Nigdy się tyle nie
kłamie, jak przed wyborami, w czasie wojny lub po polowaniu – powiedział Otto von Bismarck,
„Żelazny Kanclerz” , który poza wygraniem wojny z Francją w latach 1870-1871
zjednoczył państwo niemieckie i wskrzesił Cesarstwo. Obserwując historię
poszczególnych krajów i kontynentów trudno się z nim nie zgodzić – oszustwo
zdaje się podstawą dobrej polityki, szczególnie w czasie wojen, które, jak
pokazuje wiele przykładów, wygrywa nie lepszy, ale sprytniejszy. I nie ma tu
miejsca na sentymenty, przykazania czy zwykłą, ludzką moralność, a tym bardziej
prawdę. Prawda! Właściwie nigdy nie było dla niej miejsca, nawet w czasach
szeroko pojętej demokracji, nie mówiąc o rozmaitych formach władzy absolutnej,
od boskości cesarzy rzymskich i królów perskich, oświeconych monarchii do
totalitarnych dyktatur w wiekach dwudziestym i dwudziestym pierwszym.
Uczciwość? Konstelacja sojuszy zmienia się szybko, twój niedawny przyjaciel
pośle skrytobójcę, a wróg będzie całować cię w policzek; ty musisz być bardziej
sprytny, bardziej okrutny i bardziej wyzbyty sumienia od nich wszystkich razem
wziętych, żeby mieć jakąś szansę na przeżycie. Prawdziwa polityka to wciąż
prawo dżungli, dobór naturalny. Świat, w którym chrześcijańskie wartości są dla
słabych. Darwin. Nietsche.
Właściwie przestało już mnie to dziwić. Znając kondycję
ludzi historia przestała mnie szokować. Bo choć można wskazać wiele postaci
szlachetnych i wiele czynów chwalebnych, niewątpliwie bohaterskich, historia polityczna
świata jest opowieścią o – mówiąc językiem dzieci – złych ludziach. Złych?
Większość po prostu lepiej czy gorzej chciała przeżyć, jakoś nie przejawiając
ambicji czy marzeń o władzy. Byli jednak
i tacy, dla których określenie zły
byłoby eufemizmem. Jedni i drudzy na ogół, jak to ludzie, przejawiali tak
powszechną dla gatunku homo sapiens zdolność
niszczenia. Świata, tego, co stworzyli, ale najbardziej – siebie samych i
innych, raz po raz rozkładając w różnych miejscach globu wojenną szachownicę,
czy w słusznej sprawie, czy nie. I kłamią, a skutkiem ich kłamstw jest śmierć
wielu innych (często ginących w imię ideologii, które w rzeczywistości są
marzeniami szaleńca albo zasłoną dymną pragnienia władania światem) i –
zdarzyło się to już dwa razy – cały świat ogarnięty wojną, po czym niemal
niemożliwe jest już odbudowanie dawnego porządku moralnego, a tym bardziej
wymazanie ze zbiorowej pamięci. Dla nich jednak nie liczy się nic.
Dokładnie siedem dni przed wybuchem II Wojny Światowej, 23
sierpnia 1939, do Moskwy przybył Joachim von Ribbentrop – minister spraw
zagranicznych III Rzeszy Niemieckiej Hitlera. Jego misja, udana zresztą, była
bardzo ważna: miał podpisać z Rosją Sowiecką ważny pakt, formalnie będący umową
o nieagresji i przyjaźni – a nieformalnie – ustaleniem granic pomiędzy
mocarstwami. Mocarstwami, które, powiedzmy sobie szczerze, bardzo się wcześniej
nienawidziły; co więcej, uważały tę nienawiść za podstawy swoich ideologii.
