Nawet
jak są wakacje, nie ma dużo czasu, choć wydawałoby się, że
szkoły już nie ma. Rodzina tu i rodzina tam, czasami na wakacyjnych
horyzontach pojawia się aquapark i morze, czasami zasłaniają je
góry. No a książki leżą, bo niestety, cierpię na chorobę
lokomocyjną. Zwykle więc na półkach stoją nieprzeczytane
książki, na twardym dysku komputera zalegają nieprzeczytane e –
booki (Bogu dzięki, że w końcu mam program do czytania .mobi!)
Dlatego nigdy nie mam czasu rozejrzeć się po bibliotece, tym
bardziej wybrać jakąś ciekawą, dotychczas nieprzeczytaną
książkę. Aż...konieczność każe sięgnąć po tę pozycję.
Niedawno
w naszej rodzinie (jakaś młodsza kuzynka, których mam niezliczone
ilości) ktoś wysunął pomysł o wycieczce do Torunia, żeby
zobaczyć "Hobbita" w 3D (u nas nie wyświetlają takich
filmów, niestety). Postanowiłam przeczytać tę książkę, bo ja
czytam każdą, przed obejrzeniem ekranizacji. Wypożyczyłam więc
powieść z biblioteki i zabrałam do domu, gdzie utonęłam w
lekturze (spodziewałam się tego)
Bilbo
Baggins to zupełnie zwyczajny hobbit. Ma swoją norę, bardzo
wygodną, dużo żarcia i swoje wspaniałe, wygodne życie. Pewnego
jednak dnia coś się dzieje nie tak i nory hobbita wchodzi mnóstwo
krasnoludów. Ale nie takich wygodnickich, śmiesznych stworów z
„Królewny Śnieżki”, o nie. Kompania Thorina to wojowniczy
ludek, surowy i zachłanny. Idą smokowi wydrzeć złoto. Odzyskać
to, co stracili wiele lat temu. Czarodziej Gandalf jako czternastego
towarzysza podróży wyznacza właśnie ułożonego i
ustabilizowanego Bilba (krasnoludów jest trzynastu, więc wiadomo) .
Hobbit po fochach wyrusza w podróż, ratując przyjaciół z
najrozmaitszych opresji i w końcu docierają do góry, w której
kryją się skarby. Tam zaczyna się prawdziwa walka, przygoda, kto
co woli. Tam wreszcie ukazują się prawdziwe charaktery bohaterów
opowieści, wychodzą na wierzch pragnienia, wady, wspomnienia i
zaczyna się prawdziwa gra. Nie tylko polityczna i ze smokiem, ale
także z wrogiem i tym, co kryje się w środku. Gra, która się
kończy się tragicznie – wojną z ohydnymi goblinami i ich
sprzymierzeńcami wilkami. W wojnie ginie Thorin, który jest synem
króla krasnoludów i prawowitym władcą skarbów oraz dwa inne
krasnoludy, jednak po jakimś czasie bitwa, dzięki pomocy orłów,
kończy się zwycięstwem krasnoludów. Bilbo wraca do własnej nory
okryty bogactwami i wiedzie dalej swoje ciche życie.
Przeczytałam
jednym tchem z wytrzeszczonymi oczami. Płakałam, kiedy umarł
Thorin. Śmiałam się z olbrzymów. Wstrzymywałam oddech przy
sprawie z Gollumem i pierścieniem, który później będzie rzeczą
bardzo cenną. Rozkoszowałam się wizytą w krainie całkowicie
wymyślonej przez Autora. Śpiewałam pieśni. Zapomniałam o Bożym
świecie. Czasem tylko odrywałam się od lektury i słuchałam, co w
RMF FM mówią o konklawe (to był dzień z pierwszego konklawe).
Książka mnie połknęła, pochłonęła i co tam jeszcze. Jak
jeszcze nigdy żadna książka.
I
co mam jeszcze pisać o bohaterach książki? Ich psychologii? Myślę,
że nie trzeba, bo jeśli Autor stworzył książkę idealną,
wiadomo, że bohaterowie są idealnie skonstruowani. Gollum,
zgorzkniały, smutny, samotny przez to zły, wieczne głodny i
zrozpaczony. Thorin, szlachetny, po krasnoludzku zachłanny i dumny,
potrafiący się jednak przyznać do błędu, pełen smutnych
wspomnień, tęskniący za utraconą rodziną, przywódczy, słowem:
królewski. Bilbo, pozornie fan łóżka i żarcia, elegant,
inteligenty, odważny, ciekawski, niezależny, czasem podstępny,
trzeźwo milczący, nieco tchórzliwy, sprytny, zaradny, tęskniący
za równowagą. No i inne krasnoludy pobłyskujące humorem ich
twórcy, sprytem, inteligencją i mnóstwem innych cech, które
sprawiają, że wszystkie postacie z książki są plastyczne i
pełnokrwiste.
