Rzeźbiarz, muzyk, pisarz i
malarz to zawody, które teraz wykonuje każdy, kto chce, nie tak jak
było dawniej – tylko wybrani, najlepsi. Wystarczy dłużej
przysiedzieć fałdy, mieć cierpliwość i chcieć osiągnąć dany
cel. I najważniejsze – mieć pomysł, kreatywność, by zostać
zauważonym i docenionym. Wyróżniać się czymś albo nawet być
pionierem. Teraz, w czasach kontrastów, jesteśmy zalewani
jednocześnie Wciąż Tym Samym, ale zdarzają się także powiewy
nowości, które, jeśli osiągną odpowiedni rozgłos, stają się
pożywką dla naśladowców. Jednak próbę czasu wytrzymują tylko
te najlepsze, najoryginalniejsze i najciekawsze – za jakieś sto
lat mało kto będzie pamiętał o Amandzie Hocking (pamięta jeszcze
ktoś tę panią od trylogii Trylle?), ale Suzanne Collins ma
szansę przeżycia. Mało kto kojarzy, kim była Maria
Rodziewiczówna, ale Nabokova od słynnej Lolity znają chyba
nawet ci, dla których książki nie są pasją. W malarstwie z
poprzedniego wieku znamy przede wszystkim Pabla Picassa od
zdeformowanych kształtów i – przynajmniej ja – tego skończonego
dziwaka Salvadora Dali od niepokojących Płonącej żyrafy i kultowych już rozwałkowanych zegarków z Trwałości pamięci. Z dziedziny muzyki
klasycznej warto wspomnieć chorujących na chorobę dwubiegunową
Beethovena i Cobaina, a także genialną Lisę Gerrard owiniętą
eterycznym mrokiem. Są lub byli, inni, wybitni, często
niezrozumiani, podziwami przez grono szaraków, prawdziwi nadludzie
Nietzschego. Tym ludziom chyba więcej można, bo są
artystami. Prawdziwymi.
Większość z nich żyła
tak, jak tworzyła. E.A Poe zginął tajemniczą śmiercią, Agatha
Christie zniknęła gdzieś na jakiś czas, Dali włożył na głowę
okrągłe akwarium, po czym nie mógł go zdjąć, a Picasso,
Mickiewicz i Mozart mieli mnóstwo kobiet (co skończyło się
fatalnie, przynajmniej dla tego trzeciego i prawdopodobnie
Mickiewicza też). Syn Beksińskiego, tego od strasznych, dziwnych
obrazów, popełnił samobójstwo, bo kochał śmierć. Przykłady
można mnożyć – wy na pewno podalibyście inne, ale nie
odchodzące od mojej teorii. I tak staram się pomijać geniuszów
naukowych, takiego Einsteina na przykład, albo matematyka Johna
Nasha, ciepiącego na schizofrenię – przykładów w dziedzinach
takich jak fizyka czy matematyka jest jeszcze więcej, tyle że nie
starczyłoby miejsca, a to przecież nie jest moim celem.
Zdarzali się także pisarze
nieprzeciętnego formatu, którzy na stałe zapisali się w historii
literatury, a jednak ich nazwisk nie umieszcza się z sensacyjnymi
plotkami, wyciągniętymi z mniej lub bardziej kontrowersyjnych
źródeł, które tonem przypominają plotkarskie gazety o ludziach
popkultury. Dlaczego? Ano dlatego, że ich życie było zwyczajne,
przypominało życiorysy wielu innych ludzi, oczywiście pomijając
pisanie książek, malowanie, układanie nut na pięciolinii czy
rzeźbienie i nie ma tam nic nadzwyczajnego. Takich też było wielu,
czasami niemal tak samo wybitych, jak ci, których zachowanie jest
dla niektórych kontrowersyjne. Właśnie takim pisarzem był Henryk
Sienkiewicz.
Henryk Sienkiewicz, autor
chyba najbardziej poczytnych polskich powieści historycznych, zmora
prześladująca uczniów od późnych klas podstawówki i polski
Noblista. Henryk Sienkiewicz, twórca, wespół z Mickiewiczem,
Słowackim i kilku innymi, polskiej mitologii narodowej. Henryk
Sienkiewicz, jeden z najpopularniejszych, w swoim czasie, Polaków za
Pacyfikiem. Henryk Sienkiewicz podróżnik, dziennikarz, pozytywista,
niezły historyk i - wreszcie – Henryk Sienkiewicz, człowiek.
Przedstawiam go wam i proszę o brawa.
