Maria
Pawlikowska-Jasnorzewska (1891-1945) – polska poetka. Była wnuczką malarza Juliusza Kossaka,
siostrą Magdaleny Samozwaniec i kuzynką pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej. Już od
najmłodszych lat uczestniczyła w życiu artystycznym kraju – w domu jej rodziców
bywały takie osobistości jak Henryk Sienkiewicz czy Ignacy Jan Paderewski, a
młoda Maria pobierała nauki w domu, gdzie nauczyła się kilku języków i zdobyła
wykształcenie humanistyczne. Zadebiutowała sztuką, ale najbardziej znane są jej
wiersze – zdobyła przydomek polskiej
Safony czy też Safo słowiańskiej,
na cześć greckiej poetki piszącej o miłości. Jej piosenki interpretowali tacy
artyści jak Ewę Demarczyk, Czesława Niemena czy Krystynę Jandę. Jej nazwiskiem
nazwano jedną z planetoid (41114). Poezja Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej jest
aktualna do dziś i zachwyca wielu czytelników.
Na rozrzuconych poduszkach z
rajskich, jawajskich batików
umieram słodko, bez żalu, umieram cicho, bez krzyku. -
Czas za firanką ukryty porusza skrzydłem motyla,
a moje czoło znużone coraz się niżej przechyla...
Wreszcie dotykam bieguna i śnieg mi taje wśród włosów,
a końcem lakierka dosięgam trawy szumiących lianosów...
Leżę na ciepłych krajach, na gorejącym równiku
i na jedwabnych poduszkach z różnobarwnego batiku...
Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę
i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone...
Ogarniam Cię splątanego w pochmurny namiot niebieski,
i spada niebo z hałasem, jak belki, wiązania, deski,
obrzuca nas półksiężycem, słońcem, obłoków zwojem -
i tak spoczywam - okryta niebem i sercem Twoim..
umieram słodko, bez żalu, umieram cicho, bez krzyku. -
Czas za firanką ukryty porusza skrzydłem motyla,
a moje czoło znużone coraz się niżej przechyla...
Wreszcie dotykam bieguna i śnieg mi taje wśród włosów,
a końcem lakierka dosięgam trawy szumiących lianosów...
Leżę na ciepłych krajach, na gorejącym równiku
i na jedwabnych poduszkach z różnobarwnego batiku...
Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę
i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone...
Ogarniam Cię splątanego w pochmurny namiot niebieski,
i spada niebo z hałasem, jak belki, wiązania, deski,
obrzuca nas półksiężycem, słońcem, obłoków zwojem -
i tak spoczywam - okryta niebem i sercem Twoim..
Źródło: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – Poezje t.1 oprac. Matylda
Wiśniewska wyd. Czytelnik, Warszawa, 1974
Raczej gustuję w prozie, ale takie posty od czasu do czasu lubię przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Bardzo ładna poezja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo subtelny i piękny!
OdpowiedzUsuń