Z
okazji Narodowego Dnia Czytania „Trylogii” Sienkiewicza serwuję
Wam bardzo, jak na mnie, entuzjastyczną archiwalną recenzję,
(jedną z niewielu, które mi jeszcze zostały), która dla mnie,
teraz, jest jednym z najbardziej sentymentalnych wspomnień, bo teraz
zdecydowanie inaczej napisałabym to wszystko, a teraz dopisałam
tylko kilka rzeczy. Zapraszam do wchodzenia, czytania i komentowania!
(ale walnęłam reklamą!).
Nie
będę się bawić w streszczenia, bo ta recenzja ma zachęcić ludzi
do przeczytania tej książki i nie odkrywać całej fabuły. Po
drugie recenzja wynosiłaby z sześć stron, bo ta powieść to coś
z 500 stroniczek ma. Od razu napiszę, choć nie mam tego w zwyczaju,
że Autorem jest mój ukochany Henryk Sienkiewicz, a powieść to
pierwsza część "Trylogii". Uprzedzam również, że choć
recenzja jest jak najbardziej obiektywna, o wadach nie napiszę, bo
po prostu ich nie ma.
Czytałam
w wakacje. Od rana do wieczora przez jeden dzień przejechałam przez
cały tom, a później przy paciorku widowiskowo zemdlałam, waląc
łbem o krzesło. Ot, cena wciągającej książki, pod której
urokiem znajduję nawet teraz, choć minął już rok, od czasu jak
przeczytałam po raz drugi. Często w nocy mi się śni, a myśli o
tej książce powracają każdego dnia. Ukochana głównego bohatera,
piękna Helena Kurcewiczówna, poza innymi bohaterkami Sienkiewicza
jest kobietą, którą podziwiam. Moje uczesanie, warkocz na boku,
jest właśnie à la Helena Kurcewiczówna (kiedy z mamą oglądałyśmy
film, mama po prostu zgapiła tę fryzurę).
Proszę
nie gadać, że to powieść historyczna, bo to nie jest prawda, a
wie każdy, kto przeczytał i myślał przy czytaniu. To jest romans,
powieść przygodowa, coś na kształt wschodniego westernu, thrilleru, kryminału, horroru (wiedźma Horpyna, jak ja ją lubiłam... żartuję), powieść historyczna, wojenna..długo by
jeszcze wymieniać. Te wszystkie gatunki splatają się ze sobą i
tworzą wciągającą opowieść o losach bohaterów na tle
straszliwej wojny domowej, pełnego krwi konfliktu z Kozakami. Jest
to nasza duma narodowa. Przed nakręceniem polskiej wersji filmu
powstało wiele adaptacji na całym świecie, w Ameryce nawet
adaptacja komiksowa, a w 2009 dorobiono słynną nie tylko w Europie
grę komputerową cRPG "Mount&Blade:
Ogniem i Mieczem".
Jest
to jedna z najpopularniejszych książek obcych w, o ironio, Rosji i
Ukrainie.
Oś
fabuły to dość skomplikowana historia miłosna. Otóż Kozak,
Jurko Bohun i Polak, Jan Skrzetuski, starają się o rękę pięknej
kniaziówny Heleny Kurcewiczówny. Los chce, że Helena zakochuje się
w Skrzetuskim i odrzuca Kozaka. Jurko, nieszczęśliwie zakochany,
porywa dziewczynę, ale po wielu perypetiach, porwaniach i przygodach
przyjaciołom Jana – śmiesznemu szlachcicowi Zagłobie (fan wina i
posiadacz niezwykle barwnego, śmiesznego oraz ciętego języka, w
dodatku pan Zagłoba zna się na fortelach i choć odwagą nie
grzeszy, dzięki sprytowi potrafi wyprowadzić przyjaciół z każdych
tarapatów) oraz młodemu mistrzowi szabli, Michałowi Jerzemu
Wołodyjowskiemu udaje się bezpiecznie doprowadzić dziewczynę do
ukochanego. Wzięty w niewolę Jurko Bohun zostaje uwolniony a
zamachy na zdrowie (..i osobę...) Heleny zostają mu przebaczone.
