poniedziałek, 28 września 2015

Barwny gobelin. Recenzja książki



Historia jest w pewnym sensie rzeczą piękną, swoim pięknem przerastającą powieści fantasy i to, jak dane epoki opisują po latach historycy, próbując skomplikowanym ludzkim losom – a co za tym idzie, także losom narodów – nadać zwartą, naukową formę. Historia jest wielką opowieścią, czasami straszną, czasami zapierającą dech w piersiach. Historia to nasz świat, chociaż inny to tak naprawdę taki sam; zwykle ze zmienionymi rekwizytami i tłem. Historia to prawdziwa niekończąca się opowieść: można znać tylko biografie wielkich królów, dowódców wojskowych czy prezydentów, ale nie wiedzieć o tysiącach bohaterów lokalnych, bohaterów, których pamięć przechowuje tylko rodzina. Tak naprawdę nigdy nie będziemy znali też wszystkich bitew, które zostały rozegrane, nie opiszemy wszystkich kampanii, które zostały stoczone, nie poznamy wielu nazwisk i dat, ale nie tylko dlatego, że zaginęły w morkach niepamięci – ludzki mózg nie zapamięta wszystkich tych informacji, a powierzchnia na książki teoretycznie zawsze jest skończona. Brutalną prawdą jest też to, że wgłębiając się w dane zagadnienia, pewne fakty, które uważaliśmy wcześniej za pewnik, okazują się uogólnieniami czy tezami, które nie mają żadnego związku z rzeczywistością; dla rasowego historyka każde poznane wydarzenie i szczegół, mający tylko dla niego jakieś znaczenie, zapoczątkowuje kilkanaście innych pytań i problemów, sprawiając, że wszystko staje się jeszcze bardziej nietrwałe i względne. Ale historia ma za to wiele plusów – rozszerza horyzonty, pogłębia wiedzę o świecie i panującym w nich zasadach, zmusza do namysłu czysto filozoficznego, pozwala się czuć kimś ważnym, panujących nad tysiącami lat dziejów, a przede wszystkim dzięki niej możemy poznać wiele pięknych opowieści. Opowieści lepszych od wszelkiego fantasy, bo życie czasami stwarza to, czego umysł nawet wybitnego twórcy nie potrafi, a koleje losów tworzą wielkich bohaterów i zdrajców, jakich niczyja wyobraźnia nie umie przywołać do życia. Jedną z takich historii są krucjaty. 

Ostatni romantyczny podbój dokonany przez średniowieczną Europę. Wojna dwóch Bogów – Jezusa i Allaha. Konflikt trwający dwieście lat, pełen heroicznych czynów jak i tych haniebnych. Barwny świat, który wytworzył się na styku dwóch tak odmiennych kultur i cywilizacji, czas, który zrewolucjonizował Stary Kontynent. Za jedwabiami, kamieniami szlachetnymi i pysznymi zbrojami rozgrywała się także gra, bez mała dająca się porównać do szachów, wtedy dla Europejczyków będącym zupełnym novum, sprowadzonym i przejętym przez Arabów od Persów. Gra zapewne brutalniejsza od tej, jaka toczy się w osławionej pod tym względem Pieśni Lodu i Ognia G.R.R Martina, znanej szczerzej jako Gra o Tron. Bo stawką nie był tron, ale przeżycie, a środkiem brutalne prawo silniejszego. Silniejszego, potrafiącego się zjednoczyć, bogatszego, mogącego liczyć na pomoc zewnątrz. I choć krzyżowcy przegrali, to do dziś w Palestynie można podziwiać ślady ich obecności – potężne, wyniosłe twierdze, otoczone grubymi murami, ślad nie do zatarcia, podkreślenie pierwiastka europejskiego w Ziemi Świętej. I groby z pochowanymi w nich opowieściami, czekającymi na opowiedzenie, na odkrycie, na fascynację. Na – można tak powiedzieć – wskrzeszenie tamtych ludzi z popiołów, na odtworzenie, klisza po kliszy, tamtego świata, który zaginął w dziejach bezpowrotnie. 

