środa, 20 sierpnia 2014

Powieść Mistrza (i Małgorzaty). Recenzja książki

Stereotypy. Każdy zna to wyrażenie, prawda? Polacy to złodzieje, Ruscy zapijają się do nieprzytomności, wszyscy Niemcy to hitlerowcy, blondynki nie mają mózgu, moherowe berety to tylko i wyłącznie stare baby, geje są zniewieściali, prostytutki lubią to, co robią, kujony to nieżyciowe pasożyty... Cała lista mogłaby powstać, wielka część literatury ucieka w te stereotypy, bo tak łatwiej, prawda?

Biorąc do ręki tę książkę, nie wiedziałam, że to jest dzieło totalnie rozwalające wszystkie stereotypy.
Ogólnie zerkałam na nią dość nieprzychylnie, a żółte oczy kota gapiły się na mnie z czarnej okładki. No, dobra, pomyślałam, zaczynamy.

Moskwa to miasto ułożone, miasto ludzi przekonanych o tym, że nie ma świata nadprzyrodzonego. Do czasu. Dwóch literatów – młody poeta i jego szef spotykają tajemniczego człowieka, wyglądającego jak uciekinier z domu wariatów. Człowiek ów, poza przepowiedzeniem śmierci Berliozowi, wysoko postawionymi w hierarchii pewnego moskiewskiego klubu literackiego, opowiada obu historię Jezusa – którą tu nazywa się Joszuą – widzianą nie tylko z perspektywy Piłata, ale także zmienioną. Jeszua jest pozbawiony wszelkich boskich atrybutów, to taki wędrowny filozof z jednym uczniem. Dalej, przez kilkadziesiąt stron, śledzimy wszystkie sztuczki imć Wolanda i jego kompanii (w której jest również kot, Behemot). Za każdym prawie razem ofiary żartów trafią do kliniki psychiatrycznej (wyjątek to Warionucha, którego chciano przerobić na wampira – nawigatora i panie, które dały się nabrać podczas seansu czarnej magii w teatrze). Okazuje się wreszcie, że to sprawa większego kalibru: Woland to szatan, a w jego świcie jest demon pustyni, demon – pachołek i rycerz, a także bezwstydna wampirzyca Helia.
Mistrz wyrzekł się swego nazwiska i całe życie poświecił dla jednej powieści – opowieści o Piłacie. Nikt jednak nie chciał jej wydać, więc zrozpaczony Mistrz samotnie poszedł do psychiatryka, gdzie poznał Iwana, owego Iwana, który jako jeden z pierwszych spotkał Wolanda (razem Berliozem, ale temu tramwaj odciął głowę). Mistrz miał ukochaną – Małgorzatę, która postanowiła się za niego poświęcić i zgodziła się być królową na balu diabła. Dzięki temu odzyskała ukochanego już na zawsze – umarli i zamieszkali w wiecznym domku, pełnym książek.

Pozornie śmieszna historia ma drugie dno. Pozornie prowokująca historia o Piłacie ma swoje przesłanie. Trzeba być miłosiernym i wystrzegać się tchórzostwa. Piłat stchórzył – został ukarany; Małgorzata się nie bała, więc została nagrodzona. Interpretacji tego utworu jest tyle, ilu czytelników, a tak właśnie wygląda moja. Oto przypowieść, o tym, co Autor uważa za najważniejsze w życiu, o to przypowieść, która urosła do rozmiarów powieści, wzbogacona w wątki, przewrotne pomysły pisarza. Oto przypowieść, gatunek biblijny, zdeformowanym wątkiem biblijnym, o to przypowieść o tym, dlaczego nie warto się bać.

Język Autora, jest, trzeba przyznać, bardzo malowniczy. Plastyczny i poetycki, można rzec. Historia wyświetla się przed oczami czytelnika w całej swej okazałości. Narracja nie jest rozlewna, ale Autor lapidarnie ukazuje wiele szczegółów, opisuje nam ciekawie miejsce akcji. Sama historia, jak pisałam, łamie wszelkie stereotypy: nie tylko o Piłacie, Mateuszu, diable, pisarzach „z tej wielkiej półki” (szanowni bracia pisarze pokazani zostali z ironią, a nawet autoironią). Na pewno na plus zasługuje także oryginalność utworu – jeszcze nigdy nie czytałam niczego, zupełnie niczego, co byłoby tak oryginalne, inne niespotykane. Co prawda, powieść wciąga, ale nie akcja – człowiek zostaje wbity w fotel przez niepowtarzalność utworu. Nie można też oczywiście zapomnieć o czarnym humorze: tak, tu będzie go wiele, ale bez przesady. Doskonale wyważony, sprawiał, że płakałam ze śmiechu. Ah, no i ta słynne szkatułki – ja, czytelnik nieco obeznany w grubych rybach literackiego morza – zauważyłam tylko Szekspira i Biblię. Jeśli ktoś zauważył więcej, to dobrze, a jeśli jest tylko tyle..?

