Wielu
ludzi myśli, że wampiry nie istnieją. Ja jestem wręcz przeciwnego
zdania. A komary? A pijawki? Moja ciotka nawet przystawiała sobie
lecznicze pijaweczki, które wyssały z niej chorą krew. I co?
Wampiry nie istnieją? Nie istnieją takie, które wysysają krew z
ludzi i wyglądają tak jak oni. No chyba, że jakiś satanista na
potrzeby swojej sekty, wierząc, że krew ludzka przywraca siły i
daje paranormalne zdolności. Tym bardziej nie jest tak, że jakiś
ziomal wchodzi do budy i naznacza jakąś gówniarę, a ona przeradza
się wampirzaka, który, by żyć musi ssać krew. Gdyby tak było,
ze strachu, kiedy bym się dowiedziała, skróciłabym sobie życie.
Kto chce być wampirem? No na pewno nie ja.
Taki
właśnie pomysł miały Autorki kolejnej bestsellerowej powieści o
potworkach żywiących się krwią. Piszę Autorki, bo starsza już
pisarka wraz ze swoją córką napisały długaśną serię
paranormali dla młodych panienek. Może dlatego, że córka, młode
pokolenie, poprawi język tak, by był dobry dla młodych
czytelniczek, a także będzie poprawiać bardziej dorosłe pomysły
matki, choć z tym jest różnie. Bardzo różnie. Tak różnie, że
już sama nie wiem, która ma bardziej dorosłe pomysły.
Przeczytałam tylko dlatego, że to było wszędzie. Poszłam do
Kauflandu – na białych półeczkach, przy kolorowych pisemkach
leżała cała seria, poczynając od pierwszego tomu a kończąc na
ostatnio wydanym. Później poszłam do biblioteki. Jezus. Trzy
dziewczęta wychodzą z tymi książkami w ręku. Ponieważ był to
piątek, wieczorem siedziałam w Internecie, a na jednym z blogów,
które czasami czytam, patrzę: bardzo mroczna okładka szerzy do
mnie ząbki przed entuzjastyczną recenzją. Więc, kiedy nie
znalazłam w bibliotece, ściągnęłam pierwszy tom z chomika i
rozsiadłam się wygodnie przed ekranem.
Książka
opowiada o pięknej panience Zoey Montgomery, która w drodze do
swojej szafki w budzie, zostaje naznaczona na wampira. Tak, ja też
myślałam, że mój ebook jednak ma jakieś wady, ale później
poszłam do Kauflandu, żeby sprawdzić, jak się zaczęło. Byłam
poruszona, że jednak ten ebook nie ma żadnych wad. Kilka stron po
naznaczeniu przed Zoe ucieka cała buda, nieco dalej babki z Kościoła
ojczyma dziewczyny odprawiają nad nią egzorcyzmy, a jeszcze dalej
dziewczyna idzie do babci, gdzie spotyka się z boginią Nyks a
następnie trafia do szkoły dla wampirów. Już na początku, tak
jakby na zaproszenie, spotyka chłopaka, tyle że w bardzo intymnej
sytuacji, do czego miałam wątpliwości. To, że każdy nastolatek
wie o seksie oralnym nie oznacza, że ma czytać o taki rzeczach. Ale
pomijając. Zoe zyskuje sobie przyjaciółki i przyjaciela geja (och,
jak bardzo jestem zaskoczona) a także wroga, ową Afrodytę, której
imię jest zgodne z charakterem, chociaż ma wielki dar. Nasza
bohaterka ma także opiekunkę, która coraz bardziej okazuje się
czarnym charakterem całej historii, Neferet. Tajemnicze duchy i
obrzędy Sióstr Nocy, do których ze względu na wyjątkowy znak
(adepci wampiryzmu mają niewypełniony półksiężyc, natomiast Zoe
ma już wypełniony) przystępuje. Rozdarcie między dwoma chłopakami
i problemy prywatne Zoe – to wszystko, czym będzie teraz życie
dziewczyny. A tajemnice się piętrzą..
