Co
ja mam z tym paranormal romance? Oprócz tego, że dobry znawca
literatury musi być na czasie i wiedzieć, co aktualnie jest
bestsellerem, mój mózg domaga się relaksującej lektury w czasie,
kiedy w szkole panuje napięcie i ogólny stres. Po drugie, jest to
rzecz, jaką czyta dużo ludzi, więc zawsze można z kim podzielić
wrażeniami.
Nora
Grey to zwykła, siedemnastoletnia dziewczyna z amerykańskiego
miasteczka Coldwater. Ma matkę, która najczęściej wyjeżdża w
interesach, najlepszą przyjaciółkę Vee i najgorszego wroga –
Marcie Millar, a jej ojciec, Harrinson Grey został kilka lat
wcześniej zabity. Pewnego dnia na lekcji biologii nauczyciel sadza
ją z tajemniczym Patchem. I tak zaczyna się początek przygody
połączonej z koszmarem, właściwie uwertura do wszystkiego. Patch
jest upadłym aniołem – potępionym przez archaniołów samowolnym
wygnańcem z Nieba. A Nora.. W końcu dowiaduje się prawdy. Jest
bowiem Nefilem – potomkinią upadłego anioła, który miał dzieci
z śmiertelniczką. Co prawda jej krew nie jest czysta, ale na ręku
ma znamię Chaunceya, Nefila, w którego ciało
wchodzi Patch w każdy Cheszwan. Zaczyna się niebezpieczna gra -
Chauncey chce zabić Norę, nie wiedząc, że jest jego potomkinią,
aby złożyć ją w ofierze i na zawsze uwolnić się od Patcha,
dziewczynę zaczyna napastować Drabia (upadła anielica śmierci),
zazdrosna o chłopaka, do którego Nora czuje coś więcej.
Książka,
od kiedy pojawiła się rynku, dziwnie mnie odpychała. Może to wina
okładki, która do najładniejszych nie należy (anioł spadający z
nieba nie wygląda przystojnie, szczerze mówiąc), a może tematyka,
z założenia naiwna? Denerwowało mnie to, bo był taki moment, że
w sieć była wprost osaczona recenzjami tego bestselleru, wydanego u
nas przez niezbyt znane Wydawnictwo Otwarte. Przyszedł jednak czas,
kiedy postanowiłam zmierzyć się z książką – w formie e-booka.
Zaskoczenie
jest całkiem duże, bo plusów trochę jest. Przede wszystkim każdy
szczegół jest dopracowany, a wątki, choć nie mamy ich dużo,
starannie splatają się ze sobą i są doprowadzone do końca. Nora
też nie jest tak irytująca jak na przykład Bella ze „Zmierzchu”,
albo Wendy z „Trylogii Trylle” - to po prostu zwykła dziewczyna
po przejściach: ma różne zranienia, ale potrafi na wszystko
spojrzeć z humorem, potrafi być wredna, potrafi się bać, potrafi
być miła i kochająca. Patch też nie jest wyidealizowany jak
Edward. Nieco zły, tajemniczy, łobuzerski, potrafi zadać wiele
bólu, ciężko mu zachować dystans do Nory i zerwać z nią. Dość
płaska charakterologicznie postać, bez większych sensacji, jednak
ciekawa i pełnokrwista. Tak samo Vee. Wredna, na pozór plastikowa
panienka, ale tak naprawdę niesamowicie lojalna przyjaciółka,
obdarzona poczuciem humoru.
Język
też nie jest zły. Pisarka ma, jak na większość autorek takich
powieści, bogate słownictwo, pióro jej jest natomiast lekkie.
Świetnie wychodzą jej opisy stanów świadomości bohaterki; jak na
debiutantkę, to można pozazdrościć. Historia wciąga bo ciągle
coś się dzieje, a w tle snuje się (szkoda, że nie bardziej
wyrafinowane) lekkie poczucie humoru, tak, że czasem uśmiechamy się
lekko, chociaż całość jest mroczna. No i prolog, dotyczący
Chaunceya, z nieco zarchaizowanym językiem, była dla mnie
całkowitym zaskoczeniem, mimo że archaizacja zalatywała
sztucznością i wypychaniem XV-wiecznych fraz na siłę.
Minusy
też są. Szczególnie schematyczność niektórych wątków,
zaczerpniętych z innych powieści tego gatunku, przez co książka
była dość przewidywalna. Wątek upadłych aniołów i Nefilów
jest skopiowany z cyklu Cassandry Clare „Miasto Aniołów” , a
wątek Drabii niemal jest taki sam jak sprawa z Driną (nawet imiona
się nieco nakładają, o dziwo) z „Ever” Alyson Noel. Czasami
opowieść nieco męczy, ponieważ pisana dla niewymagającego
odbiorcy, nie może stać się ucztą literacką, brak tu też
jakichkolwiek parabolicznych znaczeń, ukrytych znaczeń a każdy
człowiek znajdujący się na moim poziomie (nie chwalę się) bez
problemu złoży całą składankę w kilka minut i z jakimś tam
prawdopodobieństwem odgadnie dalsze losy bohaterów. Szkoda, że ta
powieść jest tylko lekkim czytadłem.
Ogólnie
powieść spodobała mi się, wciągnęła mnie na tyle, że
automatycznie po skończeniu tej części, sięgnęłam po następną.
Nie jest to rzecz infantylna, nudna i żeby nie powiedzieć głupia –
w pewnych aspektach tchnie czymś nowszym, i jest nawet inteligentna.
Akcja, trzeba powiedzieć, wciąga i mimo niedosytu, książka
utrzymana jest na wysokim, jak na ten gatunek, poziomie. Lekka,
delikatna, tajemnicza i mroczna – wyszeptana do ucha i o sprawach,
w których mówi się szeptem.
Tytuł:
„Szeptem”
Autor:
Becca Fitzpatrick
Moja
ocena: 6/10 (recenzja bardzo, bardzo archiwalna)
Chyba pierwsza recenzja, którą czytam, która nie nazywa tej książki chłamem, szmirą i tak dalej... Aż mnie zainteresowałaś:)
OdpowiedzUsuńCzytałam całą serię, stoi dumnie na półce. Faktycznie, lekka, przyjemna lektura. Nic ambitnego, ale fajna ;)
OdpowiedzUsuńJa lubię lekkie książki, aby się odstresować..."Szeptem " czytałam całą serię, ale spodziewałam się czegoś lepszego po tylu zachwycających opiniach :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że często czytasz paranormal romance. Może i ja się do nich przekonam ;)
OdpowiedzUsuńPo tą książkę nie sięgnę, zdecydowanie. Nie podoba Ci się okłada?Serio? Mnie zachwyciła!
OdpowiedzUsuńNie czytałem serii, chociaż dużo o niej słyszałem. Jakoś mnie nie zaciekawiła i nie zamierzam sprawdzać na przyszłość, czy by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i mnie się osobiście ona bardzo podobała.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą serię, jest obłędna ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam ją w planach, ale ostatecznie mój zapał osłabł. Mimo wszystko może jednak kiedyś po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Patcha :D Została mi do przeczytania już tylko ostatnia część i nie mogę się doczekać! Polecam wszystkim. Książka idealna, żeby się odstresować
OdpowiedzUsuńSięgnęłam po książkę nie czytając wcześniej żadnych recenzji i muszę przyznać, że faktycznie nie była zła. Była na tyle dobra, że przeczytałam w ekspresowym tempie całą serię :D
OdpowiedzUsuńhttp://niczymszeherezada.blogspot.com/