Adolf Hitler, Austriak ze śmiesznym wąsikiem i typowy Aryjczyk oraz Józef Stalin, gruby Gruzin z pseudonimem
sugerującym stalową odporność i wytrzymałość, od tamtego dnia stali się
przyjaciółmi i sojusznikami w dopiero co rozpoczętej wojnie Chociaż
nienawidzili się nawzajem, przyciągnął ich do siebie wspólny interes, dla którego
potrafili skłamać, oszukać i zdradzić nawet swoje straszliwe ideały: razem mieli zdobyć świat i
podzielić się nim, by w ten sposób zrobić zadość swoim wielkim, chorobliwym
ambicjom, a ich oficerowie jakiś czas później salutowali sobie na wspólnej paradzie
wojskowej w osławionym Brześciu nad Bugiem. Na dobry początek ich ministrowie w
tajnym protokole dołączonym do paktu dokonali IV rozbioru Polski i zdecydowali
o losach państw nadbałtyckich, co – chyba
w pewien sposób podejrzewali – zaważy znacząco na dziejach Europy, a
szczególnie jej wschodniej części. Współpraca, z lepszym lub gorszym skutkiem,
trwała do agresji nazistowskich Niemiec na ZSRR 22 czerwca 1941, a jej efekty, takie
jak współpraca gospodarcza i handlowa, ale przede wszystkim geopolityczny
podział stref wpływów i propagandowe machinacje, stanowią ważny kontekst i
źródło wielu zdarzeń na Wschodzie – w tym pogromu Żydów w państwach bałtyckich
i wschodniej Polsce i mord na Polakach w Katyniu – bez której nie będzie można
zrozumieć tego, co wydarzyło się tam podczas największej i najbardziej
skomplikowanej wojnie w historii świata.
Niestety, historia tego paktu, a nawet fakt jego zawarcia
nie jest znana na Zachodzie, a Stalina w wielu miejscach uważa się nadal za wujka Joego – czasem brak im nawet
podstawowej wiedzy, co czasem prowadzi do wysnuwania w niektórych kwestiach
bardzo krzywdzących wniosków. Bardzo dobrze zatem, że angielski historyk –
nieprzypadkowo związany z prof. Normanem Daviesem, który uważany jest za
największego zachodniego znawcę historii Polski i wschodniej Europy w ogóle –
podjął się zadania utrwalenia w świadomości zachodnich odbiorców specyfiki tego
paktu, ukazując przy tym prawdziwy charakter obu dyktatorów i ujawniają – co
dla Polaków zresztą nie wydaje się już tajemnicą ani też sensacją – ich realne
zamiary w kwestii nie tylko wycinka Starego Kontynentu, ale i całego świata,
którym oba diabły chciały się podzielić. Bo metaforyczny tytuł jest jak
najbardziej trafny i przy tym ciekawy: samo wymierzenie postanowień paktu w
życie tysięcy ludzi, nie pozostawia złudzeń co do tożsamości zarówno Hitlera
jak i Stalina.
Pozycja, rozpoczynająca się ukazaniem kulis podpisania
paktu Ribbentrop-Mołotow, przedstawia w kompleksowy i wyczerpujący sposób
historię porozumienia dwójki dyktatorów. W kolejnych rozdziałach poznajemy
wydarzenia rozgrywające się podczas trwania paktu, z naciskiem na te, które są
bezpośrednimi skutkami tego porozumienia. Ponieważ trudno byłoby przedstawić je
chronologicznie w innej formie niż kalendarium, Autor zdecydował się pogrupować
całość tematycznie. Jest więc część poświęcona reakcji Zachodu, szczególnie
funkcjonujących tam partii komunistycznych, od których Moskwa wymagała zmiany linii, będącej zresztą
zaprzeczeniem podstaw ideologicznych komunizmu, na pakt i poglądów na tą sprawę
w samych nazistowskich Niemczech,
szeroko omówiono też skutki polityczne – realizację IV rozbioru Polski, aneksję
państw bałtyckich i ich trudną sytuację, niewygodną kwestię Rumunii, a także
reakcję władz aliantów i ich grę dyplomatyczną, gdzie najbardziej zaciekawiła
mnie nieudana operacja Pike. Dużo
miejsca – co dla mnie, osoby znającej II Wojnę Światową bardziej ze strony
militarnej niż faktograficznej było bardzo ciekawe i zaskakujące – poświęcono
wzajemnym stosunkom gospodarczym III Rzeszy i Związku Radzieckiego, opartym na
wymianie materiałów, maszyn i gotowego sprzętu do przemysłu wojennego.
