Może niektórych zdziwi to, co napiszę, ale naprawdę nie
jest fajnie być dorosłym. Problemy, z którymi człowiek styka się na co dzień są
trudniejsze niż wcześniej, bardziej skomplikowane i o wiele bardziej trudne.
Odpowiedzialność większa. Za siebie, za innych. To jest bardzo ciężkie, bo być
odpowiedzialnym – moim zdaniem – oznacza wziąć na siebie konsekwencje tego co
się zrobi, co bywa trudne. Wiadomo, człowiek jest omylny, często popełniam
błędy, których konsekwencje nie są już bardzo miłe. Inni nie przemilczają przed
tobą złych rzeczy, które pewnie ukrywaliby za fałszywym uśmiechem, kiedy do
czynienia mieliby z dzieckiem. Widzi się rzeczy złe, ale tak powszechne, że
trzeba je zaakceptować i nauczyć się z nimi żyć. Spieszymy się, coraz bardziej:
szkoła, potem praca, dzieci, coraz więcej znajomych. Życie nie przypomina
serialu, wręcz przeciwnie. Pędzimy, mimo że niemal każde zakupy można zrobić
już w Internecie, talerze umyje zmywarka, a z brudnymi ubraniami poradzi sobie
pralka. Motamy się w rozmaite emocje, relacje, gubimy się, z każdym dniem
niszcząc coraz bardziej wewnętrzne dziecko w nas. Tracimy tamtą niewinność. Już
teraz wiemy na pewno, że wyobraźnia to nie wszystko, a szewc nigdy nie ożeni
się z królewną.
Nawet będąc bardzo zapracowanym, szukamy odpowiedzi na
nurtujące nas pytania i powody naszego, czasami złego, samopoczucia. Propozycji
jest wiele: religia, wschodnia filozofia, własne poglądy, czasami ignorowanie
tych kwestii i poszukiwanie szczęścia tam, gdzie raczej go nie znajdziemy,
podczas gdy najważniejsze kwestie przesuwają się przed naszymi oczami, tak
blisko, że aż są niedostrzegalne. Pogrążamy się w absurdach naszych ról,
wpadając w zamknięte koło i dusząc się tam, nawet nie wiedząc, dlaczego czujemy
się źle. Ale dlaczego? Co robimy nie tak?
Mały Książę mieszka na swojej małej planecie gdzieś pośród
gwiazd. Codziennie rano niszczy baobaby, które rozrastają się jak chwasty i w
przeciągu kilku dni zniszczyłyby całą planetę, a potem opiekuje się i rozmawia
ze swoją Różą, pięknym, ale skomplikowanym kwiatem, bardzo kapryśnym zresztą. W
końcu chłopiec nie wytrzymuje i postanawia odpocząć od wrednego kwiatka i
zaczyna swoją wędrówkę przez wiele planet – poznaje tam wiele różnych typów, w
tym Bankiera czy Pijaka, którzy go dziwią i zmuszają do zadania sobie wielu
pytań, na które nie zna odpowiedzi; pogłębia to jego samotność. W końcu dociera
do Ziemi i ze zdumieniem odkrywa, że rośnie tu wiele róż, tak bardzo podobnych
i niepodobnych do jego Róży. Spotyka także Lisa, bardzo mądre zwierzę, które
wyjaśnia mu sekrety przyjaźni i daje wskazówki. Na końcu swojej wędrówki
spotyka Lotnika, którego prosi o namalowanie baranka, co dla mężczyzny jest
czymś dziwnym. Jednak chłopiec tęskni już za swoją planetą. Tylko jak się można
stąd wydostać?
Banalna, dziwna opowiastka dla dzieci, która brzmi tak,
jakby napisał ją pijak albo zwariowany żołnierz, który musiał awaryjnie lądować
na pustyni i który może w ten sposób chciał odreagować wojenne doświadczenia
(niestety, nie zdążył tego zrobić, bo zginął w czasie II Wojny Światowej),
prawda? Chciałoby się powiedzieć, że to racja. Jednak absurdalna, mocno bajkowa
fabuła kryje drugie dno, które, by je odkryć, musimy zrozumieć bez narzucania
interpretacji przez nauczycieli w szkole, którzy najczęściej sami ściągają
wszystko z specjalnych ściąg z lekturami. Wtedy odkryje się przed nami bogactwo
znaczeń tej opowiastki i będziemy zaskoczeni. Bardzo zaskoczeni. Tak jak ja,
kiedy przeczytałam kilka lat po tym, jak była to moja lektura szkolna i moja
nauczycielka obrzydziła mi czytanie zadanych do szkoły książek na całe trzy
lata.
