Wiecie
co? Mam dość nudnych, beznadziejnych książek. Książek, na
których ludzie marnują tony gigabajtów Internetu i tony papieru,
na których zbijają potworne pieniądze, żeby kupować sobie potem
jachty. Mam dość książek, które bazują na schematach. Na
stereotypach. Które nie wnoszą nic do literatury i
najprawdopodobniej zostaną zapominane za kilka lat, a strony pisarzy
wyludnione i skazane na samotne dryfowanie po Sieci. Albo, jeśli się
za bardzo postarają, skończą jak Królowie Popu Nastolatek – One
Direction i Justin Bieber. Nagrali zbyt dobre albumy, żeby dalej być
kochani przez psychofanki, które umierają teraz na widok chłopaków
z The Vamps (na szczęście dla moich uszu nie słyszałam żadnej
ich piosenki). Gdy przeglądam Internet, widzę wiele opuszczonych
blogów o "Zmierzchu", które były naprawdę starannie
przygotowywane przez fanki i faktycznie codziennie aktualizowane.
Filmy zostały nagrane i na tym wszystko się skończyło. Byłe
Króliczki Edwarda dają się krajać za wampirów z „Pamiętników
Wampirów” albo za bohatera tej książki.
Tym
razem Tris i Tobias przygotowują się na otwartą walkę z wrogiem.
Są poszukiwanymi złoczyńcami, bo ona jest Niezgodną
Niebezpieczną, a także Niezgodną Niesamowitą, a on (zaledwie) jej
chłopakiem. Nie ma już rodziców Tris, a przyjaciele często i
gęsto giną. Demonicznej Babce udaje się złapać naszą główną
bohaterkę, ale domniemany wróg pomaga jej i ocala przed śmiercią.
Wszyscy wokół polują na naszą słodką parę, a i oni gubią się
we własnych tajemnicach i powoli oddalają od siebie. Serum o
najróżniejszych zainteresowaniach leje się niczym wino z beczek,
Demoniczna Babka programuje coraz więcej żołnierzy, ludzie giną,
Serdeczność przyłącza się do walki, ale tak naprawdę zupełnie
nie wiadomo, o co chodzi. Ponoć, z tego, co udostępnia nam Autorka,
chodzi o tajemnicę, co jest za murem, zaporą, którego żaden
mieszkaniec Chicago nie może pokonać. No i na końcu. Chyba żeby
zrozumieć tą tajemnicę, muszę przeczytać trzecią część
książki, ale myślę, że wiem, co jest za tym murem. Wiecie co?
Powiedzieć wam? No to wam powiem. Normalny Świat, tak myślę. Bo
to chyba jedyne logiczne rozwiązanie tej nielogicznej zagadki.
Jakieś
plusy? Ojej. Gdybym na ocenę miała powiedzieć o tej książce coś
dobrego, pewnie dostałabym jedynkę. Jeśli cokolwiek było dobrego
w pierwszej części, to tu już tego zabrakło, jakby wbrew
zasadzie, że każda następna książka danego Autora jest lepsza.
No dobra, żeby fani tego czegoś mnie nie zabili, napiszę, że
całkiem podobała mi się postać Demonicznej Babki, przywódczyni
Erudycji. I się nie dziwię, bo często czarne charaktery wychodzą
lepiej niż postacie pozytywne.
Okładka
jest niezła, porównując do pierwszej części, a także do
trzeciej, która dopiero wpadła w moje łapki. Widzimy na niej godło
Serdeczności, zielone drzewo przyozdobione okręgiem splecionym z
liści, na dole mamy zaś zamglone, błękitne miasto. Cała okładka
jest utrzymana w przyjemnym dla oka jasnozielonym kolorku, u góry
przechodzącym w bury, przypominający zachmurzone niebo. Napisów
prawie nie ma – oprócz zwięzłej reklamy, tytułu napisanego
fajną nawet czcionką i imienia i nazwiska Autorki. Kiedy pierwszy
raz ją zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć własnym oczom: graficy z
Amber przeszli samych siebie. Ta okładka naprawdę jest niezła.
Bardzo niezła, że tak powiem niegramatycznie.
Bohaterowie?