Właśnie to było najsmutniejsze, bo Jurek nie był postacią
negatywną, choć czasem robił ohydne rzeczy – zabił ciotkę
Kurcewiczówny, jej synów, ludność w twierdzy Bar oraz snuł
intrygi z wiedźmą - to był bardzo wrażliwy i każdy człowiek z
odrobiną empatii czuje jego ból.
Poza
tym bohaterowie przeżywają wiele przygód. Uczestniczą w wojnie
domowej z Kozakami, Wołodyjowski niemal zabija Bohuna, bohaterowie
uczestniczą w obronie Zbaraża. Właśnie ta twierdza wiąże się
pięknym i smutnym wątkiem pana Podbipięty, Litwina i kompana pana
Zagłoby. Ów ślubował, że dopóki nie zetnie głowy trzem jadącym
obok siebie rycerzom, wzorem swojego przodka, nie ożeni się. Kiedy
nadarzyła się okazja w postaci pięknej Anusi i kiedy uciął głowy
trzem Tatarom, musiał zginąć (ożeż Sienkiewiczowi się zachciało
podrabiać G.R.R Martina!). W oblężonym Zbarażu panował głód i
obrońcy jedli mięso zmarłych z wycieńczenia koni, a za taborami
Kozaków i Tatarów znajdował się król, który nie wiedział nic
na temat stanu ludzi w Zbarażu. Jednak Podbipięcie nie udało się
tam dotrzeć. Został zauważony przez Tatarów i zabity. Mama, kiedy
oglądałyśmy film, się poryczała. Wyprzedzę fakty (uwaga,
spojler!), że Anusia umarła kilkanaście lat później, a majątki
ziemskie, które zapisał jej Podbipięta, zostały zagarnięte przez
niegodziwego księcia Bogusława Radziwiłła.
Książka,
rozpoczynająca się od pewnego pozornie nic nieznaczącego
wydarzenia i ponurego opisu Dzikich Pól, wciąga od pierwszej
strony. Autor powoli wprowadza Czytelników w świat bohaterów,
dawkując strach i poczucie zagrożenia. Człowiek z zapartym tchem
śledzi losy postaci, zagłębionych w chaosie wojny domowej, która
przybiera dla Polaków coraz bardziej niebezpieczny obrót i na
początku przechyla szalę zwycięstwa w stronę Kozaków.
Sienkiewicz w dodatku jest mistrzem kontrastów – w świecie pełnym
nieludzkich zbrodni Kozaków, gdzie miłosierdzie nie istnieje, rodzi
się wielka miłość i poświęcenie dla Ojczyzny wszystkiego:
ukochanej, życia, własnej rodziny i szczęścia. Autor
charakteryzuje postaci tak, że żadna nie jest jednoznaczna. Książę
Wiśniowiecki jest dzielny, prawy, ale jest też okrutny, nieostrożny
i samowolny. Chmielnicki, przywódca Kozaków, ma nieco racji,
podziwiamy też jego odwagę (nie bał się Rzeczpospolitej, jednej z
największych potęg w XVII!) jednak jest nielitościwy, dumny,
okrutny do granic wytrzymałości i na własny kraj sprowadza
najgorszych wrogów – Tatarów (!). Kozacy też bywają dobrymi
ludźmi, niektórzy są artystami i udają, że umieją czytać i
pisać (Jurko Bohun...), a niektórzy Polacy też nie są aniołami
(obóz pod Piławcami, prawda, gdzie panowie szlachta przeklinali
Kozaków i pili na umór). Panienki mogą być skromne jak Helena,
ale mogą flirtować z każdym jak Anusia. No i jeszcze pan Zagłoba
– patriota, mimo swoich lat strzygący uszami za pannami, lubiący
koloryzować i kłamać („Ubiliśmy Bohuna!” - chwali się po
pojedynku Wołodyjowskiego z kozackim watażką), opój i tchórz,
ale mający serce dla Heleny (uratował ją dwa razy z rąk Bohuna,
nazywał ją „córunią”), mistrz nieprzyzwoitych żartów,
wierny przyjaciel i mądrala z głową pełną fortelów.