Niestety, minusy też są. W niektórych scenach brakowało czegoś istotnego – tak, opisów, brawo! Opisy nieba były fantastyczne, ale na tym się właściwie kończyło, dzięki czemu Autor nie uraczył nas klimacikami, które tak bardzo cenię sobie w książkach. Nastrojów nie było prawie w ogóle, oczywiście pomijając niektóre fragmenty. Nastrój grozy? Może tylko na balu, ale niezupełnie. Zresztą miałam dziwne wrażenie, że w powieści czasem panuje bałagan. Także kreacja postaci Małgorzaty i Nataszy po przemianie nie spodobała się mi za bardzo. Nie polubiłam tych postaci.

Wszyscy piszą i mówią, że to arcydzieło. Legendarny zespół The Rolling Stones nagrał piosenkę The Sympathy for the Devil, a nasz znany rodak, Adam „Nergal” Darski, ochrzcił swój zespół nie inaczej jak Behemot, ktoś napisał dalszy ciąg opowieści o przygodach Wolanda. Ludzie, czego dowiedziałam się z poniższych recenzji, popadają w ekstazę, czytając tę powieść. A ja, choć nie kwestionuję, że napisał ją Mistrz i owa powieść wypełniła całego jego życie, a także życie jakiejś tam ukochanej Małgorzaty, nie dostrzegam niej tego „czegoś” co fascynowałoby mnie. Może... może za dużo oczekiwałam po powieści, która była w mojej książce pt. „Wielcy pisarze”? Tak, chyba tak. W każdym razie mnie zdaje się, że choć opowieść owa perełką jest i spełnia wszystkie warunki arcydzieła (nieszablonowa, szkatułkowa, bez jednej interpretacji) w moich oczach wypadła jako dość średnia historia, niedorównująca możliwościom Autora.

Więc niech Mistrz z Małgorzatą piszą sobie razem w wiecznym domku, a ja podziękuję serdecznie za miłą, ciekawą gościnę i odejdę... odejdę do swojego świata, bo, jak mówiła Małgorzata, wszystko ma swój koniec.

Tytuł: „Mistrz i Małgorzata”
Autor: Michaił Bułhakow
Moja ocena: 8/10 


(recenzja archiwalna)

8 komentarzy :

  1. Posiadam tę książkę na półce w takiej pięknej czerwonej twardej oprawie i z zawartymi fragmentami, które kiedyś ujęła cenzura. Ale wciąż nie mogę jej doczytać... Cóż. Może przy najbliższej okazji się uda!

    recenzjeami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dość kusząco przedstawiasz treść książki, więc może uda mi się po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę w liceum i pokochałam ją, jest po prostu cudowna, Behemot, spirytus na balu, diabeł, och, Małgośka! :) Tylko polecać tę pozycję!

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym roku szkolnym czeka mnie czytanie tej książki, więc cieszę się, że dość wysoko ją oceniasz. :3

    ksiazkowo-ewelinowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę ją przeczytać ;D Gdy odwiedzę tanią księgarnię w Krakowie, to mój pierwszy wybór - osobisty must-have ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. To była jedna z najlepszych lektur szkolnych, jakie przyszło mi czytać w liceum. I bardzo się z tego cieszę, kolejny dowód na to, że klasyka potrafi zachwycić i nie jest to tylko widzimisię nauczycieli :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przerabiałam to dzieło w liceum. Przypuszczam, że gdybym obecnie przeczytała jeszcze raz treść tej książki, trochę inaczej bym ją interpretowała.

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka, którą od dłuższego czasu chcę przeczytać. Aż mi wstyd, że jeszcze nie sięgnęłam po tę klasykę literatury :)

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!