czwartek, 5 czerwca 2014

Dom dla wampirzaków. Recenzja książki

Wielu ludzi myśli, że wampiry nie istnieją. Ja jestem wręcz przeciwnego zdania. A komary? A pijawki? Moja ciotka nawet przystawiała sobie lecznicze pijaweczki, które wyssały z niej chorą krew. I co? Wampiry nie istnieją? Nie istnieją takie, które wysysają krew z ludzi i wyglądają tak jak oni. No chyba, że jakiś satanista na potrzeby swojej sekty, wierząc, że krew ludzka przywraca siły i daje paranormalne zdolności. Tym bardziej nie jest tak, że jakiś ziomal wchodzi do budy i naznacza jakąś gówniarę, a ona przeradza się wampirzaka, który, by żyć musi ssać krew. Gdyby tak było, ze strachu, kiedy bym się dowiedziała, skróciłabym sobie życie. Kto chce być wampirem? No na pewno nie ja.

Taki właśnie pomysł miały Autorki kolejnej bestsellerowej powieści o potworkach żywiących się krwią. Piszę Autorki, bo starsza już pisarka wraz ze swoją córką napisały długaśną serię paranormali dla młodych panienek. Może dlatego, że córka, młode pokolenie, poprawi język tak, by był dobry dla młodych czytelniczek, a także będzie poprawiać bardziej dorosłe pomysły matki, choć z tym jest różnie. Bardzo różnie. Tak różnie, że już sama nie wiem, która ma bardziej dorosłe pomysły. Przeczytałam tylko dlatego, że to było wszędzie. Poszłam do Kauflandu – na białych półeczkach, przy kolorowych pisemkach leżała cała seria, poczynając od pierwszego tomu a kończąc na ostatnio wydanym. Później poszłam do biblioteki. Jezus. Trzy dziewczęta wychodzą z tymi książkami w ręku. Ponieważ był to piątek, wieczorem siedziałam w Internecie, a na jednym z blogów, które czasami czytam, patrzę: bardzo mroczna okładka szerzy do mnie ząbki przed entuzjastyczną recenzją. Więc, kiedy nie znalazłam w bibliotece, ściągnęłam pierwszy tom z chomika i rozsiadłam się wygodnie przed ekranem.

Książka opowiada o pięknej panience Zoey Montgomery, która w drodze do swojej szafki w budzie, zostaje naznaczona na wampira. Tak, ja też myślałam, że mój ebook jednak ma jakieś wady, ale później poszłam do Kauflandu, żeby sprawdzić, jak się zaczęło. Byłam poruszona, że jednak ten ebook nie ma żadnych wad. Kilka stron po naznaczeniu przed Zoe ucieka cała buda, nieco dalej babki z Kościoła ojczyma dziewczyny odprawiają nad nią egzorcyzmy, a jeszcze dalej dziewczyna idzie do babci, gdzie spotyka się z boginią Nyks a następnie trafia do szkoły dla wampirów. Już na początku, tak jakby na zaproszenie, spotyka chłopaka, tyle że w bardzo intymnej sytuacji, do czego miałam wątpliwości. To, że każdy nastolatek wie o seksie oralnym nie oznacza, że ma czytać o taki rzeczach. Ale pomijając. Zoe zyskuje sobie przyjaciółki i przyjaciela geja (och, jak bardzo jestem zaskoczona) a także wroga, ową Afrodytę, której imię jest zgodne z charakterem, chociaż ma wielki dar. Nasza bohaterka ma także opiekunkę, która coraz bardziej okazuje się czarnym charakterem całej historii, Neferet. Tajemnicze duchy i obrzędy Sióstr Nocy, do których ze względu na wyjątkowy znak (adepci wampiryzmu mają niewypełniony półksiężyc, natomiast Zoe ma już wypełniony) przystępuje. Rozdarcie między dwoma chłopakami i problemy prywatne Zoe – to wszystko, czym będzie teraz życie dziewczyny. A tajemnice się piętrzą..

Jest to jedna z tych książek, w których bez wahania wymienię jedyny plus, ponieważ dosłownie ciśnie się w oczy. Jest to oczywiście okładka. Ciemna, z ładną, dziewczyńską buzią i wytłaczanymi wzorkami. Jest gustowna, elegancka i naprawdę mroczna, w dodatku dostępna w dwóch wariantach: z twardą lub miękką okładką. Jest jedną z nielicznych, bardzo estetycznych i ciekawych okładek, jakie miałam przyjemność zobaczyć.

Zastanawiam się, dla kogo była ta książka. Dla napalonych małolat? Dla dorosłych kobiet? Przecież tutaj to sam zwyrodniały seks i krew. Jeśli Autorki myślą, że to jest świat wampirów, to jest dziwne. Dla mnie bardzo dziwne. A jeśli już naprawdę jest taka opinia pisarek, to powinny jakoś oznaczyć tę książkę, nie wiem, może napisać, że to jest + 18, albo, tak jak się robi w mojej ulubionej księgarni, umieszczona na górze. Czy nie mogły napisać czegoś na ich stronie? A tymczasem nieświadomi właściciele księgarń kładą ową książkę na najniższych półkach, obok „Zmierzchu”, w którym, trzeba to przyznać, nie ma takich scen. Dobra, możecie sobie gadać, że jestem zacofaną tradycjonalistką, bo uważam, że czasami nieco erotyzmu nie zaszkodzi, bo to doda książce pewnego smaczku, ale śliniącym się małolatom szeroka wiedza na temat seksu oralnego się nie przyda. Kiedyś.. kiedyś erotyzm i w ogóle te sprawy były czymś świętym, pomijając, rzecz jasna, prostytutki. A teraz? Dwa wesołe wampirki w kolejnej powieści, w której miejscem akcji jest wesoła szkółka, pieprzy się z każdym, kto się nawinie. Przepraszam. Trochę mnie to zirytowało.

