że nie można się
oprzeć. Trzeba przewrócić stronę i czytać dalej. Więcej. Czułam
się rozczarowana, że to koniec i gdyby nie druga część, leżąca
jeszcze w torbie, to bym chyba popadła w czarną rozpacz. Już od
pierwszego zdania wciąga tak bardzo, jak trąba powietrza i nie
sposób się oprzeć, nawet, jeśli oglądało się serial. Tutaj nie
ma tak, że są kawałki ciekawsze i nudniejsze. Tu wszystko jest tak
samo ciekawe. Ciągle coś się dzieje, akcja pędzi do przodu,
człowiek ledwo ma czas, żeby odetchnąć. Efektowne strzelaniny,
napięcie spowodowane podejrzliwością (rany, zaraz przyjdą
Niemcy), spiski i kombinacje, wywiady, przesłuchania, przygody,
pocałunki.. Bardzo wybuchowa to mieszanka. Na każdej stronie coś
zaskakuje, staje się coś, czego nie rozumiemy albo nie
podejrzewaliśmy, bohaterowie okazują się kimś innym, niż
podejrzewaliśmy na początku, zmieniają się, przekształcają..
Odwracamy stronę, bojąc się, że zaraz coś się stanie z
bohaterem. Czytamy, wchłaniamy, podziwiamy.
Książka
daje nam więcej informacji na temat bohaterów niż serial. Mamy
całą historię Władka i Michała, praktycznie od rozpoczęcia
wojny, możemy więc prześledzić, jak wędrowali do Anglii i
poznali Bronka. Razem z Jankiem natomiast poznajemy różne ciekawe
aspekciki pierwszych lat wojny w Związku Sowieckim, co jest
fragmentem historii, o którym wiedziałam mało. W ogóle, większość
sytuacji jest inna, inaczej przedstawiona niż w powieści, choć
przyznam, że czasem dialogi są identyczne. W każdym razie w
książce mamy więcej szczegółów, przez co fabuła staje się
bardzo barwna. Wiemy dużo o rodzinie Bronka, o jego dzieciństwie i
młodości, o okolicznościach poznania Wandy. Kilku bohaterów w
ogóle nie ma, jak na przykład Achtamowicza, łowczego Bronka. Mamy
tu też dużo odkrytych tajemnic Konarskich, ciekawych zbiegów
okoliczności. Słowem – jest tu więcej szczegółów, zresztą,
jak w każdej książce. Połowy z tego nie da się przedstawić w
filmie. A ja, jako przykładna fanka, muszę wiedzieć o swoich
ulubionych bohaterach wszystko, więc taka szeroka panorama ich
dziejów jest dla mnie skarbem.
Bohaterowie
są bardzo prawdziwi. Mają swoje wady, zalety, słabostki i mocne
strony, a przede wszystkim są osobami bardzo sympatycznymi, takimi,
z którymi mogłabym się śmiało zaprzyjaźnić. Taki Michał.
Bawidamek, kobieciarz, ale to raczej wynika z jego niedojrzałości
psychicznej niż łajdactwa. Jest sympatyczny, wesoły, ma w dodatku
lęk wysokości i lubi opowiadać żarty, od których niekiedy bolał
mnie brzuch, tak się śmiałam. Bronek też jest sympatyczny, ale
już bardziej dorosły. Można powiedzieć, że żyje głównie
wspomnieniami ukochanej Wandy, w świecie wyimaginowanym, we własnej
wyobraźni i w tym przedwojennym świecie, którego nie ma. Jest
osobą delikatną, no bo w końcu to arystokrata, ale mimo tego jakoś
sobie radzi w komórce do likwidowania Niemców. Władek to zawodowy
oficer, bokser, a jednak to właśnie on ma tego pecha i dostaje się
na Pawiak i na Szucha. W tej akurat części nie mamy okazji go
bliżej poznać, ponieważ jego wątek kręci się tylko wokół
odbicia z więzienia. Najmniej lubię Janka. Może dlatego, że w
serialu gra go Antoni Pawlicki, aktor, którego nie lubię? Jest
postacią dobrze skonstruowaną, tylko brakuje mu tego „czegoś”
, za co lubiłabym go. Jego narzeczona, Lena, jest zdecydowanie od
niego lepsza. A no właśnie. Narzeczone głównych bohaterów. Na
razie, podkreślam, na razie, jest ich tylko dwie – Lena i Wanda.