O czym opowiada ta historyjka? O życiu; podróż Małego
Księcia jest metaforą życia człowieka, zakończoną śmiercią i ponowną podróżą
między gwiazdy, do Niewiadomego. O przyjaźni; szczególnie wątek Lisa, który
pięknie opowiada o istocie przyjaźni i tym, że stajemy się za nich
odpowiedzialni. O tym, że najważniejsze jest niewidzialne i niewyczuwalne dla
zmysłów, trzeba więc patrzeć i czuć sercem, które, choć ślepe, ma czulsze oczy
niż te zwykłe, że musimy nim patrzyć na świat – co to znaczy, każdy sam musi
sobie odpowiedzieć. O miłości; o tym, że ukochana osoba jest dla nas wyjątkowa,
mimo że wokół niej jest tyle do niej podobnych, o istocie miłości między dwoma
osobami. Ale przede wszystkim o absurdach dorosłych.
Dorosłych w cudzysłowu, oczywiście. Pisarz świetnie i prosto pokazał istotę
pułapek, w których popadli kolejny bohaterowie (czy planety w książce nie
oznaczają przypadkiem alienacji?): Król (potrzeba rządzenia innymi), Człowiek
Próżny (szukanie poklasku kogokolwiek), Pijak (najbardziej zabawne i
absurdalne, ale najbardziej trafna charakterystyka tego typu ludzi w kilku
słowach), Bankier (potrzeba liczenia, przeliczania, posiadania i pomnażania
rzeczy, które i tak nie zostaną wykorzystywane), Latarnik (nadgorliwość i
nadobowiązkowość, wykonywanie z oddaniem rzeczy zupełnie zbędnych), Geograf
(miłość do wiedzy czysto teoretycznej, przywiązywanie są do teorii). Podczas
podróży bohater, po poznaniu którejś z tych osób snuje swoje refleksje na ich
temat, dziwiąc się ich chorym, absurdalnie śmiesznym poglądom i ich działaniom.
Zastanawia także to, że Ziemia była siódmą planetą podczas wyprawy Małego
Księcia, ale pewnie numerologia jest tu czystą nadinterpretacją, więc nie
zagłębiam się jeszcze dalej, bo jeszcze odczytam jakiś kod i będę was straszyć,
że w następnym roku będzie koniec świata.
Można więc naprawdę wiele się nauczyć, chociaż wiedza nie
została podana bardzo nachalnie – Autor nie wygłasza mądrym maksym, a całe
przesłanie książki kryje się w dialogach, subtelne i wymagające nieco
pomyślunku. Mądrość kryje się samej fabule, w sposobie przedstawiania Małego
Księcia w kontraście do Róży, postaci spotykanych na planetach, tym, co mówią i
co jest bardzo absurdalne z perspektywy głównego bohatera. W symbolach, jakich
w książce jest pełno, w grze słów, krótkim dialogu, w jednym zdaniu, w
kontrastach, w bohaterach, miejscach zdarzeń, w szczegółach, elementach, którym
należy poświęcić więcej czasu, by odkryć ich istotę, właściwą, zaszyfrowaną
wymowę. To naprawdę mistrzowski popis formy krótkiej formy powiastki
filozoficznej – tyle odcieni, zaszyfrowanych znaczeń, kontrastów zawartych w niezwykle
prostych słowach, wyjętych niemal z bajki dla dzieci, budzi naprawdę mój
respekt dla Autora i prawdziwy podziw. Tylko mistrzowie tego gatunku są wstanie
tak bardzo skondensować tyle treści i zrobić to w sposób, który nie budzi
żadnych estetycznych i technicznych wątpliwości; jestem naprawdę pod wrażeniem,
nie tylko z powodu tych kilku słynnych cytatów, ale ogólnie – każde słowo, choć
boleśnie proste i zwyczajne, staje się nagle tak pięknie, że czasami żałuję, że
książka jest taka krótka, choć wiem, że jeszcze kilka stron rozciągania
opowieści zniszczyłoby jej delikatną konstrukcję. Pisarz bowiem – jakby tego
było mało – pięknie i pracowicie konstruuje swoją historię, tak, że tylko
pozornie jest ona jak prosty obrazek na starannej, skomplikowanej koronce. Czy
to nie jest fascynujące?