Jacy bohaterowie? Tris jest bardziej bezbarwna niż książkę
wcześniej, ponieważ jakiekolwiek myśli i rozważania bohaterki
natury filozoficznej (jeśli można tu takie znaleźć) zostały
zastąpione przez galopującą akcję. Wciąż jakieś uciekania,
zabijania, tajne misje i przytulanki z Tobiasem, że aż się rzygać
chce. Nawet, w spokojnej, zdawać by się mogło, frakcji
Serdeczności, Autorka nie daje nam wytchnienia. Tak naprawdę nie
wiemy, kim jest główna bohaterka, poza tym, że wciąż ucieka
przed swoimi prześladowcami. Albo walczy. To samo dotyczy innych
bohaterów, bo jakoś nie mam chęci poświęcania każdemu z nich
oddzielnego akapitu. Jeśli w poprzedniej części widać było
przyjaźń między Tris a Christiną, to tutaj głębi temu wątkowi
nie dał nawet problem zabicia Willa, chłopaka dziewczyny. Pewnego
razu po prostu spotykają się i razem wyruszają na wyprawę, a
raczej na ucieczkę. A Tobias../ Zaczyna się, jak w wielu seriach
dla nastolatek, wątek „tak, tak, zróbmy to... nie, nie...”,
żeby męczyć irytować Czytelnika (czyli mnie), do końca książki.
Może dla kogoś czekanie na seks głównych bohaterów jest
fascynujący, ale dla mnie wręcz przeciwnie. Co jest w tym, do
licha, ciekawego? Poza tym nie ma o Tobiasie nic więcej. Kolejna
biała plama, proszę pani.
W
kwestii języka nie zmieniło się dużo. Dalej jest prosto, lekko i
ubogo. Pisarka przez całą pierwszą część nie wzbogaciła
swojego słownictwa, wręcz przeciwnie. Jest licho, wszystkie
postacie gadają tak samo, tymi samymi, pustymi frazesami i
sformułowaniami, nie ma ani grama opisu świata przedstawionego,
oprócz zdawkowych informacji o Serdeczności i opisów fajnie
zrobotyzowanych członków frakcji (gdyby pisarka lepiej to
opisywała, byłaby jedna z najlepszych scen w trylogii, ale
niestety). Jest jeszcze opis śmierci jakiegoś tam chłopaka, ale
ponieważ nie ma tam tego czegoś, fragment ten nie zapada w pamięć.
Opisy, opisy kobieto. Jakiś nie wiem, plener. Pociąg. Pokój, w
którym Tobias i Tris ... pieścili się. Oni chyba mają oczy i
wiedzą, że, na przykład, niebo jest niebieskie? Prawda? Zjedz więc
słownik, nawet cienki. Byle żebyś się nauczyła w końcu pisać.
Fabuła
szwankuje, i to mocno. Kompletnie nie wiedziałam, co dzieje się na
końcu książki. No jasne, jakieś dowody, że poza Murami miasta
istnieje inny świat, Demoniczna Babka tworzy własną armię,
podając ludziom specjalne serum, ale nie wiem, dlaczego każe
zabijać Niezgodnych (kiedy czytałam,było to dość oczywiste, ale
teraz już nie jest) i bada Tris, a później chce ją uśmiercić,
ale Tris oczywiście jest odratowana i ucieka. Akcja galopuje do
przodu, nawet nie zdążymy się obejrzeć, a bohaterowie już są
przesłuchiwani przez Prawych, już się zabijają, już pędzą, by
wykraść dowody, uciekają do Serdeczności... Zupełnie jak gra
komputerowa, chociaż, przepraszam, tam też jest więcej odpoczynku
niż w tej książce. Ciągle coś się dzieje, niekoniecznie ze
składem i ładem. Nie ma chwili na refleksję. Na jakieś
wyciszenie. Przecież to jest nie tylko denerwujące dla czytelnika,
ale nielogiczne. Tyle ucieczek, zabijanek i innych takich człowiek
normalny nie wytrzyma, nie tylko psychicznie, ale także fizycznie.