Autor, w swojej trzytomowej pracy, opus magnum swojego życia, dokonał czegoś takiego, a przynajmniej pokazał, że można. Krok po kroku, strona po stronie, odmalowuje świat krucjat szczegółowo i z widoczną pasją. W tomie tym, zaczynając od utworzenia Królestwa Jerozolimskiego, snuje opowieść o zmiennych losów tego tworu państwowego – opisując początki, wywalczanie kolejnych ziem, starania o zabezpieczenie granic i ochronę tychże przed ciągłymi napadami wrogów, złożoną politykę zagraniczną, tak niebezpieczną i ważną oraz wewnętrzne konflikty, także w rodzinie królewskiej. Przez upadek hrabstwa Edessy i niefortunną II krucjatę przechodzi do nieudanej ofensywy na Egipt oraz coraz trudniejszych kontaktów z Cesarstwem Bizantyjskim, kończąc w roku 1187 – bitwie na Rogach Hittinu, w której Saladyn podbił Jerozolimę, kończąc, jak mi się wydaje, jakąś epokę w dziejach ludzkości. Jednak nie tylko starannie i możliwie jak najbardziej chronologicznie przedstawia polityczne losy Królestwa oraz wplecione w to biografie królów, ale i podaje wiele informacji na temat codziennego życia w łacińskiej Jerozolimie. Dowiadujemy się o ustroju politycznym, przepisach prawnych, gospodarce (więcej na ten temat, jak i o sztuce oraz literaturze, będzie można przeczytać w tomie trzecim; z jednej strony taki układ wydaje się logiczny, jednak myślę, że wszystkie te kwestie powinny być w pewien sposób zebrane w jedno), ludności, strukturze społecznej a także stylu życia frankijskich elit – jak żyli, w co się ubierali, co jedli i jak spędzali wolny czas. Sporo miejsca poświęca także kwestii problemów z podróżowaniem do Ziemi Świętej, co, jak się okazuje, było pełne przesiadek i niebezpieczeństw, opisując modelową (i niezwykle drogą) wyprawę. Całość uzupełnia i ozdabia anegdotkami, wtrącanymi mimochodem pośród ważniejszych treści – koniecznie musicie poznać historię o brodzie króla Baldwina II! - i uzupełnia własnymi ocenami poszczególnych zjawisk i postaci. Postaci, jawiących się czytelnikowi jako osoby nietuzinkowe, w pewien sposób mu bliskie, ale i w większości spełniające kryteria fantastycznych herosów; postaci, o których można by napisać i powiedzieć pewnie o wiele więcej, analizując pobudki czynów i przyczyny upadku; o których trudno powiedzieć coś, co zmieściłoby się w kilku linijkach i stwierdzeniu, oceniającym jednoznacznie ich charakter. Dlatego czytając na książkę czułam wielki niedosyt i apetyt na jeszcze więcej. 

Chociaż w pewnym sensie nie mogę narzekać. Książka wypełniona jest najrozmaitszymi ciekawostkami, szczegółami i precyzyjnymi danymi. Szczegółami tak szczegółowymi, że aż budzącymi strach co do ich prawdziwości. Chcecie się dowiedzieć jak nazywali się rodzice pewnego rycerza, który wraz z królową Melisandą prawdopodobnie przyprawili rogi królowi Fulkowi d’Anjou? Albo macie ochotę poznać zakulisowe gierki małych, nieustannie kłócących się kalifów i wezyrów, łącznie z ich rodzinnymi koligacjami? Jesteście ciekawi, co doprowadziło do zguby potężną dynastię Fatymidów, od kilku wieków niepodzielnie rządzącą Egiptem? A może macie ochotę na poznanie okoliczności zdobycia Trypolisu przez krzyżowców? Zapomnieliście imiona zalotników Sybili Jerozolimskiej? Wszystkie wymienione wyżej rzeczy są w tej książce i to podane w sposób przystępny i zrozumiały, a dla osobników ze zniszczonymi historią mózgami jak ja, wręcz fascynujący. Nie wspominając już o głębokim szacunku do Autora - w latach 50. XX wieku nie było dużo dobrych opracowań na temat wypraw krzyżowych i większość podanych w książce informacji pochodzi z oryginalnych (!)  źródeł łacińskich, greckich, hebrajskich, ormiańskich i arabskich, a bibliografia w tomie trzecim ma objętość około trzydziestu stron. Osobiście opadła mi szczęka i miałam kolejny powód, by wychwalać tę książkę dalej. Nic dziwnego, że pozycja została okrzyknięta biblią miłośników i badaczy tematu, punktem wejściowym do dalszych, szczegółowych badań.