Warto napisać także kilka słów na temat ilustracji Autora.
Dość infantylne akwarelki, charakteryzujące się kolorystycznym ascetyzmem
(kolory są blade, przygaszone lub obrazki są po prostu czarno-białe), pewnym
schematyzmem i bezpretensjonalną prostotą. Kreski są nieco staroświeckie,
klasyczne, sympatyczne i urozmaicające książkę – wpada w oko szczególnie
charakterystyczny portret Małego Księcia
z blond czupryną i szalikiem, odzianego w zielone wdzianko, a ulubioną
ilustracją jest główny bohater uczepiony ptaków (najbardziej nie lubię tego
smutnego obrazka na końcu książki, wiadomo chyba, dlaczego). Owe obrazki
doskonale korespondują z melancholią całości, z delikatnością tekstu, prostym
językiem i głęboką wymową. Mają coś w sobie ze starych książek z bajkami, coś
ze starymi dobranockami, ale jednocześnie nie są infantylne – mają w sobie coś
smutnego, coś, co sprawia, że są to niemal obrazki z mojego ukochanego, starego
zbioru Baśni Andersena: pełne magii i
tajemnicy – czegoś, czego nie potrafię nazwać.
Dla mnie opowiastka ta była prawdziwą przygodą
intelektualną, która na każdym kroku stawiała przede mną mnóstwo wyzwań, a ja,
jak już zapewne wiecie, uwielbiam takie wyzwania. Im więcej warstw, im więcej
dowolnych interpretacji, tym dla mnie lepiej, ciekawiej, szczególnie, że Autor
to osoba niezwykła, o rozwiniętej empatii i ze spojrzeniem prawdziwego dziecka,
ale nie naiwnym tylko bardzo mądrym, bo popartym jeszcze dużym doświadczeniem
życiowym (z żoną ponoć mu się nie układało,
stąd taka kreacja Róży). Takich osób jest już coraz mniej, a są coraz bardziej
potrzebni, na szczęście zostają po nich opowieści, takie jak ta. To jedna z
tych opowieści-kalejdoskopów: wszystko zależy od sposobu patrzenia, tego, czego
oczekujemy od danej książki. Jeśli czekamy na ciekawą baśń – musimy się
zawieźć. Ale szukamy słów i znaczeń między liniami tekstu, z pewnością będziemy
zachwyceni, albo – chociaż – zaskoczeni, bo dowiemy się czegoś tak oczywistego,
że aż niezauważalnego. Niezauważalnego, bo to najtrudniej dostrzec, co mamy
przed samym nosem, niezauważalnego, bo być może serce mamy zamknięte i nie
możemy nim widzieć, czuć. Jeśli tak
jest, to myślę, że to odpowiednia okazja, by to zmienić.
Tytuł: „Mały Książę”
Autor: Antonie de Saint-Exupéry
Moja ocena: 9,5/10
Myślę, że Małego Księcia mimo wszystko nie trzeba nikomu polecać, bo wszyscy wokół go kojarzą - mi mimo wszystko średnio przypadł do gustu.
OdpowiedzUsuńhttp://leonzabookowiec.blogspot.com/
Niezwykła książka :)
OdpowiedzUsuńW jakim tłumaczeniu czytałaś?
OdpowiedzUsuńTę książkę można czytać wiele razy i zawsze coś nowego się z niej wyniesie. Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJedna z najgorszych lektur ever. Nie rozumiem jej fenomenu :/
OdpowiedzUsuńhttp://blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com/
Faktycznie to książka, której nie da się zapomnieć nigdy :)
OdpowiedzUsuńMi ta książka w ogóle nie przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńOsobiście uwielbiam Małego księcia za jego właśnie drugie dno :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest przecudowna.
OdpowiedzUsuńTa książka zawsze będzie mi się chyba kojarzyć z gimnazjalną lekturą... :/
OdpowiedzUsuńNajlepsza lektura szkolna jaka istnieje ;D
OdpowiedzUsuńrecnenzje-starlight.blogspot.com