Chyba że Tris jest filmową killerką z karabinem maszynowym zamiast
ręki, w co wątpię. Chyba że fabuła została skondensowana do
takiej formy, by szybko i sprawnie się czytało, nastolatki
piszczały z radości, kiedy Tris obejmuje Tobiasa, a wokół schodzą
się wrogowie. I znów uciekają, znów pościg.. Znów strzelanina.
Scenariusz jakiejś bezmyślnej gry komputerowej. Do momentu, gdy
czytelnik, z obolałym od walenia w klawiaturę lub okładkę książki
czołem, opuści głowę i zamknie oczy w geście całkowitej
rezygnacji. Przynajmniej mnie się niemal tak stało.
Igrzysk
Śmierci jest jakby mniej. Szczególnie że akcja książki
jest jednak nieco inna od dziełka Collins, a i fabuła sztandarowej
trylogii młodzieńczych dystopii jest bardziej wyważona.
Barwniejsza. Ciekawsza. Mroczniejsza i zwyczajnie lepsza. Już o
bohaterach nie wspominając. Mimo że książki Collins nie są
idealne, jej postacie zapadają w pamięć, a ja już nie potrafię
powiedzieć czegokolwiek o tych z tej. I szczerze mówiąc,
wolałabym, żeby pisarka kopiowała Igrzyska, niż
pisała swoje puste i niepomysłowe wywody.
Dla
kogoś, kto już zaczął tak jak ja i ma w krwi czytanie wszystkich
rozpoczętych serii i trylogii do końca, nie ma już odwrotu. Ale
jeśli ktoś krąży wokół pierwszej części jak mucha wokół
ciasta i nie jest nastolatką, której podobał się stary, poczciwy
Zmierzch i filmy o
Igrzyskach w Panem, lepiej nie dotykać. Ja tam, chociaż muszę
niestety doczytać do końca, buntuję się niczym Tris przeciw
dyktaturze i wstawiam naprawdę niską ocenę tej powieści. I niech
mnie ścigają Nieustraszeni czy jakakolwiek inna frakcja. Co im do
tego, że ich nie lubię. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że
nie istnieją. Przepraszam.
Tytuł: „Zbuntowana”
Autor: Veronica Roth
Moja ocena: 1/10
Od razu mówię, że nie przeczytałam Twojej recenzji. Po prostu nie mogę zrobić tego w tej chwili. Z ciekawości szybko przejrzałam ją wzrokiem i zgadzam się z Tobą. Jak jeszcze Niezgodna nawet mi się podobała, to Zbuntowana to totalna porażka. Jak mam być szczera, to nie dałam rady jej przeczytać. Recenzje jeszcze przeczytam później w całości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Zbuntowana nie spodobała się także mnie. Nie jesteś sama :)
OdpowiedzUsuńKocham Twoje recenzje! Kylie, masz niesamowite pióro;) Co do tej "książki" - Veronica Roth ustanowiła nią nowe znaczenie słowa badziew. Tyle w tym temacie.
OdpowiedzUsuńSuper wstęp do recenzji - przyznaje ci rację - za dużo na rynku książek o jednym schemacie.
OdpowiedzUsuńPo serię miałam zamiar sięgnąć, ale "Zbuntowana" cieszy się samymi negatywnymi opiniami :( więc jeszcze mi do niej nie śpieszno :)
Nie czytałam i chyba nie szybko to nastąpi...
OdpowiedzUsuńOjeju. Aż tak źle? Trafiałam na wiele pozytywnych opinii na temat całej trylogii, lecz sama byłam do niej dość sceptycznie nastawiona. Ale przez to, że napisałaś, że jest mało opisów, a bohaterzy irytujący, będę pamiętać, by omijać te książki szerokim łukiem. :]
OdpowiedzUsuńMocne słowa. Książki jeszcze nie cztałam, ale cudów się po niej nie spodziewam ;p
OdpowiedzUsuńWedług mnie nie była taka straszna choć momentami tempo akcji irytowało mnie
OdpowiedzUsuńhttp://recenzje-ksiazekfilmow.blogspot.com
Ale zajebiście ją zjechałaś :D Ja mam tę serię jeszcze przed sobą i może kiedyś ją przeczytam ;))
OdpowiedzUsuńDawno już (jeśli w ogóle) nie czytałam tak dobrej i interesującej negatywnej opinii o książce.