Nie zdziwcie się, kiedy powiem, że pozycję czytało mi się jak powieść i chciałam więcej – to wina języka Autora, jego wspaniałego, potoczystego, lekkiego stylu, delikatnie archaicznego i plastycznego, choć nie umniejszam także pracy tłumacza, który zna się na swoim fachu i jest osobą kompetentną do przekładu książki o takiej tematyce. I chociaż książka jest najzwyklejszą monografią, którą trzeba czytać bardzo uważnie, żeby nie przeoczyć żadnego szczegółu, nie pomieszać chronologii a także wszystkie zrozumieć, czytało mi się jak powieść. Bo Autor, stosując niekiedy historyczne terminy, bombardując datami i nazwiskami, zdaje się przeżywać to o czym pisze, czasami nawet zapędzając się w rejony podejrzanie beletrystyczne, jak w opisie bitwy na Krwawym Polu, kiedy drżałam o życie nieszczęsnego Rogera, albo w ostatnich partiach książki, kiedy Saladyn gotuje się do ostatecznego uderzenia, a Rajmund III z Trypolisu staje przed rozpaczliwym wyborem, który kosztować będzie go chorobę, a w konsekwencji śmierć. Mimo tego wszystko, nawet najtrudniejsze rozdziały, napisane są niezwykle przejrzyście, a każdy niezbędny dla zrozumienia sytuacji aspekt starannie i dogłębnie wytłumaczony. Czytanie o kolejnych posunięciach w politycznej partii szachów, kampaniach, z których każda ściskała moje serce niepokojem o losy tych, których polubiłam i zadziwiająco nieprzypadkowych zbiegach okoliczności, było więc prawdziwą – choć czasami brutalną – przyjemnością. I mimo że nie mogę napisać, że dzięki temu wszystkiemu daty i wydarzenia utrwalały się w cudowny sposób w mojej głowie, bo tak nie jest, to już nie uwierzę we większość niuansów zawartych w czymś takim jak choćby film Królestwo Niebieskie. Bo to nie jest to książka w żadnym wypadku łatwa – pomimo przejrzystości i płynności stylu, który ma za zadanie zachęcać czytelnika do powrotu do lektury, najlepiej przeczytać ją kilka razy, wciąż wyłuskując nowe, sensacyjne informacje, na nowo ją przeżywając.

Myślę, że do książki nie należy podchodzić z uprzedzeniem, charakteryzującym dzisiejszych historyków. To, że pozycja została opublikowana pół wieku temu, nie oznacza, że jest ona zła, przeterminowana. Nie twierdzę, że kilka tez zostało bardzo wiarygodnie podważonych, a ocena królów jest teraz bardziej kompleksowa i poparta nowoczesnymi, dokładniejszymi badaniami, choć mocno nie odbiega od zawartej w tej pozycji, to podejście Autora do tematu (mocno kontrowersyjnego przecież), klasyczne i wyważone, wydaje mi się właściwsze od tego, jakie próbują stworzyć badacze dzisiejsi (często na siłę próbujący zobaczyć coś tam, gdzie tego nie ma, bądź nadinterpretacji, wymykającej się zdrowemu rozsądkowi i prawom logiki). Na ogół tezy są bardzo prawdopodobne, jak również podane daty, zresztą ciężko mówić o jakiejś koszmarnej pomyłce przy takiej ilości źródeł, jakimi dysponuje Autor. Ostatecznie wszystkie spory można rozsądzić mówiąc, że wszystko działo się niemal tysiąc lat temu, przez co nasza wiedza jest ograniczona i zwykle przefiltrowana w większym lub mniejszym stopniu przez światopogląd, wiedzę i wrażliwość zarówno czytelnika jak i Autora – tak naprawdę w wielu sytuacjach do dziś musimy się domyślać pewnych spraw, o których prawdy nigdy się nie dowiemy, każda z interpretacji jest właściwa i ciekawa.

