Natknęłam
się na tę książkę przypadkiem, podczas przeglądania wirtualnej
biblioteki znajomej. Zaciekawiła mnie, no bo co Harry Potter może
mieć związanego z filozofią? O, pomyślałam, ktoś znów zaczyna
mieszać książki Rowling z błotem. A ja lubię takie rzeczy!
Ściągnęłam sobie na pendrive'a i gdy przyszłam do domu, od razu
zaczęłam czytać.
Książka
została pomyślana jako, jak mówi podtytuł, przewodnik dla mugoli
po świecie Harry'ego Pottera. W wstępie jeden z Autorów, filozof,
wyjaśnia nam, że dzieło służy popularyzowaniu filozofii u fanów
Portiera, a także analizie tego, co Rowling chciała nam przekazać
w słynnej sadze.
Nie
należę do entuzjastów tych powieści, chociaż pochłonęłam je
przez jedne wakacje, to jakoś specjalnego wrażenia na mnie nie
robią. Ot, fantastyka. Jednak doceniam artyzm powieści Rowling, jej
ciekawy pomysł i świetne wykonanie ( a także opracowanie świata
czarodziei w tak szczegółowy sposób). Jednak to tylko tak na
marginesie.
Jak
mówiłam na początku, oczekiwałam sporo po tej książce. Jakieś
nieznane fakty z życia autorki, cenne wskazówki, interpretacja tej
wielopoziomowej powieści.. Jednak chyba słowo "filozofia"
w tytule mnie zmyliło i zaczęłam oczekiwać czegoś w rodzaju, czy
ja wiem, dzieł Platona.
Największym
plusem pozycji jest dość przystępny język, duża ilość
przykładów, ciekawie teorie i nawet zmuszanie się do różnych
humorystycznych fraz. Czytało się wcale nieźle, wszystko, co się
tyczyło książek Rowling było jasne, a przypisy świadczyły o
tym, że nic nie zostało wzięte z księżyca.
Jednak
moich zastrzeżeń jest o wiele więcej. Po pierwsze, ten przewodnik
wcale nie był dla mugoli, ani dla potteromaniaków. Tacy zwykle
wiedzą o Platonie tylko tyle, że żył, a czasami i tym faktem są
zaskoczeni. Ja, po lekturze kilkunastu dzieł i kilku ogólnych
kursów filozofii, a także sporej ilości artykułów na te tematy,
jakieś pojęcie tam mam, więc wszystkie zagadnienia nie były mi w
żaden sposób obce. Ale oni? Jak z terminologią, którą Autorzy
tłumaczą najjaśniej jak mogą, ale i tak nie wytłumaczą, bo
filozofia ma swój specyficzny język i dane słowa raczej nie mają
odpowiedników w języku potocznym? Hę? A co z podstawami – co to
jest filozofia, podział nauk filozoficznych? Nawet porządku tu nie
ma – Autorzy wypowiadają się w artykułach, co ciężko zebrać
do kupy. Zastanawiam się, co o tym pomyśli taka dziewczynka, dla
której Harry Potter jest jedyną książką, jaką przeczytała i
robi ortograficzne błędy na oficjalnej stronie książki?
Miszmasz
jest też w treści. Ja tu czytam, myślę, że jakieś czysto
filozoficzne dywagacje, a tu proszę: rozważania, dlaczego Syriusz
Black czy ktoś tam inny, po zamienieniu się w psa goni swój ogon.
Ja to wiedziałam już dawno, nie chwaląc się, a Autor dochodzi do
tego dopiero na końcu kilkustronicowego artykułu. Wszyscy ciągle
powtarzają, że „Voldemort umarł, ponieważ nie okazał skruchy”.
Bla, bla. Ja to wiem. Dowiedziałam się na początku książki,
naprawdę. W innym miejscu analizujemy przepowiednie, gdzieś indziej
orientację seksualną Dumbledore'a, dlaczego Hogwart jest złą
szkołą, polityka dyrektora tej wesołej szkółki, dlaczego Harry
jest podobny do Sokratesa (przewraca się w grobie, biedak), pamięć..
Aha, no i nawiązania do nauczania papieża Benedykta XVI, który
jest przeciwnikiem sagi. Hy, hy.
Czasami
wtrącano ciekawostki o Rowling, np. na kogo głosowała (Barack
Obama), czy jest feministką (tak sądzi jedna z Autorek), ale to są
rodzynki w cieście. Niewarte wertowania wszystkich stron i czytania,
że śmierciożercy są rasistami. No i te wszelkie wstawki, że
powieści angielskiej pisarski są arcydziełami. Ja bym tak tego nie
nazwała, ponieważ arcydzieło to książka o tematyce bardziej
ważkiej i oryginalnej. A jeśli porównamy takiego Harry'ego z
„Ulissesem” Jamesa Joyce'a, „W poszukiwaniu straconego czasu”
Prousta, to odpowiedź nasuwa się sama. Niektórzy mówią, że
arcydzieło to książka, przez którą nie można przebrnąć. To w
zasadzie też prawda.
Okładka
też jest, jaka jest. Koleżanka ma też wersję papierową książki,
ale ta jest tak zniszczona, że czytać się nie da. Miękka okładka,
beznadziejny papier. Z okładki gapi się na nas przerobiony Harry z
czubkiem różdżki, nic więcej. Kiedy zauważyłabym książkę w
księgarni, najprawdopodobniej na pewno nawet nie wzięłabym do
ręki.
No
cóż, w końcu przeczytałam wszystko. Nie została mi nawet jedna
strona tych pseudofilozoficznych banialuk. Po tej książce, tak jak
po innych, po iluś tam latach zapomnę. Tfu, co ja mówię latach:
tydzień i po tym czymś zostanie tylko recenzja. I nie tylko z
powodu tego, że to coś śmieciowego; po prostu wstyd mi za siebie,
że dałam się skusić tytułem kolnej książki w rodzaju „Myśli
zebrane Kubusia Puchatka” - gdyby nie to ta recenzja byłaby nieco
łagodniejsza, może nieco delikatniej napisana. No ale nauczyłam
się czegoś ważnego: żeby nie popsuć sobie gustu, nie sięgnę
już po nic, co w tytule ma „filozofia” i nazwę czegoś znanego.
Nie.
Tytuł:
Harry Potter i filozofia. Przewodnik po Howardzie dla mugoli
Autor:
autor zbiorowy
Moja
ocena: 1,5/10
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...
***
PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!