Napad
na Empik: wbiegamy z kuzynką do środka, liczymy pieniądze i
idziemy do działu z książkami, gdzie możemy stać cały dzień.
Tę książkę, należącą do działu dla młodzieży/fantastyka,
znalazłam przy regale z opasłymi encyklopediami. Pewnie ktoś miał
zamiar wziąć, ale w końcu zostawił ją tutaj. Na początku
pomyślałam, że to jakaś powieść po angielsku, ale później,
głupia, zorientowałam się, że tytuł jest nieprzetłumaczalny.
Zaciekawiona okładką zajrzałam do środka. No i proszę! Na jednej
z pierwszych stron, jak byk, Evanescence pisze. Przecieram oczy.
Dalej jest tam Evanescence. Napaliłam się na tę powieść, bo,
(znów głupia) myślałam, że jeśli Evanescence, to dobra będzie.
Cóż, o moich przeżyciach niżej.
Ever
kiedyś była popularna w szkole, jednak z czasem się to zmieniło,
kiedy w wypadku samochodowym zginęli jej rodzice. Ona od tego czasu
nabiera paranormalnych zdolności: widzi aury, zmarłych i słyszy
myśli innych ludzi. Dlatego zaczyna się przyjaźnić z wyrzutkami w
szkole: z Haven, Gotką, wcześniejszą baletnicą, hip-hopowcem i
Bóg wie czym jeszcze a także z Milesem, gejem. Ogłusza się
rockową muzyką, nosi okulary i w ogóle nie zachowuje się
normalnie. Pewnego dnia do jej klasy przychodzi nowy, przystojny
chłopak. I co robi? Tak, stóweczki dla wszystkich, którzy zgadli:
siada z Ever. I zakochuje się w niej, ona w nim i jest tak pięknie
i w ogóle.
Damen
okazuje się być Nieśmiertelnym, czymś w rodzaju wampira, który
się kocha w bohaterce od wielu wcieleń. Napastuje ją jednak była
żona przystojniaka, Drina, która przez wszystkie wcielenia,
zabijała Ever.
Ot,
cała akcja, nawet nie sto siedemdziesiąt stron czytania.
Przeczytałam w czasie trzech godzin jazdy z Warszawy do naszego
miasta, słuchając drugim uchem piosenek Evanescence (o którym była
tylko jedna wzmianka), a drugim szpiegowałam kuzyna, który szeptał
intymnie do dziewczyny w telefonie. Bez specjalnego skupienia
przeczytałam wszystko, po lekturze sądząc, że to całkiem,
całkiem niezła i nieco oryginalna książka. Jednak po jakimś
czasie moje poglądy się wyklarowały i teraz wszystko widzę jasno:
wszystkie niedociągnięcia i plusy tej powieści.
Okładka
jest zaletą, która się rzuca najbardziej w oczy. Czarnowłosa,
wyglądająca na zbuntowaną dziewczyna z tulipanami na
ciemnobłękitnym tle. Fajne i ciekawe. Jeśli chodzi o treść,
wątek paranormalnych zdolności, które przypominały chorobę
psychiczną, spodobał mi się, tak samo, jeśli chodzi o Riley,
młodszą, umarłą siostrę Ever, dotyczący przebaczenia i
pogodzenia z tym, co się stało – dopóki Ever nie przestanie się
obwiniać o to, że zabiła swoją rodzinę, siostra nie może iść
do pewnej krainy zwanej Summerlandem.
Reszta
jest pieklenie schematyczna. Życiowa niedorajda, osoba, wydaje się,
stojąca na straconej pozycji, w dodatku jeszcze sierota i wariatka,
poznaje superfaceta. Przystojnego, niesamowicie wykształconego, bez
wad i takiego, który zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia.
No i owa niedorajda stanie się kimś ważnym i w dodatku bardziej
zdrową psychicznie osobistością niż większość innych ludzi.
Napisać listę książek, które są tak samo podobne jak ta? Ojoj,
trochę tego dużo było. No i jeszcze to, te płytkie uczucie. Dacie
wiarę, że on gonił za nią od wcielenia do wcielenia, żeby tylko
straciła z nim dziewictwo? No tak, następny przystojny puściej i
ześwirowana blondyneczka. Przynajmniej uśmiałam się z papierowych
postaci i tego, że Autorka gloryfikuje uczucie, którego nawet nie
było.
Styl?
Niczym się nie wyróżnia spośród tysięcy innych pozycji.