Klimat
powieści jest taki, jaki miał być – czasem czyta się jak
najprawdziwszy horror, czasem jak doskonałą powieść historyczną,
bo Autor umie doskonale oddać klimat epoki, czasem jest to
wciągająca przygodówka ze świetną
fabułą, a niekiedy to romans (ach, ja nie jestem absolutną fanką
tego gatunku...), albo kryminał, thriller czy nawet fantasy
(duchy!). Może niektórzy nie potrafią się przebić przez styl
Autora i liczne archaizacje, ale trzeba pamiętać, że pisał to
prawdziwy geniusz mistrzowsko operujący piórem, a nie jakiś
pismaczek. Jest to powieść skonstruowana według barokowych
prawideł – przepych języka, jego nieregularność, patos przy
zwyczajności i wszystkie wymienione wyżej kontrasty, ale jest
jednocześnie lekka i ulotna. Wzruszająca. Pełna klimatu. Trzeba ją
przeczytać kilkakrotnie, żeby wyłowić choć połowę
niezauważonych
wcześniej pereł. Napisana ze świetnym wyczuciem języka, tak, że
litery uciekają nam spod oczu i historia opowiada się sama, a my
uczestniczymy w wydarzeniach. Widać, że Autor orientuje się w XVII
wieku jakby sam tam żył i wie, o czym pisze, więc oprócz
przeżycia estetycznego niezauważalnie możemy się nauczyć sporego
kawała historii ojczystej, a niedomówienia (Sienkiewicz bał się
cenzury, która mogła okaleczyć dzieło) mogą zachęcić do
samodzielnych badań.
Ja
tam nikomu nie wciskam tej książki, bynajmniej, ale gorąco
polecam, może ktoś się skusi. Jeśli ktoś nie będzie mógł
przeczytać tej książki, bo to literatura z wysokiej półki, można
zajrzeć do komiksu (niestety, jest tylko w wersji angielskiej..)
albo ewentualnie obejrzeć film. Tu ostrzegam, że ekranizacja, choć
sama w sobie jest jednym z największych osiągnięć kinematografii
polskiej i europejskiej, tylko w połowie dorównuje książce i może
wielu zniechęcić, jeśli nie skupi i nie zrozumie, o co tam biega
(to jeden z tych filmów, na które nie wystarczy patrzeć). Jeśli
spodoba ci się ta opowieść, na pewno sięgniesz po inne książki
Heńka. Bo z nim jest tak jak ze słodyczami – człowiek przeczyta,
napcha sobie głowę tymi historiami i będzie chciał więcej. Jedna
z książek, do których mam wielki sentyment.
Tytuł:
„Ogniem i mieczem”
Autor:
Henryk Sienkiewicz
Moja
ocena: 8,5/10 (recenzja archiwalna)
Wow dałaś naprawdę dużą ocenę tej pozycji.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie lubię Sienkiewicza i nie znalazła się ani jedna książka, która przypadłaby mi do gustu. Z klasyki wolę Mickiewicz i Słowackiego.
Była to też moja lektura w Gm i niestety też mnie nie wciągnęła. Jedyne co mi pasuje to to, że jest w stanie oddać doskonale klimat epoki (tak jak pisałaś) ;)
thousand-magic-lifes.blogspot.com
Ciężko chyba ocenić klasykę na 8,5? Nie lubię Sienkiewicza, pomijając "Quo Vadis". Jednak to polska klasyka i trzeba ją znać
OdpowiedzUsuńTo moja najbardziej ulubiona część Trylogii.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak strasznie dawno ją czytałam.
Nie wiedziałam, że dzisiaj jest taki dzień.
Przyznaję się bez bicia, ze nie czytałam jeszcze tej książki i na razie mnie do niej nie ciągnie. W ogóle nie przepadam za stylem Sienkiewicza, a czytanie "Quo vadis" i "W pustyni i w puszczy" nie było przyjemnym doświadczeniem.
OdpowiedzUsuńWarto by było poznać tę klasykę :D
OdpowiedzUsuńNiestety nie przebrnęłam...
OdpowiedzUsuńOgniem i mieczem było epickie i basta, ekranizacja też epicka, Bohun epicki, tag.
OdpowiedzUsuń