poniedziałek, 1 września 2014

75 ROCZNICA WYBUCHU II WOJNY ŚWIATOWEJ: Wytrawna lekcja patriotyzmu. Recenzja książki

1 września 1939 roku o godzinie 4.40, samoloty Luftwaffe zaczęły ostrzeliwać położone 20 km od granicy miasto Wieluń, mimo że nie było tam żadnych baz wojskowych. Pięć minut później pancernik „Schleswig-Holstein” rozpoczął ostrzeliwanie Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte, która broniła się przez 7 dni. Warszawa, przez długi czas oblężona, poddała się 28 września.
Jednak naród się nie poddał. Młodzi chłopacy, niemogący podporządkować się zasadom okupantów, walczyli – tak samo w czasach konspiracji, jak i w czasie powstania warszawskiego – o wolność. A oto, w związku z tą ważną rocznicą, recenzja wyjątkowej opowieści. Zapraszam.


Są takie książki, które zawsze pozostają sławne. Przemijają lata, a ludzie wciąż je kupują, recenzują, umieszczają na blogach, swoich profilach na Facebooku, śledzą, o ile Autor jeszcze żyje, konto tego kogoś na Twitterze, mówią.. Te szanowne, starszawe już tomy, których Autorzy już leżą dawno w trumnach, najczęściej pogryzionych już przez korniki, stają się męczyduszami polskich uczniów, którzy owe książki muszą czytać jako lektury szkolne. Większość z nich już jest nudna, niezrozumiała dla tych, którzy nie interesują się zamierzchłymi dziejami ludzkości, albo problemy w nich opisane, określane przez kochane Ministerstwo Edukacji jako „ponadczasowe” okazują się być już stare, a problemy w nich poruszone, archaiczne.Czasami, o zgrozo, nawet każą czytać ludziom jakąś, szczerze mówiąc, grafomanię. 

Są jednak także inne lektury. Ich świeżość pozostaje na długie, długie lata i kolejne pokolenia czytają je, ze świadomością, że wciąż tkwią tam idee, które nigdy nie przestaną być aktualne. Historie, które będą inspirować ludzi w różnych wiekach, a nie wygasać wraz z latami i problemami epoki. To są, tak zwane, książki ponadczasowe. Lektury szkolne, które trzeba znać i które są często atakowane w pewnych gazetach, przez pewnych publicystów, artykułami, które najczęściej zakrawają na groteskę. Jednak te książki nigdy nie będą zapomniane, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto przywróci je do łask.

Właśnie jedną z takich książek znalazłam niedawno na mojej półce. Wydanie było stare, bo dostałam ją od ciotki, która chciała mi jakoś wynagrodzić to, że przez pół roku nie oddawała mi książek, które jej pożyczyłam. Cienka, sfastrygowana książeczka, z podpisem mojego kuzyna na pierwszej stronie, niewyraźnymi fotografiami bohaterów na okładce i pożółkłymi już stronicami. Jakoś nie chciało mi się jej czytać, bo choć zajmuję się II Wojną Światową i kilka osób w mojej klasie już to czytało, jakoś nie chciało mi się zaglądać do środka. Czytałam już nieco o bohaterach, ale... Tyle było innych książek, które chciałam przeczytać, tyle książek nieczytanych piętrzyło się na strychu.. Jednak, kiedy pomyślałam sobie, że będzie to nasza lektura, więc warto ją przeczytać choćby dlatego, od razu wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać. Wciągnęła szybko jak wir.

Trójka chłopaków, harcerzy. Młodych ludzi, którzy mieli takie nieszczęście, że zaraz po ich maturze rozpętało się piekło wojny. Chłopacy, by odegrać się na Niemcach, uczestniczą najpierw w Małym Sabotażu, a później już w dywersji. Trójka osób, o zupełnie odmiennych charakterach, która współpracuje razem, by wybić jak najwięcej wrogów. Słynna akcja pod Arsenałem, mająca na celu odbicie skatowanego Rudego. Śmierć całej trójki, miłość, przyjaźń po grób. Akcje militarne, uganianie się z pistoletami, trupy po obu stronach, bohaterstwo. Wojna. Czy to nie jest pasjonujące? Ponieważ bardzo lubię historie ze strzelaniną, bohaterstwem, Polakami i Niemcami, niektóre fragmenty sprawiały, że z wrażenia ledwo mogłam oddychać. Tak! To było piekielnie ciekawe, porywające, szczególnie że bohaterowie tej książki – Rudy, Zośka i Alek (oczywiście, są to pseudonimy, ponieważ każdy, kto należał do Polskiego Państwa Podziemnego, musiał być zakonspirowany)- istnieli naprawdę. Dlatego też uroniłam kilka łezek przy śmierci Alka i Rudego (śmierć Zośki była bohaterska, czyli mało wzruszająca), jakich bym nie uroniła przy śmierci postaci literackich. Najbardziej z bohaterów polubiłam Alka. Wydawał się najsympatyczniejszy: wesoły, roztrzepany, jeszcze trochę infantylny. No ale umarł w połowie książki, niestety. Było mi z tego powodu bardzo przykro.

Gatunkowo trudno określić, co to jest. Dużo gawędy harcerskiej mającej cechy reportażu, opowieści, czasem nawet opowiadania, książki historycznej. Trudno także określić, o czym to jest. Na pewno nie o głównych bohaterach, bo przecież wydaje się, jakby byli pionkami w jakiejś upiornej grze, a nie bohaterami w całym znaczeniu tego słowa. Wydaje się, że głównym bohaterem jest wojna. To ona jest grą, w której pionkami są Niemcy i Polacy, to ona kształtowała charaktery chłopaków i bez niej nie byłoby tej opowieści.