Poza tekstem głównym w książce znajduje się kilka wkładek z ilustracjami. W większości są to czarno-białe fotografie, można spotkać jednak i kolorowe grafiki. Niestety, większość z nich tematu dotyczy tylko ogólnie, czasami zupełnie jest wyrwana z kontekstu (po co, przepraszam, Fryderyk Barbarossa, jak on jest potrzebny do tomu trzeciego?); do tematu pasuje tylko powierzchownie i ogólnie. Mimo tego są to rzeczy ciekawe – fortyfikacje, wizerunki władców, czasami piękne przedmioty codziennego użytku czy liturgiczne; rzeczy, które dość ciężko jest znaleźć w Internecie czy w  popularnonaukowych opracowaniach. Szczerze mówiąc spodziewałam się raczej reprodukcji obrazów i byłam nawet trochę zła, bo z ilustracjami do słynnych bitew i innych wydarzeń jest tak, że można je znaleźć nie znając ich tytułu czy autora w pierwszym lepszym podręczniku czy pozycji łatwiejszej, o Internecie nie mówiąc. Podoba mi się więc, że tu jest inaczej, choć – na miłość Boską! – powinni byli to jakoś uporządkować. Kolejnymi dodatkami w książce są aneksy: mamy tam opisane najważniejsze źródła, z których pisząc czerpał Autor, dodatkowy tekst o bitwie pod Hittin, szeroki i łatwy w nawigacji Indeks, a także zbiór przypisów, które same w sobie są obszerną lekturą (tak właśnie powinno się robić w książce historycznej – czasem przypisów na stronie jest więcej niż tekstu, a ich brak jest skandaliczny). Bardzo przydatne i ciekawe jest kalendarium wydarzeń z całej książki, zebranych przez tłumacza, dzięki czemu nawet jeśli poplącze się nam chronologia, nie czujemy się osamotnieni i bezradni. Dodatkiem, który jednak spodobał mi się najbardziej, jest papierowy, rozkładany zestaw drzew genealogicznych bohaterów, który nie tylko pomaga takim jak ja wzrokowcom i nieudacznikom życiowym rozwikłać pogmatwane kwestie wszelkich ciotek i wujków, ale i stanowi nie lada gratkę dla osobników zafascynowanych drzewami genealogicznymi w ogóle, do jakich również się zaliczam. Forma, jaką przyjęto, jest czytelna i ciekawa, i, co najważniejsze, bardzo praktyczna – to dobra pomoc przy lekturze dla tych, którzy ominęli jakiś fragment i nie wiedzą, że Baldwin z Ibelinu to nie to samo co Baldwin III (a Baldwin I to nie to samo co Baldwin I…tu wybiegam już poza temat). Nieważne. W każdym razie ja też sobie tak pomagałam, bo nigdy nie uczyłam się arabskiego, a wszystkie imiona wrogów Franków brzmiały dla mnie tak samo i, z czystym sumieniem, mogę stwierdzić, że jak najbardziej pomogło. 