Styl?
Jest on bezpośredni, może nieco naiwny, prosty, jednak bardzo
ciekawy, plastyczny i wciągający. Kiedy Baggins wszedł do nory
smoka, razem z nim czułam gorący oddech na plecach, razem z
bohaterami wspięłam się na drzewo, żeby zobaczyć, jak obradują
wilki. Coś dziwnego, że nikt mnie tam nie widział.. No dobra,
żartuję. Kiedy doczytałam do końca, wróciłam do początku i
zaczęłam czytać od nowa. I znów wraz Bilbem wróciłam do
początku! Nic dziwnego. Amator przygód we mnie domagał się
adrenaliny, a estetka pragnęła rozkoszować się każdym słowem.
Bo słowa Autora słuchają. Pokazują to, co twórca chciał
pokazać, roztaczają przed nami krajobrazy. Czegóż więc więcej
chcieć? Bogate słownictwo, klimaciki, wzruszenie, śmiech..
Przysięgam,
że mówię prawdę. Czytam w tę i z powrotem. Zaczynam od środka,
od
końca, od początku, czytam fragmenty. Czasem nachodzi mnie coś
takiego, że zaczynam w myślach, nie patrząc do książki,
wspominać Przygodę, z tej lub z innej opowieści o Śródziemiu (co
chyba dostatecznie tłumaczy, dlaczego wciąż chodzę z głową w
chmurach).
Dziś Kylie ma urodziny, stąd więc ta specjalna recenzja - sama słodycz. Nie dziwcie się. |
Jest
niewiele takich książek, a ta właśnie do nich należy. Chce się
wejść do świata i już nigdy z niego nie wyjść. Iść tam i już
nigdy … nigdy nie wyjść z powrotem. Albo wracać – tam, do
„realu” i.. z powrotem, do Śródziemia, do Rivendell, gdzie do
snu elfy śpiewają.
Tytuł:
„Hobbit czyli tam i z powrotem”
Autor:
J.R.R Tolkien
Moja
ocena: 10/10
(recenzja
archiwalna, poprawiona)
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
OdpowiedzUsuńDziś przy okazji tej recenzji dowiedziałam się dlaczego inne książki zazwyczaj wypadają dla Ciebie blado, wielbiciele Tolkiena tak mają ;) Najlepszym przykładem jest Kamil, który czyta książki ;)
Jesli chodzi o samą książkę, kusi mnie ale boję się, że po jej przeczytaniu nic już nie będzie takie samo. Dlatego poczekam, może kolejne 10 lat ;)
Wszystkiego najlepszego, Kylie!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, do mnie ta książka nie trafiła - bardzo się przy niej wynudziłam. A może fantasy jest po prostu nie dla mnie?
To jedyna książka, jakiej nie skończyłam czytać dawno temu. Muszę więc do niej wrócić. Wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! :)
OdpowiedzUsuńJa Hobbita czytałam już jakiś czas temu, ale wspominam go bardzo miło :)
Hobbit!
OdpowiedzUsuńRady dla Bardzo Początkującej szynszylowatej?;)
http://zakurzone-stronice.blogspot.com/
#Black Chinchilla
Wszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuńHobbit - moja dziecięca miłość :) Uwielbiam i kocham, mogę do Tolkiena wracać zawsze i wszędzie. Nie wiem czemu, ale zawsze ZAWSZE płaczę jak czytam jakieś dzieło Tolkiena, nawet filmy potrafię przepłakać :) Nie wiem czemu, ale dzięki temu jeszcze bardziej kocham te historie!
Muszę kiedyś przeczytać, bo film uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNajlepszego! ;D Z Tolkienem jest tak, że jak już go przeczytasz to żadna inna książka nie będzie taka sama ;D
OdpowiedzUsuń100 lat ;) Twórczość Tolkiena znam i sobie cenię ;)
OdpowiedzUsuń