Obie z nich polubiłam. Każda z nich jest inna – Lena to dobra,
spokojna i miła dziewczyna z getta, a Wanda pogrążona w marzeniach
aktorka, niespełniona w małżeństwie z kimś, kogo w ogóle nie
kocha i kto w ogóle jej nie kocha, a w dodatku jest mdły i
przeciętnie inteligentny. Marzy za ideałem mężczyzny –
przystojnym Bronku, który raczej jest przeciwieństwem Karola. Jest
także naiwna. Daje się omamić Karolowi i zwabić podstępem do
siatki, która tak naprawdę zdradziła AK i współpracuje z
Niemcami. A, no tak. Niemcy. Keller, Keller.. Alkoholik, ale moim
zdaniem nie był ani bestią, ani psychopatą. Ot, zwyczajny Niemiec,
naprawdę go polubiłam, przyznaję się bez bicia. Żal mi było,
gdy ten psychopata … nie, dobra. Bo jeszcze wątek kryminalny bym
wyśpiewała. W każdym razie nienawidzę Martina Halbego. Zwyczajny,
zwyrodniały psychopata i łajdak, dla którego najważniejszą
rzeczą jest awans i Krzyż Żelazny. Jest cyniczny, bezwzględny i
nie ma żadnych przyjaciół, a tych, co chcieli nimi być, ma zamiar
wykończyć. W dodatku nie ma jakieś ponadprzeciętnej inteligencji,
za to duże ambicje. No i jeszcze jest Karol – w serialu dano mu
jakieś usprawiedliwienie szkaradnych czynów, żeby Czytelnicy
również mieli jakiś całkiem pozytywny stosunek do postaci, ale
tutaj już Karolek tak lekko nie ma. Tutaj ma już całkowicie źle,
jednak postać pogardzanego przez Halbego szpiega budzi jakiś cień
współczucia dla życiowych wyborów biedaka. Są także bohaterowie
drugoplanowi – matka Wandy, Helena, Jelonkowie, łączniczki,
zegarmistrz, gosposie, Wisia, ta lubieżna wieśniaczka, z którą
Bronek miał nieco problemów (która została zabita w rozstrzelaniu
zakładników za Brauna), jej mąż Edward Płochowiak i cała
galeria innych barwnych postaci, przewijających się przez karty
książki. Czasem myślałam, że oni wszyscy istnieją naprawdę.
Język
jest obrazowy i prosty. Autor ma bogate słownictwo, dużą wiedzę
na temat świata przedstawionego, pisze prosto i jednocześnie
obrazowo. Potrafi oddać ducha tamtej epoki, nawet nie stosując
wielu archaizmów. Stosuje środki stylistyczne, ale z umiarem.
Słownictwo w dialogach jest zróżnicowane, w zależności od tego,
kto mówi. Łatwo sobie to wszystko wyobrazić.
Pomysłów
Autor ma mnóstwo, a cała powieść wygląda na bardzo dopracowaną.
Jakiś niepozorny szczegół czy to kompozycyjny, czy historyczny,
taki, że uważa się go za swojego rodzaju ozdobnik, a tu.. No
właśnie. Okazuje się to być czymś ważnym, albo czymś, co
powróci późnej. I przez to powieść nie traci na spójności.
Wręcz przeciwnie. Staje się ciekawą, zaskakującą układanką.
Sprawia mi to przyjemność i satysfakcję. Lubię inteligentne
książki.
Walory
naukowe są, jak najbardziej. Już dawno zauważyłam, że historia
lepiej wchodzi do łba, kiedy ogląda się dużo filmów i czyta dużo
książek. Tutaj mamy, oprócz wielu ciekawostek na temat broni i
nieznanych mi wcześniej historycznych faktów, przedstawioną w
całej rozciągłości rzeczywistość okupowanej Warszawy. Zwracałam
uwagę na każdy szczegół, a teraz wiem już o wiele, wiele więcej.