Przykładem może być choćby pancernik Lűtzow,
który – co za ironia losu! – pod zmienioną na rosyjski nazwą ostrzeliwał
Niemców oblegających Leningrad. Ale to dopiero później, bo końcom pozytywnych
stosunków między oboma państwami Autor również poświęca osobny rozdział, a
nawet dwa, wcześniej szeroko relacjonując pobyt Wiaczesława „Kamiennego Tyłka”
Mołotowa (pseudonim pochodzący od młotka, tak samo jak pseudonim Stalina –
łatwo można się domyślić – pochodzący od stali) w Berlinie, na nieudanych
negocjacjach. I choć kończy na początku agresji Niemiec na Rosję (summa summarum jest to zrozumiałe, bo
konflikt ten był przekreśleniem wszystkich postanowień, co oznacza, że
porozumienie przestało istnieć), co na początku sprawia uczucie dyskomfortu i
niedosytu, to, mówiąc ogólnie, przedstawia historię paktu w sposób jak
najbardziej całościowy.
Dodatkowym plusem są wstawki funkcjonujące jako ciekawostki:
dlaczego Mołotowa nazywano „Kamiennym Tyłkiem” bądź „Żelaznym Zadkiem”? Kim był
Ribbentrop, zanim stał się von
Ribbentrop? Już nie wspominam oczywiście o prasowych ilustracjach, z których
kilka umieszczono w książce i które w pewien sposób rozładowują ciężką
atmosferę, dzięki czemu czytanie książki nie jest aż tak ciężkim zadaniem dla osób o słabszej psychice.
Napisałam, że książka pozostawia uczucie niedosytu i to
jest prawda, ale nie z powodu historii – przecież po napadnięciu Stalina przez
Hitlera w sprawie paktu o nieagresji ciężko jest jeszcze coś napisać. Chodziło
mi tu bardziej o to, że nie obraziłabym się, gdyby była grubsza i to głównie z
powodu, że pozycja jest świetnie napisana. Styl Autora jest lekki, przystępny
nawet dla historycznego laika, a język – mimo użycia, z konieczności, rzecz
jasna, pewnych historycznych terminów – żywy i ciekawy. Dzięki temu książkę
czyta się szybko, bez nadmiernego wczytywania się w karkołomnie zbudowane,
długie zdania, których tu po prostu nie ma, tudzież zastanawiania się, co Autor
miał na myśli, z trudem odczytując złożone, dziwne wyrazy i czytając o
wydarzeniach, o których poza pisarzem wie wąska grupa osób. Choć też nie oznacza
to, że nie trzeba mieć podstawowych informacji o II Wojnie Światowej – temat
paktu jest już bardziej szczegółowy, a Autor zakłada, że czytelnik wie, czym
była Dunkierka, wojna zimowa, Pearl Harbor czy państwa osi, a nazwisk takich jak Mussolini, Goebbels czy Roosvelt
nie słyszy pierwszy raz, nie mówiąc o podstawnej znajomości wojennych
militariów. W każdym razie czyta się jak dobrą powieść, z napięciem czekając na
znany lub nie rozwój wypadków i śledząc powody i konsekwencje tych fragmentów,
które być może znamy, ale wydawały się zawsze nieco wyrwane z kontekstu,
pozbawione pewnej ciągłości. Być może jednak to tylko mój zniszczony historią
mózg, bo traktowanie tej pozycji lepiej niż wielu powieści jest cokolwiek
osobliwe, ale nie zmienia to jednak faktu, że książkę czyta się doskonale, a
Autor jest niewątpliwie obdarzony lekkim piórem, tak ważnym dla precyzji
opisywanych problemów i odbieraniu treści przez czytelnika.
