czwartek, 28 sierpnia 2014

Pech chodzi po pisarzach. Recenzja książki

Czasem po wielkich emocjach trzeba ochłonąć. Po jakimś widowiskowym filmie albo jakiejś książce, która fascynuje tak bardzo, że nie można się po prostu oderwać, trzeba ostudzić emocje. Słuchając na przykład muzyki albo czytając inną, o wiele skromniejszą książkę. Czasami też jest tak, że chce się jeszcze więcej euforii i zainteresowania, więc sięga się po książkę innego, ale równie dobrego Autora i zagłębia w lekturze.

Po "Czasie honoru", książce, a właściwie dwóch książkach, które po prostu opętały mnie, postanowiłam wrócić do kryminałów, do dwóch, jak sądzę, najlepszych Autorek tych książek, szczególnie że w moje łapki wpadła jedna z najnowszych powieści z cyklu o Maggie O'Dell, sympatycznej agentki specjalnej FBI. Ot, jak się na człowieku odbijają tematy wojenne. No ale to szczegół. Ponieważ tytuł przypominał mi film "Czarny Czwartek" (Janek Wiśniewski padł!), zabrałam się z przekonaniem, że to będzie niesamowicie dobra rzecz. Ta pisarka jest przecież bardzo dobra marka, jak sądziłam po wcześniejszych powieściach. Miałam nadzieję, że chociaż powieść nie jest gruba, to znów wybiorę się na polowanie na psychopatycznego mordercę. Miałam nadzieję.

W gigantycznym centrum handlowym Mall of America, w czasie Świąt, dochodzi do zamachu terrorystycznego. Trzy plecaki, które miały służyć czemuś innemu przynajmniej w oczach zamachowców, którzy o niczym nie wiedzieli, wybuchają, doprowadzając do maskary. Na miejsce zbrodni przyjeżdża Maggie i jej ... hm... przyjaciel Nick, który teraz jest ochroniarzem. W całą sprawę wplątana też jest pewna dziewczyna, Rebecca i Patrick, przybrany brat O'Dell. Szybko okazuje się, że sprawa ma wiele związanego z terroryzmem, polityką i dawniejszej zbrodni jeszcze sprzed WTC. Okazało się, że pewien mężczyzna towarzyszył wtedy zamachowcom, jednak nikt nie mógł ustalić jego tożsamości. W tej powieści to właśnie on stoi za atakiem na centrum handlowe, pisarka nadała mu nawet imię i nazwisko. Akcja książki, która rozgrywa się zaledwie w przeciągu kilku dni, polega na ustaleniu, kto stoi jeszcze wyżej niż ów zamachowiec i zleca to wszystko, a także unieszkodliwieniu ataku na lotnisko w Phoenix.

Największym plusem tej części jest tajemniczość i ciekawy temat. Bo przecież pisarka oparła to na faktach, jak pisała. A fakty są zdumiewające. Otóż to, że w '95 ludzie faktycznie widzieli jakiegoś trzeciego zamachowca, tylko że nikomu nie udało się dowieść, kto to był. Dlatego wszystko jest otoczone tajemniczą mgiełką, fascynującą i zmuszającą do czytania dalej. Fajnym przerywnikiem był także sam temat terroryzmu. Bo u tej Autorki miałam do czynienia tylko z psychopatycznymi mordercami.

Jednak zawiodłam się na tej książce i to ciężko. Bo weźmy bohaterów. Maggie stała się bezpłciowym stworzeniem, pozbawionym cech (wszystko, co miała najlepsze, odleciało w siną dal), Nick to tylko przystojniak, Patrick jest tylko młodym chłopakiem.. Jeszcze Rebecca zachowała nieco własnych, oryginalnych cech charakteru i nawet ją polubiłam - ot taka sympatyczna studentka z ładną fryzurą, jak widać, żywiąca do Patricka pewien rodzaj sympatii. Bogu niech będą dzięki.

Akcja zbyt porywająca nie była, jeśli oczywiście mamy porównać do innych książek tej samej pisarki. Dwieście i trzydzieści strony klepaniny o niczym. Śledztwu też zabrakło tej ciekawej, sensacyjnej strony. Po prostu pisarka pokpiła sobie temat. Pisanie bez entuzjazmu, nawet się zmuszając, nie świadczy o tym. Powieść może być niedorobiona w warstwie, na przykład, psychologicznej bohaterów, ale uważam, że książka napisana z pasją zakryje wszystkie takie defekty. Kiedy nie piszemy z pasją, tylko dlatego, że „zaczęłam, kurde, muszę skończyć”, to wyjdzie twór zupełnie nijaki tak jak tutaj. Bezbarwne, niewciągające, mało klimatyczne, szybkie, jakby pisarka chciała szybciej skończyć, a przez co mało logiczne i interesujące. Lubię wgłębiać się w fabułę, ale kiedy jest szybka, jednowątkowa i czasami śmiesznie nielogiczna, dostaję nerwicy. Rozwiązanie śledztwa nie jest jasne ani ciekawe, raczej oklepane, ale także mało mnie obchodziło. Bo przecież tak naprawdę nic się nie stało. A może coś się stało, tylko mnie to nie obchodziło? Całkiem możliwe. Pierwsze sześć powieści o Maggie było ciekawych, emocjonujących i bardzo dobrych. Dlaczego? Bo pisarka lubiła o tym opowiadać, to było dla niej ciekawe. Miała ciekawe pomysły na fabuły, pisanie sprawiało jej przyjemność. A teraz? Zorientowała się, że Maggie jest dobrą maszyną do robienia pieniędzy, więc kolejne powieści są już tylko marketingiem. Dlatego są takie kiepskie.