Jednak, żeby cokolwiek zrozumieć, trzeba mieć jakieś porządne,
rozległe wiadomości. Inaczej nie za bardzo się wszystko się
zrozumie.
Wydanie
jest dobre. Ładny papier, wygodna czcionka, twarda okładka.
Estetycznie zaprojektowana okładka – beżowa, z czarno- białym
zdjęciem i biało-czerwonymi aplikacjami. Nie, nie zauważyłam
żadnych usterek, literówek. Sprawia to, że książkę czyta się
wygodnie i miło.
Teraz,
niestety, musimy przejść do minusów, a jest ich jeden. Otóż.
Nigdy nie czytałam tak krótkiej książki, no może takiej krótkiej
jak „Trylogia” Sienkiewicza. Do jasnej ciasnej, czy to nie
mogłoby mieć co najmniej z osiemset stron? Ale jedna, a nie dwie.
Żeby czytało się jak najdłużej. Bo tak, prawdę mówiąc, to bym
mogła bez przerwy o tym czytać. Pomysł i wykonanie nigdy mi nie
zbrzydną. Nigdy. Ponieważ zdenerwowało mnie to, jestem zmuszona, z
wielką przykrością, muszę odjąć jeden punkt. Mi też jest
bardzo, bardzo przykro z tego powodu, proszę mi wierzyć.
A
więc podsumujmy. Przeczytałam właśnie bardzo dobrą książkę,
co widać po całości tej paplaniny bez najmniejszego składu i
ładu. Znalazłam sobie kolejne, nowe hobby, choć już cierpię na
brak czasu dla moich pozostałych. Nową, fascynującą pasję. Tak
więc stawiam ostatnie znaki i ostatni raz wklepuję w ten dokument
słowa i zabieram się do dalszego jej pogłębiania. Ale co ja się
tak chwalę. Jaka ja się ostatnio zrobiłam chwalipięta, Jezu. Sama
się sobie dziwię, szczerze mówiąc. Więc, nie pisząc i nie
marnując wam czasu, zabieram się za coś innego. Za jedzenie
gorzkiej czekolady i obejrzenie jednego, obowiązkowego odcinka
serialu.
Tytuł:
„Czas Honoru”
Autor:
Jarosław Sokół
Moja
ocena: 6,5/10
Niestety oglądałam jedynie dwa sezony "Czasu honoru" i później jakoś nie miałam już czasu, nad czym ubolewam. Za to do książki z chęcią bym zajrzała, na pewno jest ciekawa, co widać po Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńNie oglądałem serialu, a do samej książki także mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńOglądałam seriali o książce słyszałam ale jakoś ostatnio o niej zapomniałam. Nie potrafiłam przeboleć śmierci Janka.
OdpowiedzUsuńObejrzałam 4 odcinki pierwszego sezonu. Przerwałam, ponieważ nie byłam w stanie oglądać wtedy tego serialu. Może kiedyś do niego powrócę. Natomiast jeśli chodzi o książkę to planuję się z nią zapoznać, ale nieco później.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się bez bicia - nigdy nie oglądałam tego serialu, choć panowała na niego ogromna moda w mojej szkole.
OdpowiedzUsuńKsiążki o tematyce wojennej lubię, zwłaszcza takie pisane z perspektywy cywila (jak "Pamiętnik z powstania warszawskiego" - Białoszewskiego), więc może i po te sięgnę w przyszłości, może taka wybuchowa mieszanka mi się spodoba ;)
Uwielbiam "Czas honoru" i już nie mogę się doczekać kolejnego sezonu :) Książkę bardzo chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńII Wojna Światowa nigdy mnie jakoś szczególnie nie interesowała, ale na tę pozycję chyba udało Ci się mnie namówić :-) A serialu nigdy nie oglądałam, chyba, tak na próbę, skuszę się na obejrzenie pierwszego odcinka :-)
OdpowiedzUsuńJa nie potrafię czytać takich książek. Po pierwszy bym je strasznie przeżywała, a po drugie to wolę wcześniejsze okresy historii.
OdpowiedzUsuń