Autor jednej z największych
powieści religijnych nie może być jednak postrzegany jako gorszy
od tamtych, bo Autor książki udowadnia, że Henryś to postać
zlożona i ciekawa. Był typem pracusia, nie przestał nawet pisać,
kiedy ukochana żona umierała na gruźlicę. Zresztą, żony miał
trzy, wszystkie Marie. Jedna uciekła z miejsca, gdzie spędzali
miesiąc miodowy, kiedy oznajmił jej, że nie jest patriotką, bo
woli wszystko, co francuskie. Miał ze swoją ukochaną trójkę
dzieci, raczej zero bękartów, bo chociaż za Heleną Modrzejewską
(to ta, która wzruszyła mieszkańców USA recytacją polskiego
alfabetu, genialna aktorka) pojechał aż do Ameryki, jego miłość
do niej była platoniczna, a i tak miał zbyt wielu konkurentów, w
tym męża aktorki. Za czasów szkolnych uczył się przeciętnie,
najlepiej szły mu polski i historia, matematyka średnio. Mimo tego
umiał doskonale niemiecki, łacinę i angielski, do Quo Vadis
męczył Platona w oryginale. Dość krytycznie wypowiadał się
o swoich książkach, rozgłos raczej go męczył, niż cieszył, bo
nie miał w sobie nic z medialnego gwiazdora, chociaż łatwo ulegał
prośbom czytelników – po histerycznych reakcjach panien,
czytających w gazecie Ogniem i mieczem i ostatecznie,
niestety, nie zabił Skrzetuskiego, nie mówiąc o tym, co działo
się wtedy, kiedy Ligia siedziała w więzieniu, a jej narzeczony,
zupełnie nie po chrześcijańsku, planował samobójstwo (dobra,
żartuję... ale Skrzetuski, Winicjusz i Ligia powinni umrzeć,
zamiast biednego Wołodyjowskiego, to fakt). Był sumienny –
zawsze pisał na zapas, by wyprzedzać publikacje w gazetach, a o
sobie mówił w kategoriach rzemieślnika. Jaki skromny. A Nobla to
dostał.
Niewątpliwie największą
zaletą książki jest jej ciekawy układ – specyficzne połączenie
kalendarium, biografii i reportażu, co jest chyba najlepszą metodą
na przedstawienie czyjegoś rozległego życia w chronologiczny i
metodyczny sposób, stosując jak najmniej sztuczek edytorskich,
odnośników i innych niepotrzebnych szczegółów. Akapity są od
siebie oddzielone sporą interlinią, pierwsze dwa słowa są
umieszczone ponad resztą, co ułatwia odszukanie interesującego
fragmentu, a całość jest podzielona według dat i uporządkowana
ściśle chronologicznie. A co znajdziemy w tekście? Poza słowami
samego Autora snującego swoją opowieść o pisarzu w sposób
niespieszny, a zarazem syntetyczny, mamy tu długie fragmenty listów
wysyłanych przez Sienkiewicza i tych, które dostawał, wyjątki z
różnych pamiętników, artykułów i recenzji, opatrzone
komentarzem biografa i pasujące do tego, o czym właśnie czytamy.
Oprócz życiorysu dużo miejsca zostało poświęcone
charakterystyce twórczości pisarza, szczególnie jej elementów, bo
przecież ta jest nierozerwalnie złączona z podróżami
Sienkiewicza, jego zainteresowaniami i osobowością. Dzięki temu
nie trzeba sięgać do innych opracowań, by mieć jak najbardziej
szeroki obraz na opisywaną postać.
Styl Autora trąca myszką i
w tym wypadku jest to zaleta, opowieść w języku specjalistycznym,
albo luźnym, popularnonaukowym, zepsułaby cały starodawny klimat
(nie zapominajmy, że Heniek żył w głównie w XIX wieku...). Język
Autora jest jednak klarowny, potoczysty, czyta się dobrze i lekko i,
mimo że nie mamy do czynienia z powieścią, w pewien sposób mamy
tu do czynienia z plastyką charakterystyczną dla literatury
pięknej, a przez trudny do zakwestionowania obiektywizm, przebija
nutka sympatii do opisywanej postaci. Autor jednak nie wprowadza, jak
ja w moich recenzjach, długaśnych dygresji na tematy poboczne,
rozbudowanych wstępów, płakania nad rozlanym mlekiem, wybrzydzania
czego się da i tego wszystkiego, przez co moje teksty mierzą sobie
po kilka metrów. Panuje tu niemiecki porządek, językowa
precyzyjność, synteza, ale jednak nie skrótowość. Wszystko jest
starannie dopracowane, każde słowo osądu dobrze przemyślane i
maksymalnie obiektywne. Nie musimy więc połykać ton niepotrzebnych
informacji, a także powtarzać często niesprawiedliwych,
subiektywnych osądów.
