Często
przeglądam portale z recenzjami: Park Literacki, Lubimy Czytać, Na
Kanapie i inne takie strony. Czytając jedną z nich, dotyczącą
pewnej książki dla młodzieży (oczywiście paranormal romanse)
zaciekawiłam się jej treścią. Okładka przestawiająca sylwetkę
dziewczyny w długiej sukni, stojącej na moście, ciekawie wtopioną
w krajobraz, zafascynowała mnie i zaczęłam szperać w sieci
poszukując PDF z tekstem. Znalazłam, ściągnęłam, zaczęłam
czytać.
Amelia
jest duchem. Unosi się swobodnie na falach czarnej rzeki, nie
wiedząc jak zginęła, kim była wcześniej, jakie ma nazwisko i jak
wygląda. Czasami przeżywa jeszcze raz swoją śmierć, nazywa to
„snami”. Później budzi się na cmentarzu...
Po
jednym z takich snów widzi, jak do wody wpada samochód z jakimś
chłopakiem. Amelia, jak i inne duchy, chce wziąć Josha ze sobą,
bo jego serce już nie pracuje, a on ją widzi (ludzie Amelii nigdy
nie widzieli). Nagle jednak serce znów zaczyna pracować i chłopak
cudem dostaje się na powierzchnię. Jednak kilka dni później
przyjeżdża znów na most i odnajduje ducha dziewczyny i … no
właśnie. Umawia się z nią. Kiedy Amelia oświadcza, że jest
duchem (co przyjmuje dość spokojnie) proponuje wspólny dzień w
szkole. Od tego czasu dziewczyna powoli odkrywa swoją tożsamość,
przeszłość a także zakochuje się w Joshu (bo tak chłopak ma na
imię). Szybko okazuje się, że chłopak po swojej babci Ruth ma
odziedziczone zdolności widzenia duchów, a na Amelię poluje duch
Eli, który za życia był gwiazdą rocka (na jego nagrobku jest
nawet cytat z „Stairway to Heaven” Led
Zeppelin) i który ją kocha. No i jest jeszcze Ruth, która uważa,
że High Bridge jest nawiedzonym mostem. Fakt: mieszkają tam duchy,
które uśmiercają w dziwny sposób ludzi (nie, nie zdradzę, jak
skończyło się życie Amelii).
Rzeczą,
która najbardziej podobała mi się w książce był, oprócz
okładki, nastrój. Sentymentalny, delikatny klimat, mimo końcowych
wydarzeń, naprawdę wciąga. Można dać się mu ponosić jak falom
rzeki. Nastrojowość, smutny klimat … Tak. To mi się podoba. Po
drugie, nigdy nie czytałam czegokolwiek, co opowiadało o duchach w
podobny sposób. No i jeszcze te wszystkie momenty, w których Amelia
przypomina sobie swoją przeszłość, przeżywa swoją śmierć na
nowo, widzi ludzi, miejsca, przypomina sobie, czuje. To było
ciekawe, oryginalne, błyskotliwe. Inne. No i jeszcze Josh – na
pierwszy rzut oka będący zwykłym, śmiertelnym chłopakiem.
Zakończenie jest wcale niezłe, bo rozbudza ciekawość czytelników
i zachęca do sięgnięcia po drugą część (tak, oczywiście, to
jest trylogia).
Jednak
reszta była mocno przerysowana. To nie dwóch młodych ludzi
zaplątanych w magię, tylko duch zakatrupiony przez innego ducha z
wielkimi mocami i ktoś, kto jest skazany na niszczenie duchów plus
ten trzeci i sentymentalna miłość rodem z powieści francuskich
połowy XVIII wieku. Choć brak było szczegółowych opisów torsu
Josha, Autorka funduje nam dużo opisów Amelii, szczególnie jej
sukni, a bohaterowie całują się dopiero na końcu. Krótko mówiąc,
za dużo pastelowych kolorków a za mało mroku, jak na opowieść o
duchach.
Język
jest dość plastyczny, ciekawy, słownictwo też dość rozbudowane.
Opisów nie za dużo, a szkoda, więcej opisów przeżyć
wewnętrznych, niestety schematycznych i narracja w pierwszej osobie
liczby pojedynczej (jak wszystkie książki tego typu). Pisarka
nieźle wplątała w fabułę kilka urokliwych wątków pobocznych,
ubarwiających historię i nadających głównym bohaterom jakieś
tło. Szczególnie fascynujący jest wątek ojca Amelii, który
zginął w również niewyjaśnionych okolicznościach.
Psychologia
bohaterów została odtworzona całkiem nieźle, nie powiem. Amelia
to naiwna dziewczyna, w swoim przeszłym życiu nieco pusta, która w
roli ducha czuje się dość niepewnie. Łatwo można zrozumieć jej
wahania przed poznaniem matki, nazwiska i daty śmierci. Ot, zwykła
amerykańska dziewczyna rzucona w całe to paranormalne zamieszanie.
Josh to facet z marzeń, coś w rodzaju Edwarda z „Zmierzchu”,
tylko tamten nie miał takich kłopotów z rodziną, bez pamięci
zakochany w Amelii. Najciekawszy jest Eli, ten zgorzkniały,
zakochany (również) w Amelii duch, który ją z tej miłości
zabił. To właśnie on jest najciekawszą postacią i chyba Autorka
również to zauważyła, bo z doświadczenia wiem, że w następnych
częściach będzie trójkącik miłosny. Fascynujące, jak za każdym
razem.
I
jak podsumować? Żeby było śmiesznej, powiem, że książka była
taka pomiędzy. Nieco ckliwa, nieco straszna, nieco kiczowata, nieco
przerysowana, nieco ciekawa, nieco przewidywalna, całkiem dobra,
nudnawa, nieco męcząca, nieco oryginalna, nieco mroczna, nieco
słodka, nieco przygnębiająca, nieco śmieszna (ten dialog na
początku książki, kiedy Amelia pyta się Josha dlaczego tyle ludzi
kibicowało mu, kiedy walczył z rzeką, a on odpowiada, że to tylko
dlatego, że miał piwo w bagażniku na imprezę). Różnie to
bywało. Najlepsze były oczywiście fragmenty o odkrywaniu swojej
przeszłości przez Amelię, poznawaniu własnego życia przed
śmiercią, domu, rodziny, okoliczności śmierci. Najgorsze były te
wstawki o miłości – tak pięknie i jasno, że chciało się
wysłać Amelię w wody czarnej rzeki, żeby zapomniała o tym Joshu
i przestała się zastanawiać, czy to, że wpuścił ją do jego
pokoju i usiadł na łóżku, coś oznacza. Nerwica mnie brała.
Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby Autorka zostawiła tylko historię
poznawania swojego życia przed śmiercią, ale wtedy całe tabuny
nastolatek nie chciałyby tego czytać. Niestety, taki świat.
Myślę,
że ta książka świetnie się nadaje do czytania po ciężkim dniu
– bardzo miła odskocznia. Ściągajcie sobie więc z Internetu,
wypożyczajcie, kupujcie, a mnie pozostawcie pomiędzy dezaprobatą a
miłym zaskoczeniem, które pojawiły się po przeczytaniu tej
książki.
Tytuł:
„Pomiędzy”
Autor:
Tara Hudson
Moja
ocena: 7/10
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...
***
PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!