Język jest nudnie prosty, już o opisach wolę się nie wypowiadać, żeby jeszcze bardziej się nie rozczarować, lepiej będzie, jak o tym zapomnę. Pisarka nie ma ciekawego, porywającego stylu, barwnego słownictwa, czegoś, co by wyróżniało tę książkę. Przeciętny zasób słownictwa, przeciętne budowanie zdań, przeciętna intryga. Nie ma już tych porywających kawałków, opisów, nic. Nuda, co przyjęłam z wielkim zaskoczeniem.

Połowy ulubionych bohaterów z cyklu nie było. J.R Tully, Emma, Gwen, Julia Racine i gdzieś sobie poszli, zostawiając Maggie z tym Nickiem, który, jak już pisałam wyżej, robi się coraz bardziej masłowaty i ciotowaty. I oczywiście nigdy razem nie są, co wkurza. Boże, ile to Autorka będzie to ciągnąć? To wkurza, irytuje i coś jeszcze. Wnerwia mnie to. Nie byłoby lepiej, gdyby skończyła już ten wątek? Ot, wzięliby ślub, albo zostałby Nick zabity.

Sama sobie się dziwię, że ta recenzja jest taka krótka – w OpenOffice zajęła mi nie całe dwie strony, z czego większą część i tak poświęciłam na własne rozważania. Przecież kiedyś tak lubiłam tę pisarkę. Mistrzyni thrillera psychologicznego, pierwszy thriller w mojej rozwijającej się prężnie karierze mola książkowego. Osoby, której książki są sensem życia. I co? Najlepsze thrillery? Rozczarowało mnie bardzo i w dodatku nie było o czym pisać. Ot, pusta rzecz, coś nieciekawego. Autorce wyczerpały się pomysły? Tak naprawdę nie che jej się pisać serii? A może miała zwyczajnego pecha? Takiego pecha, który zwykle chodzi po pisarzach, że człowiek czuje się wypompowany jak balon i nie wie, co by tu napisać, bo w głowie nie ma żadnych pomysłów? Tak, często zdarza się to pisarzom. Każdemu pisarzowi.

Tytuł: „Czarny Piątek”
Autor: Alex Kava
Moja ocena: 3,5/10

(recenzja archiwalna) 

To taka tam recenzja archiwalna, ale powiedzcie mi lepiej, co myślicie o takich wcięciach? Jest lepiej? Gorzej? Mam całkowicie rozdzielić akapity? Ponieważ ciągle się waham (chociaż tak, w sumie, nie byłoby źle), powiedzcie, co o tym myślicie. 

9 komentarzy :

  1. Ja już rozdzielam akapity, bo moim zdaniem tak jest czytelniej i wygodniej, ale wcięcia też nie są złym pomysłem, kiedyś tak miałam. Co do książki - nie mój gatunek, niestety :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam jeszcze książek tej pani, ale widzę, że nie warto zabierać się przynajmniej za tę. Może kiedyś skuszę się na jej poprzednie pozycje - jeszcze zobaczę. A co do wcięć - nie są złe, trochę wygodniej z nimi, ale chyba jeszcze wygodniej by było całkiem rozdzielić akapity. No, ale to Twoja decyzja, a to nie jest aż taki problem ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcięcia według mnie są okej, ale moim zdaniem byłoby jeszcze czytelniej, gdybyś oddzielała akapity pustym wersem, żeby była 'przerwa' między nimi. Wygodniej się wtedy czyta (przynajmniej dla mnie tak jest :P).
    Powieść raczej nie dla mnie, odpuszczę ją sobie, mam już tyle książek na liście do przeczytania :) Dzięki, że zostawiłaś u mnie link do swojego bloga, jakoś nigdy nie mogę go znaleźć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do you mind if I quote a few of your posts as long as I provide credit and sources back to your blog?
    My blog site is in the very same niche as yours and my uusers would certainly benefit from some of the information you present here.
    Plwase let me know if this okay with you. Cheers!

    Here is my site: black mold over the counter yeast infection treatment pills

    OdpowiedzUsuń
  5. Polecam Ci cykl Camilli Lackberg- sama się w nim zakochałam i jeszcze zaraziłam tym moją mamę :) Książek Kavy nie znam (cóż za ignorancja) i raczej nie zacznę od Czarnego Piątku.
    Jak dla mnie- lepiej czyta się jak akapity są rozdzielone :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie czytam kryminałów więc i tak po nią nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam kiedyś jedną książkę tej pisarki, ale po tą pozycję z pewnością nie sięgnę. Jeśli chodzi o wcięcia - są dobre, ale bardziej czytelnie byłoby wtedy gdybyś rozdzieliła poszczególne części pustym wierszem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Whoa! This blog looks just like my old one! It's on a totally different topic but
    it has pretty much the same page layout and design. Outstanding choice of colors!


    Feel free to surf to my blog: best anti-aging skin care

    OdpowiedzUsuń
  9. Alex Kava jest dla mnie zbyt przereklamowana by sięgać po jej powieści... Wystarczyło mi spotkanie z pierwszymi książkami z serii. Nie wspominam tego zbyt dobrze.

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!