czwartek, 5 czerwca 2014

Przewodnik niefilozoficzny. Recenzja książki


Natknęłam się na tę książkę przypadkiem, podczas przeglądania wirtualnej biblioteki znajomej. Zaciekawiła mnie, no bo co Harry Potter może mieć związanego z filozofią? O, pomyślałam, ktoś znów zaczyna mieszać książki Rowling z błotem. A ja lubię takie rzeczy! Ściągnęłam sobie na pendrive'a i gdy przyszłam do domu, od razu zaczęłam czytać.
Książka została pomyślana jako, jak mówi podtytuł, przewodnik dla mugoli po świecie Harry'ego Pottera. W wstępie jeden z Autorów, filozof, wyjaśnia nam, że dzieło służy popularyzowaniu filozofii u fanów Portiera, a także analizie tego, co Rowling chciała nam przekazać w słynnej sadze.
Nie należę do entuzjastów tych powieści, chociaż pochłonęłam je przez jedne wakacje, to jakoś specjalnego wrażenia na mnie nie robią. Ot, fantastyka. Jednak doceniam artyzm powieści Rowling, jej ciekawy pomysł i świetne wykonanie ( a także opracowanie świata czarodziei w tak szczegółowy sposób). Jednak to tylko tak na marginesie.

Jak mówiłam na początku, oczekiwałam sporo po tej książce. Jakieś nieznane fakty z życia autorki, cenne wskazówki, interpretacja tej wielopoziomowej powieści.. Jednak chyba słowo "filozofia" w tytule mnie zmyliło i zaczęłam oczekiwać czegoś w rodzaju, czy ja wiem, dzieł Platona.

Największym plusem pozycji jest dość przystępny język, duża ilość przykładów, ciekawie teorie i nawet zmuszanie się do różnych humorystycznych fraz. Czytało się wcale nieźle, wszystko, co się tyczyło książek Rowling było jasne, a przypisy świadczyły o tym, że nic nie zostało wzięte z księżyca.

Jednak moich zastrzeżeń jest o wiele więcej. Po pierwsze, ten przewodnik wcale nie był dla mugoli, ani dla potteromaniaków. Tacy zwykle wiedzą o Platonie tylko tyle, że żył, a czasami i tym faktem są zaskoczeni. Ja, po lekturze kilkunastu dzieł i kilku ogólnych kursów filozofii, a także sporej ilości artykułów na te tematy, jakieś pojęcie tam mam, więc wszystkie zagadnienia nie były mi w żaden sposób obce. Ale oni? Jak z terminologią, którą Autorzy tłumaczą najjaśniej jak mogą, ale i tak nie wytłumaczą, bo filozofia ma swój specyficzny język i dane słowa raczej nie mają odpowiedników w języku potocznym? Hę? A co z podstawami – co to jest filozofia, podział nauk filozoficznych? Nawet porządku tu nie ma – Autorzy wypowiadają się w artykułach, co ciężko zebrać do kupy. Zastanawiam się, co o tym pomyśli taka dziewczynka, dla której Harry Potter jest jedyną książką, jaką przeczytała i robi ortograficzne błędy na oficjalnej stronie książki?

Miszmasz jest też w treści. Ja tu czytam, myślę, że jakieś czysto filozoficzne dywagacje, a tu proszę: rozważania, dlaczego Syriusz Black czy ktoś tam inny, po zamienieniu się w psa goni swój ogon. Ja to wiedziałam już dawno, nie chwaląc się, a Autor dochodzi do tego dopiero na końcu kilkustronicowego artykułu. Wszyscy ciągle powtarzają, że „Voldemort umarł, ponieważ nie okazał skruchy”. Bla, bla. Ja to wiem. Dowiedziałam się na początku książki, naprawdę. W innym miejscu analizujemy przepowiednie, gdzieś indziej orientację seksualną Dumbledore'a, dlaczego Hogwart jest złą szkołą, polityka dyrektora tej wesołej szkółki, dlaczego Harry jest podobny do Sokratesa (przewraca się w grobie, biedak), pamięć.. Aha, no i nawiązania do nauczania papieża Benedykta XVI, który jest przeciwnikiem sagi. Hy, hy.

Czasami wtrącano ciekawostki o Rowling, np. na kogo głosowała (Barack Obama), czy jest feministką (tak sądzi jedna z Autorek), ale to są rodzynki w cieście. Niewarte wertowania wszystkich stron i czytania, że śmierciożercy są rasistami. No i te wszelkie wstawki, że powieści angielskiej pisarski są arcydziełami. Ja bym tak tego nie nazwała, ponieważ arcydzieło to książka o tematyce bardziej ważkiej i oryginalnej. A jeśli porównamy takiego Harry'ego z „Ulissesem” Jamesa Joyce'a, „W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta, to odpowiedź nasuwa się sama. Niektórzy mówią, że arcydzieło to książka, przez którą nie można przebrnąć. To w zasadzie też prawda.

Okładka też jest, jaka jest. Koleżanka ma też wersję papierową książki, ale ta jest tak zniszczona, że czytać się nie da. Miękka okładka, beznadziejny papier. Z okładki gapi się na nas przerobiony Harry z czubkiem różdżki, nic więcej. Kiedy zauważyłabym książkę w księgarni, najprawdopodobniej na pewno nawet nie wzięłabym do ręki.

No cóż, w końcu przeczytałam wszystko. Nie została mi nawet jedna strona tych pseudofilozoficznych banialuk. Po tej książce, tak jak po innych, po iluś tam latach zapomnę. Tfu, co ja mówię latach: tydzień i po tym czymś zostanie tylko recenzja. I nie tylko z powodu tego, że to coś śmieciowego; po prostu wstyd mi za siebie, że dałam się skusić tytułem kolnej książki w rodzaju „Myśli zebrane Kubusia Puchatka” - gdyby nie to ta recenzja byłaby nieco łagodniejsza, może nieco delikatniej napisana. No ale nauczyłam się czegoś ważnego: żeby nie popsuć sobie gustu, nie sięgnę już po nic, co w tytule ma „filozofia” i nazwę czegoś znanego. Nie.

Tytuł: Harry Potter i filozofia. Przewodnik po Howardzie dla mugoli
Autor: autor zbiorowy

Moja ocena: 1,5/10

 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!