czwartek, 5 czerwca 2014

Pomiędzy kiczem a oryginalnością. Recenzja książki

Często przeglądam portale z recenzjami: Park Literacki, Lubimy Czytać, Na Kanapie i inne takie strony. Czytając jedną z nich, dotyczącą pewnej książki dla młodzieży (oczywiście paranormal romanse) zaciekawiłam się jej treścią. Okładka przestawiająca sylwetkę dziewczyny w długiej sukni, stojącej na moście, ciekawie wtopioną w krajobraz, zafascynowała mnie i zaczęłam szperać w sieci poszukując PDF z tekstem. Znalazłam, ściągnęłam, zaczęłam czytać.

Amelia jest duchem. Unosi się swobodnie na falach czarnej rzeki, nie wiedząc jak zginęła, kim była wcześniej, jakie ma nazwisko i jak wygląda. Czasami przeżywa jeszcze raz swoją śmierć, nazywa to „snami”. Później budzi się na cmentarzu...

Po jednym z takich snów widzi, jak do wody wpada samochód z jakimś chłopakiem. Amelia, jak i inne duchy, chce wziąć Josha ze sobą, bo jego serce już nie pracuje, a on ją widzi (ludzie Amelii nigdy nie widzieli). Nagle jednak serce znów zaczyna pracować i chłopak cudem dostaje się na powierzchnię. Jednak kilka dni później przyjeżdża znów na most i odnajduje ducha dziewczyny i … no właśnie. Umawia się z nią. Kiedy Amelia oświadcza, że jest duchem (co przyjmuje dość spokojnie) proponuje wspólny dzień w szkole. Od tego czasu dziewczyna powoli odkrywa swoją tożsamość, przeszłość a także zakochuje się w Joshu (bo tak chłopak ma na imię). Szybko okazuje się, że chłopak po swojej babci Ruth ma odziedziczone zdolności widzenia duchów, a na Amelię poluje duch Eli, który za życia był gwiazdą rocka (na jego nagrobku jest nawet cytat z Stairway to Heaven” Led Zeppelin) i który ją kocha. No i jest jeszcze Ruth, która uważa, że High Bridge jest nawiedzonym mostem. Fakt: mieszkają tam duchy, które uśmiercają w dziwny sposób ludzi (nie, nie zdradzę, jak skończyło się życie Amelii).

Rzeczą, która najbardziej podobała mi się w książce był, oprócz okładki, nastrój. Sentymentalny, delikatny klimat, mimo końcowych wydarzeń, naprawdę wciąga. Można dać się mu ponosić jak falom rzeki. Nastrojowość, smutny klimat … Tak. To mi się podoba. Po drugie, nigdy nie czytałam czegokolwiek, co opowiadało o duchach w podobny sposób. No i jeszcze te wszystkie momenty, w których Amelia przypomina sobie swoją przeszłość, przeżywa swoją śmierć na nowo, widzi ludzi, miejsca, przypomina sobie, czuje. To było ciekawe, oryginalne, błyskotliwe. Inne. No i jeszcze Josh – na pierwszy rzut oka będący zwykłym, śmiertelnym chłopakiem. Zakończenie jest wcale niezłe, bo rozbudza ciekawość czytelników i zachęca do sięgnięcia po drugą część (tak, oczywiście, to jest trylogia).

Jednak reszta była mocno przerysowana. To nie dwóch młodych ludzi zaplątanych w magię, tylko duch zakatrupiony przez innego ducha z wielkimi mocami i ktoś, kto jest skazany na niszczenie duchów plus ten trzeci i sentymentalna miłość rodem z powieści francuskich połowy XVIII wieku. Choć brak było szczegółowych opisów torsu Josha, Autorka funduje nam dużo opisów Amelii, szczególnie jej sukni, a bohaterowie całują się dopiero na końcu. Krótko mówiąc, za dużo pastelowych kolorków a za mało mroku, jak na opowieść o duchach.

Język jest dość plastyczny, ciekawy, słownictwo też dość rozbudowane. Opisów nie za dużo, a szkoda, więcej opisów przeżyć wewnętrznych, niestety schematycznych i narracja w pierwszej osobie liczby pojedynczej (jak wszystkie książki tego typu). Pisarka nieźle wplątała w fabułę kilka urokliwych wątków pobocznych, ubarwiających historię i nadających głównym bohaterom jakieś tło. Szczególnie fascynujący jest wątek ojca Amelii, który zginął w również niewyjaśnionych okolicznościach.

Psychologia bohaterów została odtworzona całkiem nieźle, nie powiem. Amelia to naiwna dziewczyna, w swoim przeszłym życiu nieco pusta, która w roli ducha czuje się dość niepewnie. Łatwo można zrozumieć jej wahania przed poznaniem matki, nazwiska i daty śmierci. Ot, zwykła amerykańska dziewczyna rzucona w całe to paranormalne zamieszanie. Josh to facet z marzeń, coś w rodzaju Edwarda z „Zmierzchu”, tylko tamten nie miał takich kłopotów z rodziną, bez pamięci zakochany w Amelii. Najciekawszy jest Eli, ten zgorzkniały, zakochany (również) w Amelii duch, który ją z tej miłości zabił. To właśnie on jest najciekawszą postacią i chyba Autorka również to zauważyła, bo z doświadczenia wiem, że w następnych częściach będzie trójkącik miłosny. Fascynujące, jak za każdym razem.

I jak podsumować? Żeby było śmiesznej, powiem, że książka była taka pomiędzy. Nieco ckliwa, nieco straszna, nieco kiczowata, nieco przerysowana, nieco ciekawa, nieco przewidywalna, całkiem dobra, nudnawa, nieco męcząca, nieco oryginalna, nieco mroczna, nieco słodka, nieco przygnębiająca, nieco śmieszna (ten dialog na początku książki, kiedy Amelia pyta się Josha dlaczego tyle ludzi kibicowało mu, kiedy walczył z rzeką, a on odpowiada, że to tylko dlatego, że miał piwo w bagażniku na imprezę). Różnie to bywało. Najlepsze były oczywiście fragmenty o odkrywaniu swojej przeszłości przez Amelię, poznawaniu własnego życia przed śmiercią, domu, rodziny, okoliczności śmierci. Najgorsze były te wstawki o miłości – tak pięknie i jasno, że chciało się wysłać Amelię w wody czarnej rzeki, żeby zapomniała o tym Joshu i przestała się zastanawiać, czy to, że wpuścił ją do jego pokoju i usiadł na łóżku, coś oznacza. Nerwica mnie brała. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby Autorka zostawiła tylko historię poznawania swojego życia przed śmiercią, ale wtedy całe tabuny nastolatek nie chciałyby tego czytać. Niestety, taki świat.

Myślę, że ta książka świetnie się nadaje do czytania po ciężkim dniu – bardzo miła odskocznia. Ściągajcie sobie więc z Internetu, wypożyczajcie, kupujcie, a mnie pozostawcie pomiędzy dezaprobatą a miłym zaskoczeniem, które pojawiły się po przeczytaniu tej książki.

Tytuł: „Pomiędzy”
Autor: Tara Hudson
Moja ocena: 7/10 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!