Narracja pierwszoosobowa, ubogie słownictwo, brak ciekawych,
plastycznych opisów, akcja.... no cóż. Autorka tak sztywno trzyma
się schematów, że powieść jest tylko i wyłącznie paranormal
romanse, niczym więcej. Przynajmniej inni wplątują jakiś realizm
magiczny, horror, kryminał czy coś, a tu.. mamy czysty, dziewiczy
(he, he) ten fascynujący gatunek, połączony z lansowaniem modnych
idei, tym razem homoseksualizmu. Rozumiem, że teraz ludzie kładą
nacisk na tolerancję tego zjawiska społecznego, ale na pewno nie na
oswajanie młodzieży. Gej/lesbijka w szkole też już mocno trąca
schematem. Dobrze, że napisane jest wystarczająco lekko,
przystępnie i nieźle, by przebrnąć przez książkę i zabić nudę
w dłużącej się drodze.
Jeśli
chodzi o Ever, Damena, Haven oraz innych bohaterów książki, są
oni papierowi i nudni. Z Ever postać byłaby świetna, ale
oczywiście dziewczyna wciąż powtarza, że jest wariatką, żałuje
swojej roli klasowej gwiazdy i jest dla wszystkich bardzo wredna. Nie
docenia starań cioci, wciąż siebie obwinia i ogólnie zachowuje
się beznadziejnie. Taka oklapnięta maruda, snująca się z kąta w
kąt i czekająca aż przyjdzie niesamowity Damen, który jest
słodki, tajemniczy, uroczy i ogólnie taki, jakiego chciałaby każda
dziewczyna. Ideał. Haven też jest niezła, ale, Jezu, ile można
powtarzać, że robi tak dlatego, żeby ktoś ją zauważył? I jak
można być tak naiwnym i iść za kimś, który się raz do niej
uśmiechnie?! Coś tam było, jakieś wątki psychologiczne, ale one
się urwały – może pisarka uznała, że Czytelniczki się
zanudzą, albo nie potrafiła tego ciągnąć dalej? A może uznała,
że powieść o Ever nie uniesie tego tematu. I znów papierowe,
nudne postacie – tak będzie zawsze we wszystkich książkach..
Dużo
w tej książce odniesień do buddyzmu. Czakry, medytacja, mosty do
świata zmarłych (to akurat, uwaga, ma dużo wspólnego z
scjentologią), posążki Buddy i wcielenia.
Co
sądzę o tej książce? Z biegiem czasu zaczynam żałować, że ją
kupiłam, choć fajnie wygląda na półce. Od jakiegoś czasu mam
zamiar przeczytać następną część, ale kiedy sięgam po tą
książkę, wypożyczoną z biblioteki, zawsze przychodzi mi do głowy
jakaś inna, o wiele ciekawsza i lepsza książka i kontynuacja
ląduje w głębi szuflady. Ale.. często biorę tę powieść ze
sobą do samochodu, bo pozwala jednocześnie czytać i słuchać
radia, czyli marnować mniej czasu, w dodatku nieźle relaksuje. I
choć te powieści będą forever and (E)ver takie same, czasami
warto przeczytać coś, co zawsze będzie takie same, jednakowe i
nigdy się nie zmieni.
Tytuł:
„Ever”
Autor:
Alyson Noel
Moja
ocena: 2,5/10
(recenzja archiwalna)
Też widziałam tą książkę w empiku jednak zdecydowałam sie kupić inną. Może i lepiej... Recenzje sa podzielone ale może kiedyś do niej wróce ZAPRASZAM DO MNIE http://recenzje-ksiazekfilmow.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDostałam ją w prezencie od mamy wiele lat temu i wtedy nawet mi się podobała, choć obyło się bez większych zachwytów. Można przeczytać, lecz nie warto liczyć na nic więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Książkę czytałam i przyznam szczerze, że o ile tę część jako tako przeczytało mnie się miło, to dalsze części już nie...seria nie godna polecenia ;/
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Im dalej tym gorzej. Jedna z najgorszych serii jakie czytałam.
UsuńOjej jaka niska ocena. Słyszałam o książce i mówili mi, że kolejne części są gorsze :D
OdpowiedzUsuń2,5/10 - szkoda mi czasu na taką książkę.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, bo nie specjalnie spodobał mi się opis. Z tego co widzę dobrze zrobiłam.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja mam całą serię (rzeczywiście ładnie wygląda na półce) i dziś z perspektywy czasu wspominam ją nieźle. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i teraz pewnie też dałabym niską ocenę, jakiś 3+/6 :)
OdpowiedzUsuńTypowy przykład marnowania ładnej okładki dla beznadziejnej książki... Jak dla mnie to był zdecydowany przerost firmy nad treścią, bohaterka miała zdecydowanie za dużo darów, które dodatku nie zostały dobrze opisane a jedynie wspomniane. Do tego Damen. Nie lubię gościa, zwłaszcza przez drugą część gdzie bezustannie namawia bohaterkę do seksu... Jak dla mnie Ever to jedna z najgorszych książek. I nie pytaj czemu w takim razie sięgnęłam po część drugą, bo sama nie umiem tego wytłumaczyć :-P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!