Jest
to jedna z tych książek, w których bez wahania wymienię jedyny
plus, ponieważ dosłownie ciśnie się w oczy. Jest to oczywiście
okładka. Ciemna, z ładną, dziewczyńską buzią i wytłaczanymi
wzorkami. Jest gustowna, elegancka i naprawdę mroczna, w dodatku
dostępna w dwóch wariantach: z twardą lub miękką okładką.
Jest jedną z nielicznych, bardzo estetycznych i ciekawych okładek,
jakie miałam przyjemność zobaczyć.
Zastanawiam
się, dla kogo była ta książka. Dla napalonych małolat? Dla
dorosłych kobiet? Przecież tutaj to sam zwyrodniały seks i krew.
Jeśli Autorki myślą, że to jest świat wampirów, to jest dziwne.
Dla mnie bardzo dziwne. A jeśli już naprawdę jest taka opinia
pisarek, to powinny jakoś oznaczyć tę książkę, nie wiem, może
napisać, że to jest + 18, albo, tak jak się robi w mojej ulubionej
księgarni, umieszczona na górze. Czy nie mogły napisać czegoś na
ich stronie? A tymczasem nieświadomi właściciele księgarń kładą
ową książkę na najniższych półkach, obok „Zmierzchu”, w
którym, trzeba to przyznać, nie ma takich scen. Dobra, możecie
sobie gadać, że jestem zacofaną tradycjonalistką, bo uważam, że
czasami nieco erotyzmu nie zaszkodzi, bo to doda książce pewnego
smaczku, ale śliniącym się małolatom szeroka wiedza na temat
seksu oralnego się nie przyda. Kiedyś.. kiedyś erotyzm i w ogóle
te sprawy były czymś świętym, pomijając, rzecz jasna,
prostytutki. A teraz? Dwa wesołe wampirki w kolejnej powieści, w
której miejscem akcji jest wesoła szkółka, pieprzy się z każdym,
kto się nawinie. Przepraszam. Trochę mnie to zirytowało.
Bohaterzy,
wspaniali bohaterzy. A może bohaterowie? Główna bohaterka Zoe jest
tak pusta, jak szklanka gdy wypijemy z niej wodę. Bez żadnej
kropli. Jej przemyślenia są tylko o chłopakach, a myśli o krwi
sprawiają tylko słabą reakcję. Nie ma tu wspaniałej bitwy myśli,
dramatu moralnego, poza jałowymi przemyśleniami, aż się mdło
robi. Kayla, przyjaciółka drogiej naszej bohaterki, jest jak
przyjaciółka w tych wszystkich powieścidłach: obrzydliwie wierna
przyjaciółeczka, gadatliwa (oczywiście, posługująca się tylko,
że się tak wyrażę, nowomową młodzieżową). A chłopaki? Heath
lata jak opętany za wampirzycą, choć tak naprawdę dlaczego?
Zakochał się? E, to nie miłość, tylko pewne wybrzuszenie w
bokserkach. Erik – romantyczny i niesamowity aktor, który zachwyca
interpretacją monologu z Otella – który ma w sobie tyle z
romantyczności, że uprawia seks oralny z Afrodytą na szkolnym
korytarzu (jak ktoś wie, to może mi napisze, co w tym jest takiego
romantycznego....?) No i Loren Blake, natchniony Główny Grafoman
Wampirów, również zakochany w pięknej Zoe, choć od niej starszy.
A także Stevie Rae – przeboleję, choć taka słodka z niej
dziewczyneczka. A Damen? Nie mówiąc już o imieniu, bo to całkiem
coś innego. Taki gej, że tylko nietolerancję wzbudza. Zresztą
takie wpychanie go na siłę nie jest fajne ani ciekawe.
Pomysł.