OdpowiedzUsuńKylie, uwielbiam Cię za takie podejście, że nie owijasz w bawełnę, tylko krytykujesz, naczytałam się o tej książce samych pozytywów, a Ty uświadomiłaś mi, że może jednak to jest odgrzewany kotlet, po którego nie mam ochoty sięgać... Nie podobał mi się ani "Zmierzch", ani po "Igrzyska" nawet nie sięgnęłam, więc, cóż, nie "Niezgodna" pewnie też nie dla mnie. Puste postaci i brak opisów - nie przekonują mnie.
OdpowiedzUsuń"tą tajemnicę" mały błąd wkradł się do recenzji :) Pamiętaj patrzeć na końcówki - jest nicę więc tę
http://dzikie-anioly.blogspot.com/
Przeczytałam tylko 1 część i skapitulowałam pod koniec.
OdpowiedzUsuńDla mnie autorka za bardzo chciała wymusić u czytelnika łzy, zabijając dwie postaci. Niestety nie ma szans, żeby w tak krótkim czasie się z nimi związać i dla mnie bylo to trochę żałosne...
W tamtym momencie stwierdziłam, że odpuszczę sobie dalszą lekturę powieści Pani Roth.
Film w mojej opini był lepszy. Drugi raz uważam ekranizację za lepszą od książki!
thousand-magic-lifes.blogspot.com/
Ojej, ale pojechałaś po tej książce. Mocne słowa. Ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc przeczytałam całą trylogię i dla mnie było to coś innego. No, powiedzmy. Może taka właśnie była jej wizja? Może Veronica właśnie tak chciała przekazać coś czytelnikom?
Autorka pierwszą część napisała w bodajże wieku dwudziestu dwu lat (nie chcę skłamać, nie jestem więc pewna). Wiem tyle, że w dosyć młodym wieku zabrała się za pisanie. I wiadomo, każdy dąży do ideału. Kobieta (mogłabym ją nawet nazwać dziewczyną wcześniej) postanowiła, że napisze książkę. Udało jej się, książka odniosła tam jakiś sukces, więc pisała dalej.
Więc moim skromnym zdaniem trochę za ostro ją oceniłaś. Ale rozumiem, każdy ma swoje gusta itd... :)
Rzeczowa recenzja :) Książki nie czytałam żadnej, film mi się nawet podobał. Zastanawiam się nad tą serią. No, ale teraz mam mieszane uczucia, coraz więcej spotykam opinii negatywnych. Zobaczymy, przeczytam cześć pierwszą, a dalej pomyślimy ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPo obejrzeniu - jak dla mnie - dobrego filmu, chciałam bardzo przeczytać książkę myśląc, że będzie ona dość dobra jak na młodzieżowe książki (np. Dary Anioła czy Szeptem - w tych książkach się zakochałam)
OdpowiedzUsuńŚciągnęłam e-booka. Zaczęłam czytać fragmentami. Niczym mnie nie zachwyciła, ale chciałam przeczytać książkę.
Po twojej recenzji myślę, że to będzie książka pokroju "Czerwień Rubinu" - jak dla mnie najgorsza książka jaką przeczytałam od kilku lat.
Cóż mocno ją skrytykowałaś. Jestem teraz jeszcze bardziej zaintrygowana tą książką.
Co do Igrzysk Śmierci - bardzo dobrze zrobiony film. Przeczytałam pierwszą książkę i mogę powiedzieć, że autorka przedstawiła oryginalną historię, bardzo ciekawą, ale nie zostałam fanką jej pióra.
Wydaję mi się, że tak samo zrobiła Veronica, - przedstawiła oryginalną historię, chociaż w wielu książkach pojawia się nowe państwo na zgliszczach USA. Ocieniać mogę dopiero po przeczytaniu.
Dużo osób twierdzi, że seria jest przeciętna. Drugie tyle osób się nią zachwyca. Tak negatywnej recenzji jeszcze nie czytałam, ale uświadomiłaś mi, że nie warto się już zastanawiać czy przeczytać czy też nie :) Szkoda czasu :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam Twoją opinię na LubimyCzytać.pl i tak mocno ją podzielam, że aż musiałam to jakoś wyrazić : )
OdpowiedzUsuń