Język jest prosty i mało obrazowy, jednak zadziwiająco ciekawy. Mimo ubogiego słownictwa jest w stylu Autorka coś, co sprawia, że opowiadana historia wciąga. Potrafi wyrazić wiele uczuć, nawet tych, które nie dopowie, ukryje, zaszyfruje. Charakteryzuje swoich bohaterów bezpośrednio, pokazuje nam ich zainteresowania i przyprawia tekst ciekawostkami. A później, gdy już oswoimy się z nimi, pokazuje nam, jak się zmieniają z młodzieży w dorosłych mężczyzn, zdecydowanych walczyć za Ojczyznę. Autor daje nam też wiele okazji do poznania bohaterów jako normalnych ludzi: snuje opowieść o kurtce Alka, pamiętniku Zośki i wielu innych sprawach. Przez to bohaterowie, choć opisani dość nieumiejętnie, ożywają w naszych oczach. Jakiś jest nawet tam humor, a całość wychodzi bardzo emocjonalnie. Czasami tak, że zatyka dech w piersi – ten smutek, ta radość, ta fascynacja.. I ten podziw dla ludzi, którzy walczyli o sprawę przegraną. Co ciekawe, w biogramach postaci pobocznych, datą śmierci najczęściej był rok 1944...

Największym minusem książki jest jej objętość, która pozostawia pewien niedosyt. Chętnie czytałabym ją, gdyby była opasłą powieścią, może nawet dokumentowi w stylu Jagielskiego, (którego reportaże o wojnach czytam z zapartym tchem) która starczyłaby na kilka dni, a nie krótkim opowiadaniem, które, zapisane dość dużą czcionką, nie zajmuje nawet stu dziewięćdziesięciu stron. Następną rzeczą, która mi się dość nie spodobała, była mała ilość realiów. Pisarz pisał to w czasie wojny i zakładał, że ludzie, którzy to będą czytać, będą znali wszystkie realia: gestapo, niemieckie gazety i wszystko inne. Dlatego pewne sprawy wydają się dość nieoczywiste z mojego punktu widzenia, osoby, która nie tylko żyje w innych czasach, ale też jest badaczem tamtych lat – powieść o II Wojnie Światowej wciąż na horyzoncie.

Chciałam napisać także kilka słów o ekranizacji, które nie oglądałam (znów powodem jest Rudy, obawiam się, że psychicznie nie wytrzymałabym scen, w którym SS-mani katują chłopaka, chociaż nerwy mam, zastanawiająco, mocne). Mimo tego ekranizacja wydaje się idealna dla młodszej młodzieży, nawet z ostatnich klas podstawówki, która, z racji, że książka niestety jest lekturą szkolną, raczej po książkę nie sięgną, a także z uwagi na wątek romantyczny, którymi przez kilka tygodni cieszyła się moja droga kuzynka. 

To jest jedna z tych książek, która jest dla różnych ludzi czymś innym. Dla mnie jest przede wszystkim niepowtarzalną, wytrawną lekcją patriotyzmu. Miłości do Ojczyzny, ale także poszanowania innych ludzi, przyjaźni aż po grób, które są możliwe do osiągnięcia nie tylko dla istot idealnych, ale także dla nas – chodzących zwykłych śmiertelników i zjadaczy chleba, którzy, w wielkiej części, urodziliśmy się i żyjemy w Pokoju.

Tytuł: „Kamienie na szaniec”
Autor: Aleksander Kamieński
Moja ocena: 8,5/10




8 komentarzy :

  1. Jakoś nie interesuje mnie zbytnio ta pozycja, czytałam już wiele recenzji i żadna mnie nie przekonała do sięgnięcia po nią..

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety książki jeszcze nie czytałam, ale oglądałam film, ponieważ byliśmy z klasą na ekranizacji w kinie. Film był świetny z paroma minusami. Jednym z nich było umniejszenie roli Alka, smutne ;/ Ogółem to w kinie się prawię popłakałam, szczególnie wtedy gdy katowali Rudego. ;-; W tym roku "Kamienie na Szaniec" będą moją lekturą, którą z pewnością pszeczytam ;3
    Pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki, które poruszają temat II wojny zawsze mnie poruszają. Te związane z walką pochłaniam, tych opowiadających o obozach nie mogę przebrnąć ("Medaliony" Naukowskiej porzuciłam po paru stronach - za dużo negatywnych emocji). "Kamienie na szaniec" wspominam bardzo miło, a czytałam je jakieś 17 lat temu :) Takie książki zostają gdzieś w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tę książkę dwa razy. Za z przejęciem, niepokojem i łzami w oczach. Myślę, że to obowiązkowa lektura dla wszystkich!!! (więc nie bez znaczenia, że znalazła się ona w spisie lektur szkolnych - przynajmniej tak było kiedyś)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Kamienie na szaniec" to klasyka i czy dobra czy nie, każdy Polak powinien ją znać

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam oczywiście. Warto byłoby sobie odświeżyć tę lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedna z książek, która wywołuje u mnie lawinę łez. Wspaniała, ponadczasowa. A najgorsze to, że prawdziwa.

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam, że czytałam ją w szkole jako lekturę, ale było to już dawno temu i powinnam do niej wrócić..

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!