Durny, bardzo durny. Najgorsze było to, że wszyscy muzycy country
są wampirami. Nienawidzę tej muzyki, oprócz Shanii Twain –
oczywiście słucham tylko Ka-Ching!,
Don't, When
You Kiss Me, Forever
and Always – wszystkie takie
niecountrowe utwory. No ale żeby od razu robić wampirem! Bardziej
uwierzyłabym w Adolfa Hitlera, ale w porządku. A to, że normalni
ludzie zostali naznaczeni na wampiry i nawet wiedział o tym
prezydent i tak dalej? A reszta bardzo schematyczna: wredna
dziewczyna, która okazuje się czarnym charakterem z musu lub
urojonych psychopatycznych skłonności, banda chłopaków, a każdy
czekający na to, żeby się z nim przespała, jakaś tajemnicza
szkoła,wyjątkowe moce naszego dziewczęcia i tak dalej i tak
dalej... Do znudzenia.
Autorki wychodzą z
założenia, że jeśli chodzi o wampiry, lepiej sprzeda się schemat
'seks&krew', bo przecież każdy gdzieś w głębi pragnie
jakiegoś przystojniaka, najlepiej kilku, z którymi można by iść
do łóżka, prawda? A jeszcze do tego tajemnicza szkoła, wampiry,
krew i satanistyczne obrzędy.. Tak. To nie mogło się nie udać.
To książka bardzo
feministyczna, aż mi się chce śmiać. Tak naprawdę faceci wampiry
mają przechlapane i to mocno. Tak naprawdę rządzą tylko panie, a
mężczyźni służą zaspokajaniu, że tak to nazwę, popędu
płciowego i tak naprawdę nie mają większych praw oraz tworzą
szkolną mniejszość. Wnerwia mnie to jak nic. Nie lubię feminizmu.
Język
bliski amatorszczyźnie. Brak opisów, wszystko płytkie i
powierzchowne, bez nastroju, który sobie rekompensowałam piosenką
Enyi – Only Time, o
czym przypomniałam sobie, kiedy wyczytałam, że w stajni lecą
celtyckie psalmy tej wykonawczyni. Z tego, co wiem, Enya nie ma dużo
celtyckich psalmów, a mało możliwe, żeby chodziło o May
It Be , bo wampiry język elfów
z Tolkiena raczej nie interesuje. No i te piękne wstawki w języku
młodzieżowym. Może jestem ufoludkiem, ale niektórych rzeczy,
które nie mają źródłosłowu w angielskim, albo nie są używane
w mojej budzie, nie rozumiałam. Ale co to za język te wszystkie
'nara' , 'siema'..? Żeby się więcej książek sprzedało? Możliwe.
Bardzo możliwe. W ogóle te hymny do bogini Nyks. Można było się
postarać. Tyle jest żyjących poetów, dać komuś napisać. Albo
coś. Pisarki mogły wejść na Google Tłumacza, albo przetłumaczyć
jakiś banalny tekst na ciekawy język – na przykład na grekę,
hebrajski czy łacinę, co jeszcze powiększyłoby tajemniczość.
Nie lubię takich banałów jak tu.
Nie obiecywałam sobie dużo,
w ogóle nic sobie nie obiecywałam. Nie byłam rozczarowana, wręcz
ucieszona takim słabym poziomem. Kolejna książka, która da się
fajnie zmieszać z błotem, kolejny bestseller dla młodzieży.
Czytało się nieźle, nie powiem, nie myślałam o tym, żeby w
połowie lektury przerwać czytanie. Na szczęście. W każdym razie,
przez moje paskudne nałogi, postanowiłam przeczytać jakieś kilka
części tej serii. Chociaż do trzeciego tomu, choć na rynku jest
tego z dziesięć książek. Tylko kilka odwiedzin w domu w
wampirzaków mi wystarczy.
Tytuł: „Dom Nocy 1:
Naznaczona”
Autor: P.C Cast, Kristin
Cast
Moja ocena: 1/10
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...
***
PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!