Wierzcie lub nie, ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłam
książkę, nie mogłam powstrzymać się od wyrażenia swojego zachwytu okładką w
jakiś sposób bardziej cywilizowany niż pisk. Chociaż byłoby to dziwne, kiedy
ktoś zachwycałby się umieszczonymi na okładce wizerunkami dwóch diabelskich
dyktatorów-sojuszników, to całości nie można odmówić elegancji i tego czegoś, co w księgarniach będzie
przyciągać wzrok. I czaru temu złotemu tytułowi, bo jeśli chodzi o mój
subiektywny gust, do spodobało mi się najbardziej. W każdym razie wydawnictwo
bardzo się postarało, dzięki czemu czyta się przyjemniej, już o samym trzymaniu
książki w rękach nie mówię. Obłożony czarną, lśniącą okładką tom, z
wytłoczonymi złotą czcionką literami tytułu i czerwonym, odcinającym się od
reszty nazwiskiem Autora. I te mordy – wyłaniające się z mroku, złowrogo
skontrastowane z resztą na siwo i biało, wyglądające naprawdę szatańsko. Kto
choć trochę o nich wie, może się naprawdę przerazić, kiedy niechcący natknie
się na tą książkę ciemną nocą. W środku jest już mniej strasznie, choć dalej
bardzo estetycznie: pod miękką obwolutą kryje się właściwa, twarda okładka
książki, zupełnie taka sama, tylko bez owego złotego napisu, a blurb, utrzymany
w białej i czerwonej kolorystce, na którym, poza streszczeniem i entuzjastyczną
opinią prof. Daviesa (przypadek?) umieszczono cytat z Hitlera i Stalina na
temat paktu. Nie znałam ich wcześniej, ale umieszczenie ich tu wydaje się jak
najbardziej trafne – poza kwintesencją tez wysnutych przez Autora ilustrują też
faktyczne nastawienie obu stron do zawartego porozumienia. Nastawienie,
powiedziałabym, rasowych polityków. Chociaż Stalin znów wyszedł na typowego
Rosjanina i jak zwykle zbyt pewnego siebie kombinatora. Czyta się przyjemnie
także dzięki wygodnej czcionce, użytej przez Wydawnictwo i przejrzystemu
układowi stron. U góry strony zawsze podano rozdział, jaki aktualnie czytamy,
co bardzo ułatwia nawigację, szczególnie że rozdziały do najkrótszych nie
należą, a obszerniejsze cytaty wyróżniono graficznie. Tekst uzupełniają
zdjęcia, bardzo wyraźne (czasami aż za bardzo – vide kolejna fotografia ekshumowanych zwłok polskich oficerów w
Katyniu) i dobrze podpisane. Są one niebanalne, z kilkoma wyjątkami powszechnie
nieznane i – co chyba najważniejsze – ciekawie ilustrujące temat, na który
właśnie czytamy. Gdyby tylko w tych kwestiach było tak w każdej tego typu
publikacji!
