czwartek, 21 sierpnia 2014

Inni są wśród nas. Recenzja książki

Nie lubię paranormal romance, bo jest to, ogólnie mówiąc, gatunek pisany dla niewymagającej młodzieży, która nie ma nic innego do roboty, tylko czytanie coraz bardziej grafomańskich historii o wciąż tym samym: wampirach, elfach, aniołach, trollach i innych stworzeniach mniej lub bardziej skopiowanych z prozy mistrza Tolkiena plus wątek miłosny, wybór światów i śmiertelniczka, rzadziej śmiertelnik, bo ten typ prozy jest pisany raczej przez panie. Powstało wiele już takich książek, szczególnie w Ameryce i w Anglii, bo Polacy są jeszcze na tyle mądrzy, że nie piszą takich bzdur.
Teraz pisać może każdy, ale nie każdy jest na tyle kreatywny, żeby wymyślić coś oryginalnego, więc pasożytują na tak zwanych bestsellerach, wysilając się na wymyślenie niektórych elementów, z czego wychodzi dość grafomańska, zmiksowana papka coraz bardziej hm... nie moralna i coraz ohydniej pokazująca stosunki damsko- męskie i nie tylko. Problem w tym, że owa papka staje się kolejnym młodzieżowym bestsellerem i staje się obowiązkową lekturą dla każdego szanującego siebie i swoją pracę krytyka literackiego i mola książkowego.
Wendy jest zwykłą dziewczyną. Jej matka, Kim, wylądowała w psychiatryku kiedy próbowała zabić dziewczynę, kiedy miała sześć lat, twierdząc, że jest potworem, bo zabiła jej dziecko. Faktycznie, Wendy miała być chłopcem. Dziewczyna mieszka ze swoim starszym bratem Mattem i ciotką Maggie, ale często się przeprowadzają, ponieważ Wendy wywalają z kolejnych szkół. Ma też problemy z samą sobą, ponieważ ma zdolność perswazji – patrzy ludziom w oczy a ci robią tak, jak ona chce, jednak czuje się z tym źle. Pewnego dnia dziewczyna z jednej ze szkół poznaje chłopaka, Finna. Mówiąc językiem pisarki, jest bardzo sexy i w ogóle, idzie z nią na dyskotekę, tańczy z nią, ona się zakochuje i tak dalej, ale pewnego razu przychodzi do niej... uwaga, przez okno. I zaczyna wygadywać różne dziwne rzeczy, typu, że ona jest Tryllem, pewną dziwną odmianą trola. Okazuje się bowiem, że owe Trylle podrzucają swe dzieci bogatym rodzinom, by te wychowały ich. Później, kiedy ci zorientują się, kim są, tropiciele, do których należy Finn, odprowadzają ich do miasteczka Tryllli, zabierając ze sobą cały majątek. Tak też jest z Wendy. Jednak ona na początku ma opory, ale później, kiedy wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować i w dodatku napada ją tajemnicza organizacja, Vittra. Kiedy Finn ją przywozi, okazuje się, że jest królewną, córką królowej Elory. Sama Elora jest zjadliwa i sprawia wrażenie, jakby w ogóle Wendy ją nie obchodziła. W pałacu snuje się kilka intryg, a dziewczyna odkrywa tajemniczy pokój, w którym królowa trzyma swoje obrazy – wróżby, nie wiadomo co oznaczające. Wkrótce związek Finna i Wendy zaczyna ożywiać się, tak samo jak przyjaźń Wendy i Willi oraz Wendy i Ryhsa, który okazuje się być maksklingiem, czyli człowiekiem, prawdziwym synem Kim. Na końcu mamy jeszcze bal, z okazji powrócenia królewny i wtedy zaczyna się tylko coś dziać. Wtarga Vittra z wojskiem, by porwać królewnę, ale jej przyjaciele – Tove i Ryhs, a także ukochany Finn ratują jej życie. Jednak później Wendy postanawia uciec do swojego domu z Ryhsem. Na tym kończy się ta trzytustronicowa powieść.
Już od początku wiedziałam, że ta książka będzie miksem kilku innych powieści, jakie miałam zaszczyt przeczytać: saga „Zmierzch” Meyer,cykl o Harrym Potterze Rowling, oraz „Skrzydła Laurel” Aprelinne Pike. Do podobieństw do „Zmierzchu” należą: wchodzenie przez okno, ratowanie dziewczyny ze wszystkiego, różne dary, organizacja, która chce mieć główną bohaterkę w swoich szeregach, główna bohaterka jest również fajtłapą, narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, w Ameryce mieszkają jakieś potworki, które nie chcą być z ludźmi. Z Harry'ego jest tu tylko skomplikowane życie rodzinne, a z „Skrzydeł....” problem podrzutków. Sama Autorka nie wysiliła się z pomysłowością.
Zacznę chyba od plusów, bo naprawdę w moim interesie nie leży obrażanie kogokolwiek, szczególnie fanek, których jest mnóstwo. Okładka jest ładna, ciekawa i niewątpliwie oryginalna. W żadnej z innych książek nie przeczytałam o kimś, kto jest w szpitalu dla psychicznie chorych, a także o tajemniczych miłostkach królowej. Autorka używa także lekkiej, młodzieżowej mowy, co także dobrze wpływa na odbiór tekstu.
Jednak minusów jest więcej. Miłość Wendy i Finna jest idealna i gorąca, a ona myśli wciąż o tym, jak przystojnie wygląda ten jej Finn, oh, oh Boże. Główna bohaterka też nie zdobyła mojej sympatii. Autorka widocznie nie chciała stworzyć drugiej Belli, ani też kogoś w stylu Lary Croft, co książce zdecydowanie nie wyszło na dobre. Czasem (szczególnie w scenach z Finnem) zachowuje się jak Julia z „Romeo i Julii”, innym razem jest beznadziejnym dziwadłem, czasem znów skandalistką, zwykłą nastolatką albo totalnym kozakiem. Wyszła z tego pusta, bezbarwna postać bez bogatej psychiki. Inne postacie także są nudne i nijakie, snujące się po kartach książki jak cienie po ścianie. Brakuje tam ciekawych opisów osobowości, opisy miejsc są suche i bez polotu,a większość scen i dialogów pachnie mocnym nadciąganiem. Tajemnice i niedopowiedzenia jakieś są, ale człowieka nie interesuje prawda, bo wydaje się, że wytłumaczenie pasuje do zaistniałej sytuacji. Na szczęście książka nie jest długa i można przez to jakoś przebrnąć, ostatecznie skusić się na następny tom. Czasami niesamowicie zanudza (szczególnie w scenach Wendy&Finn) , męczy, czasami można znieść. Dla mnie, osóbki bardzo wybrednej pod względem literatury, całość jest bardzo infantylna, ot, coś na dość przeciętnego bloga czternastoletniej fanki Justina Biebera i Kristen Stewart.
Trzeba jednak przyznać, że autorka jest osobą młodą, a trylogia o Tryllach jest jej debiutem, więc można jej wybaczyć wszystkie niedoskonałości, których nie jest mało (wręcz przeciwnie). Miejmy nadzieję, że z czasem odejdzie od schematycznych, powielanych na kilometrach papieru książek,by zająć się prawdziwą literaturą. Dlatego, po głębszej analizie, pomyślałam, że nie powinnam być taka ostra dla tej powieści. Mimo tego, że mój mózg był zły, że podczas czytania nie musiałam go używać, historyjka jako bajka bez morału mogłaby przez jakiś czas istnieć, bo całkiem nieźle się czyta.
Problem w tym, że książka za kilkanaście lat zostanie zapomniana – bo ludzie aż tacy głupi nie są, żeby nie zauważyć, że nie tylko inni – trolle tak jak Wendy – istnieją na świecie. Inni, lepsi pisarze też.