O wydaniu trudno mi cokolwiek powiedzieć, bo to wersja z lat 80., nieco już zniszczona, zresztą trudno jest powiedzieć cokolwiek na temat starych wydań, poza tym, że ładnie pachną, a na ich kartach można odnaleźć to, czego nie mają w sobie nowe książki. Kurz czasu? Klasyczny styl? A może ta śmieszna cena? W każdym razie trzeba przyznać, że książki zostały wydane bardzo starannie, z pietyzmem. Brązowa okładka, z wytłaczanym tytułem, schowana jest pod miękką obwolutą w z drobną ilustracją – na moim tomie jest to średniowieczny wizerunek dość groteskowego jeźdźca, wyobrażenie Araba czy Europejczyka na koniu, niedaleko tytułu widać także kościelną stallę, najprawdopodobniej z Bazyliki Świętego Grobu, może jednak symbolizującą rolę, jaką w losach krucjat odegrała wiara i Kościół. Tytuł i nazwisko Autora napisane są zwykłymi, ładnymi czcionkami bez udziwnień, tak samo jak grzbiet, w odcieniu zieleni z numerkiem tomu. Na blurbie umieszczono dość długi tekst, będący w połowie biogramem Autora, a w połowie czymś w rodzaju streszczenia mojej recenzji (tak zwanej recenzji), a w każdym razie poruszeniem tych samych kwestii dotyczących dzieła. I choć okładka jest już cokolwiek poszarpana, to książka dziwnie – chociaż może tylko w moich oczach – coraz bardziej pięknieje. Bo nie tylko z powodu prostoty i schludności, ale skromności; mało kto, szczególnie w czasach introligatorskich sztuczek, przypuszczałby, że za tak oszczędną okładką kryje się spory kawał nie tylko dziejów, ale pięknych, zapierających w piersiach historii, z których – gdyby Autor był prozaikiem, czego żałuję z całego serca – mogłoby powstać wiele wspaniałych książek, kolejnych powodów do niszczenia sobie mózgu przez pewną niepoprawną blondynkę z książkowego blogasia

Jeśli szukacie tu bajkowych happy endów, lepiej od razu straćcie nadzieję. Jeśli szukacie tu nieszczęścia, trafiliście pod kolejny właściwy adres. Jeśli zastanawiacie się nad losem człowieka i jego przeznaczeniem, lektura tej pozycji zrodzi w was więcej pytań – dzieje królów i Królestwa Jerozolimskiego przypominają bowiem niezwykły zbiór zbiegów okoliczności i przypadków, gdzie, jak w tragediach greckich, każdy ma przeznaczenie, którego nie może uniknąć. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś nowego, nie zawiedziecie się, a swoją wiedzą zaszokujecie znajomych, którzy kojarzą wyłącznie templariuszy, Kod Leonarda da Vinci i asasynów z RPG. I jeśli myślicie, że najpiękniejsze, najbardziej epickie opowieści są tylko w gatunku fantastycznym, a nie w zwykłym świecie, ta książka jest jak najbardziej dla was. Całość przypomina bowiem barwny gobelin, co prawda przetykany wieloma ciemnymi i krwawymi nitkami, ale nieodmiennie piękny. I, co najważniejsze, nieprawdopodobnie prawdziwy. Prawdziwy tak samo jak fakt istnienia naszej planety, kości bielejących w grobowcach i potężnych twierdz w Palestynie, od niemal tysiąca lat przypominających wszystkim, którzy je widzą, o historii czegoś, co nie trwało nawet cały wiek.

Tytuł: „Dzieje wypraw krzyżowych t.2: Królestwo Jerozolimskie i frankijski Wschód 1100-1187”
Autor: Steven Runcimann
Moja ocena: 8,5/10

3 komentarze :

  1. Książki z wątkami historycznymi lubię, ale jestem wymagająca. Na tę niestety się raczej nie skuszę. :)
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    ravenstarkbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam , ja chyba bym do takiej książki nie podseszła. Bałabym się po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chociaż nie często sięgam do podobnych lektur, to tą pozycję znam i również bardzo cenię :)
    Thievingbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!