Ile potrwa miesiąc miodowy? [źródło] |
Na końcu lektury publikacja zaskoczyła mnie jeszcze raz –
książka nie kończy się na tekście głównym. Zamieszczono tam także dodatki:
przede wszystkim kilka czytelnych map, niezwykle pomocnych w lekturze tym,
którzy niezbyt orientują się w geografii politycznej i nie tylko, a także
skrótowe kalendarium, obejmujące w ściśle chronologiczny sposób całą treść
publikacji i oryginalny tekst paktu łącznie z tajnym porozumiem, dotyczącym
wyznaczenia granic wpływów. Bardzo mnie to ucieszyło, bo chociaż nie miałam
problemów z uświadomieniem sobie kolejności wydarzeń ani z umiejscowieniem
czegoś na mapach, to z pewnością przyda się to nawet wtedy, kiedy nie będę
miała zamiaru wracać do tekstu głównego książki, natomiast czytanie oryginału
paktu było dla mnie kolejną ciekawostką, wiążącą się z dziwnym przeżyciem
obcowania z tekstem z epoki. Mój
entuzjazm wzbudziła także obfita bibliografia – jestem pod wrażeniem ilości
użytych opracowań, dodatkowo napisanych w różnych językach. Tytaniczny wysiłek,
benedyktyńska praca. Chociażby dlatego powinno się docenić Autora i jego
książkę. Na końcu umieszczono wyczerpujący, zwięzły indeks najważniejszych
pojęć wraz z odpowiadającymi im stronami. Dobre wrażenie sprawia też ilość
szczegółowych przypisów, zamieszczanych na praktycznie na każdej stronie –
nadaje to książce odpowiedniej powagi i tego, czego od pozycji historycznych
wymagam najbardziej: wiarygodności, najważniejszej chyba kwestii w tego typu
książkach.
Bo książka jest wiarygodna, co stwierdzam z prawdziwą
ulgą. Rozpoczynając lekturę obawiałam się kontrowersyjnych poglądów dotyczących
szczególnie owego drażliwego tematu pogromów Żydów na terenach odebranych przez
nazistowskie Niemcy Związkowi Radzieckiemu w czasie hitlerowskiej inwazji.
Wiadomo, o co chodzi – Jedwabne i te sprawy zawsze budzą w Polsce i na świecie,
delikatnie mówiąc, spory ideologiczne. Chociaż Autor, szanujący się przecież
historyk, nie opierałby się na jakichś uprzedzeniach, ale nawet w kraju
istnieje wiele opracowań, którymi nie warto się w tej kwestii sugerować, a
pisarz mógłby o tym nie wiedzieć. Na szczęście, z tego impasu książka wyszła
zgrabnie – poza tym, że Autor szczegółowo tłumaczy powody pogromów Żydów w
Europie Wschodniej i nie unika przypisywania Niemcom dużej w tym roli, o kontrowersyjnym
Jedwabnem nie wspomniał. I dobrze, nie tylko dlatego, że kwestia ta jest
drażliwa i elektryzująca – badanie historii najnowszej to nauka w dużej mierze
empiryczna i trudno coś powiedzieć na pewno, jeśli tego się dokładnie nie
zbadało, a wokół narosło tyle mitów i kłopotów. Na uznanie zasługuje również
nacisk położony na zbrodnie sowieckie – jako że społeczeństwa zachodnie nie
wiedzą o tym nic lub bardzo mało – przy jednoczesnym braku szukaniu
usprawiedliwień do niektórych decyzji Stalina i podkreślaniu tragedii Polski i
całej Europy Wschodniej (co sądzi Autor o rosyjskim dyktatorze wyjawił już
przecież w tytule). Ale to przecież nie jedyny temat, bo szerokie i zgodne z
precyzyjną wiedzą, nakreślenie panoramy czasów wojny i wskazanie przyczyn i
skutków kolejnych losów politycznych paktu to główne atuty książki.