Tytuł: „Zamieniona”
Autor: Amanda Hocking

Moja ocena: 1,5/10 

(recenzja bardzo archiwalna) 

8 komentarzy :

  1. O, jejku, tak zła książka? Miks powieści, paranormal, słaba okładka... Widzę, że w książce nagromadziło się naprawdę sporo rzeczy, których nie przełknę... Dziękuję za ostrzeżenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojoj nie miło wspominam książkę. Strasznie irytująca... Pierwszy akapit-świetny! Twój ironiczny humor wywołał uśmiech na mojej twarzy. Jeżeli jestes masochistką to czytaj kolejne tomy- ja przeczytałam wszystkie mając nadzieję na coś,,, lepszego. Wielki był mój zawód.

    OdpowiedzUsuń
  3. Paranormal? Ja podziękuję :) Tym bardziej, że ocena bardzo kiepska :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A zauważyłaś, że to właśnie Amber głównie wydaje tę paranormalną papkę? Nawet kijem bym tej książki nie dotknęła...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam całą trylogię i pierwszy tom również nie wywarł na mnie zbyt pozytywnego wrażenia. Drugi za to podobał mi się znacznie bardziej. Trzeci trochę mniej, jednak całą serię mogę określić jako przeciętna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówiąc krótko - takie książki omijam szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasem czytam paranormale tak dla odmóżdżenia, to na tą książkę w życiu się nie skuszę...
    Kiedyś się nad nia zastanawiałam, teraz dziękuję tacie, że nie dostałam w tamtym miesiącu kieszonkowego...

    thousand-magic-lifes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubię paranormal romance. Owszem, czasem trafi się jakaś dobra książka z tego gatunku, ale jednak dość rzadko. Za tę podziękuję na pewno :D

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!