Bohaterzy, wspaniali bohaterzy. A może bohaterowie? Główna bohaterka Zoe jest tak pusta, jak szklanka gdy wypijemy z niej wodę. Bez żadnej kropli. Jej przemyślenia są tylko o chłopakach, a myśli o krwi sprawiają tylko słabą reakcję. Nie ma tu wspaniałej bitwy myśli, dramatu moralnego, poza jałowymi przemyśleniami, aż się mdło robi. Kayla, przyjaciółka drogiej naszej bohaterki, jest jak przyjaciółka w tych wszystkich powieścidłach: obrzydliwie wierna przyjaciółeczka, gadatliwa (oczywiście, posługująca się tylko, że się tak wyrażę, nowomową młodzieżową). A chłopaki? Heath lata jak opętany za wampirzycą, choć tak naprawdę dlaczego? Zakochał się? E, to nie miłość, tylko pewne wybrzuszenie w bokserkach. Erik – romantyczny i niesamowity aktor, który zachwyca interpretacją monologu z Otella – który ma w sobie tyle z romantyczności, że uprawia seks oralny z Afrodytą na szkolnym korytarzu (jak ktoś wie, to może mi napisze, co w tym jest takiego romantycznego....?) No i Loren Blake, natchniony Główny Grafoman Wampirów, również zakochany w pięknej Zoe, choć od niej starszy. A także Stevie Rae – przeboleję, choć taka słodka z niej dziewczyneczka. A Damen? Nie mówiąc już o imieniu, bo to całkiem coś innego. Taki gej, że tylko nietolerancję wzbudza. Zresztą takie wpychanie go na siłę nie jest fajne ani ciekawe.

Pomysł. Durny, bardzo durny. Najgorsze było to, że wszyscy muzycy country są wampirami. Nienawidzę tej muzyki, oprócz Shanii Twain – oczywiście słucham tylko Ka-Ching!, Don't, When You Kiss Me, Forever and Always – wszystkie takie niecountrowe utwory. No ale żeby od razu robić wampirem! Bardziej uwierzyłabym w Adolfa Hitlera, ale w porządku. A to, że normalni ludzie zostali naznaczeni na wampiry i nawet wiedział o tym prezydent i tak dalej? A reszta bardzo schematyczna: wredna dziewczyna, która okazuje się czarnym charakterem z musu lub urojonych psychopatycznych skłonności, banda chłopaków, a każdy czekający na to, żeby się z nim przespała, jakaś tajemnicza szkoła,wyjątkowe moce naszego dziewczęcia i tak dalej i tak dalej... Do znudzenia.
Autorki wychodzą z założenia, że jeśli chodzi o wampiry, lepiej sprzeda się schemat 'seks&krew', bo przecież każdy gdzieś w głębi pragnie jakiegoś przystojniaka, najlepiej kilku, z którymi można by iść do łóżka, prawda? A jeszcze do tego tajemnicza szkoła, wampiry, krew i satanistyczne obrzędy.. Tak. To nie mogło się nie udać.

To książka bardzo feministyczna, aż mi się chce śmiać. Tak naprawdę faceci wampiry mają przechlapane i to mocno. Tak naprawdę rządzą tylko panie, a mężczyźni służą zaspokajaniu, że tak to nazwę, popędu płciowego i tak naprawdę nie mają większych praw oraz tworzą szkolną mniejszość. Wnerwia mnie to jak nic. Nie lubię feminizmu.

Język bliski amatorszczyźnie. Brak opisów, wszystko płytkie i powierzchowne, bez nastroju, który sobie rekompensowałam piosenką Enyi – Only Time, o czym przypomniałam sobie, kiedy wyczytałam, że w stajni lecą celtyckie psalmy tej wykonawczyni. Z tego, co wiem, Enya nie ma dużo celtyckich psalmów, a mało możliwe, żeby chodziło o May It Be , bo wampiry język elfów z Tolkiena raczej nie interesuje. No i te piękne wstawki w języku młodzieżowym. Może jestem ufoludkiem, ale niektórych rzeczy, które nie mają źródłosłowu w angielskim, albo nie są używane w mojej budzie, nie rozumiałam. Ale co to za język te wszystkie 'nara' , 'siema'..? Żeby się więcej książek sprzedało? Możliwe. Bardzo możliwe. W ogóle te hymny do bogini Nyks. Można było się postarać. Tyle jest żyjących poetów, dać komuś napisać. Albo coś. Pisarki mogły wejść na Google Tłumacza, albo przetłumaczyć jakiś banalny tekst na ciekawy język – na przykład na grekę, hebrajski czy łacinę, co jeszcze powiększyłoby tajemniczość. Nie lubię takich banałów jak tu.

Nie obiecywałam sobie dużo, w ogóle nic sobie nie obiecywałam. Nie byłam rozczarowana, wręcz ucieszona takim słabym poziomem. Kolejna książka, która da się fajnie zmieszać z błotem, kolejny bestseller dla młodzieży. Czytało się nieźle, nie powiem, nie myślałam o tym, żeby w połowie lektury przerwać czytanie. Na szczęście. W każdym razie, przez moje paskudne nałogi, postanowiłam przeczytać jakieś kilka części tej serii. Chociaż do trzeciego tomu, choć na rynku jest tego z dziesięć książek. Tylko kilka odwiedzin w domu w wampirzaków mi wystarczy.

Tytuł: „Dom Nocy 1: Naznaczona”
Autor: P.C Cast, Kristin Cast

Moja ocena: 1/10

 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!