Doprecyzowane szczegóły i śmiałe tezy, brzmiące dość wiarygodnie i ciekawie,
sprawiają także, że niejeden z czytelników zrewiduje swoje poglądy lub też
nakłoni do refleksji nad sprawami, którym wcześniej nie poświęcał dużo czasu
lub o których wiedział niewiele. Polemizowałabym jedynie w kwestii pretensji
geopolitycznych jako powodu do agresji Niemiec na ZSRR – wydaje mi się to dużym
uproszczeniem tego złożonego problemu, a uznania także ludobójstwa polskich
oficerów i elity w Katyniu, jako bezpośredniego skutku paktu, trochę zarzutów
mam także do opisu traktatu Sikorski-Majski, a w szczególności do poświęcenia
mu stosunkowo mało miejsca. Cóż, tak naprawdę te kwestie wymagają osobnych opracowań,
a najlepiej osobnych studiów i badań, zresztą w czasie II Wojny Światowej,
kiedy układ figur na politycznej szachownicy zmieniał się błyskawicznie, na
jedną decyzję wpływało wiele złożonych czynników. Nietrudno wtedy o błąd,
przeoczenie czy użycie nietrafnych słów – Hitler tkwi w szczegółach, które może
i przeoczyłam, bo po pierwsze od niedawna gromadzę rzetelne fakty na temat tego
okresu, a po drugie historia ma tę cudowną właściwość, że im bardziej wgryzamy
się w nią, tym bardziej staje się nieoczywista i poplątana, a podstawowe fakty
niepewne.
Bardzo się cieszę, że taka publikacja powstała. Choć nie
jest do końca pozbawiona wad, stanowi zupełnie udaną próbę przybliżenia paktu
Ribbentrop-Mołotow także tym, którzy wcześniej o nim z różnych powodów nie
słyszeli, ale także jako doskonała pomoc w zrozumieniu wielu procesów i
wydarzeń w tej części Europy. I choć jest to bardziej pragmatyczny głos
zewnątrz, punkt widzenia obserwatora, to historia została opowiedziana tak, jak
być powinna. Z empatią. Z wyczuciem. Z brakiem przemilczeń, wręcz z jaskrawym
podkreślaniem niektórych aspektów (co może drażnić bardziej wrażliwych). Bo o
ile dla sygnatariuszy, a także dla Hitlera i Stalina, była to tylko część
wojennej gry w oszukiwanie i przechytrzanie przeciwnika, misterna siatka
kłamstw, pozorów i politycznych planów, dla 50 milionów ludzi, którzy skutki
owego porozumienia odczuli (dosłownie) na własnej skórze, było to tragedią i
gehenną. I choćby dla nich, bezimiennych zwłok w zbiorowych grobowcach gdzieś
pośród śniegów Syberii, katyńskich lasów i prochów spalonych w Auschwitz, warto
przypomnieć światu te dawne, zapominane już powoli zbrodnie i ich powody.
Jesteśmy im to winni.
Tytuł:
„Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina”
Autor: Roger Moorhouse
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz dziękuję panu
Maciejowi z wydawnictwa Znak
Chwytliwy tytuł. I naprawdę wyczerpująca recenzja ;)
OdpowiedzUsuńAle akurat ten aspekt historii niespecjalnie mnie interesuje, więc na książkę się nie skuszę.
Tytuł chwytliwy ale to zupełnie nie moje klimaty. Na pewno nie sięgnę po tę książkę - aspekt historii to raczej nie mój klimaty (no chyba, że mowa o IXX - wiecznej Anglii lub Francji)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :*
my-life-in-bookland.blogspot.com
Książka wydaje się świetna, zwłaszcza po Twojej recenzji. Sama nie czytam tego typu booków, ale przyjaciółce o niej wspomnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Myślę, że książka ta spodobałaby się mojej przyjaciółce ;) Lubuje się w takich tematach.
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Niedawno miałam tą książkę w dłoni w Empiku. Zastanawiałam się, czy ją kupić i może bym ją kupiła, gdyby (niestety) nie cena. :-/ Ale przeczytawszy Twoją recenzję, sądzę, że jednak pieniądze nie poszłyby na marne.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki historyczne, chętnie dowiem się czegoś więcej na temat paktu Ribbentrop-Mołotow. Zapisuję książkę na listę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam historię i kiedyś wiązałam z tym kierunkiem swoją przyszłość. Dorosłam, zdałam maturę... i wybrałam psychologię, ale historia nadal jest jedną z dziedzin moich zainteresowań ;) Tak więc książkę przeczytałabym ;)
OdpowiedzUsuń