Indeks osób jest bardzo
rozbudowany, chyba już nie można było bardziej ułatwić
wyszukiwania konkretnych postaci, w różny sposób mających wpływ
na życie Sienkiewicza albo jakoś z nim związanych. Ku mojej uldze
na końcu książki Autor podaje wykaz źródeł, z których
korzystał, przy okazji wyjaśniając skróty używane w tekście.
Wyglądają one na wiarygodne, bardziej naukowe pozycje i te jak
najbardziej oryginalne – listy pisarza i egzemplarze
dziewiętnastowiecznych gazet, w których Sienkiewicz publikował
swoje teksty, mogę więc spać spokojnie, że nikt nie próbuje
mnie oszukać, a także błędy zostały zredukowane do minimum.
Zdjęcia zostały wyselekcjonowane, Autor zdecydował się
opublikować tylko te najciekawsze, bezpośrednio związane z
tekstem, ale nie zawsze te należące do pisarza. Możemy przyjrzeć
się twarzom ukochanej żony, dzieci, przyjaciół i rodziny pisarza.
Doskonale uzupełniają tekst, dając nam jakieś bardziej precyzyjne
wyobrażenie.
Na uwagę zasługuje także
wydanie, takie, jakie spodziewałam się po tym wydawnictwie.
Wierzchnia, papierowa okładka ma zieloną barwę nawiązującą do
serii i zdjęcie pisarza, na wewnętrznej wytłoczono nazwisko
Sienkiewicza złotymi literami, co, muszę przyznać, budzi moje
sentymentalne skojarzenia ze starymi książkami należącymi do
mamy, papier, na jakim ją wydrukowano, jest gruby, zdjęcia
natomiast najwyższej możliwej jakości. Jest minimalizm, elegancja
i jakość, co razem tworzy niezwykle wytrzymałą książkę, którą
aż chce się wziąść do ręki i zacząć czytać.
Błędy? Rzeczy, które mi
się nie podobały? Mogę tu wspomnieć o streszczeniach książek
pisarza, bo Autor relacjonuje, jakie fragmenty, jakich powieści
Sienkiewicz pisał w danym czasie i to jest, moim zdaniem, nieco
rozbudowane. Z jednej strony spojlery, ale z drugiej strony po
biografię tę, jak po każdą inną, sięgną tylko fani pisarza i
nim zainteresowani, którzy, tak jak ja, znają fabułę jego
powieści. Może się wtedy wydać dość nużące, a bardziej
niecierpliwy czytelnik pominie te fragmenty lub odłoży książkę,
tym samym nie zaznając przyjemności poznania życia tego pisarza,
już o przeczytaniu dobrej książki nie mówiąc.
Fani elektryzujących plotek
z gatunku poznawania szczegółów kolejnych romansów danego pisarza
czy innego artysty będą sądzić, że lektura nie jest warta
poznania, jednakże jestem ciekawa opinii tych, dla których
Sienkiewicz był szkolnym katem, a jego książki torturą. Dla mnie
to była odmiana i zaskoczenie – żywot jednego z najbardziej
znanych za granicą Polaków, niezaprzeczalnie jednego z najlepszych
polskich pisarzy i nieśmiertelnego artysty, okazał się zupełnie
zwyczajny – podróżował, pracował, wychowywał dzieci i na końcu
zmarł, nie doczekawszy końca I Wojny Światowej i powstania II
Rzeczpospolitej. Jednak nawet najzwyklejsze życie skrywa w sobie
wiele różnych odcieni, a najzwyklejszy człowiek może się okazać
o wiele bardziej skomplikowany, niż nam się wydawało, a odkryć to
można tylko przez zagłębianie tematu, w czym na pewno pomoże na
książka.
Autor: Jerzy Szczublewski
Tytuł: „Sienkiewicz.
Żywot pisarza”
Moja ocena: 7/10
Kolejna świetna i bardzo obszerna recenzja. Jednak za książkę podziękuję, raczej nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńmianigralibro.blogspot,com
Dzięki Tobie dowiedziałam się kolejnego ciekawego sformułowania, mianowicie: trąca myszką, w kontekście ''Styl Autora trąca myszką''. Aż musiałam zapytać się wujka gogle o co chodzi :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie samej książki, martwią mnie trochę te streszczenia książek pisarza, bowiem owe fragmenty mogą wydawać się nieco nużące w porównaniu do biografii autora. Ale nie powinno być aż tak źle :) Ja w każdym razie jestem zainteresowana tą pozycją, choć z nieco innych pobudek. Otóż chciałabym ją podarować w prezencie mojej bratanicy, która twierdzi, że Sienkiewicz jest ''męczący'' :) Być może po niniejszej pozycji zmieni zdanie na jego temat.
Twoja recenzja jest naprawdę bardzo dobra :) Ale niestety książka niekoniecznie dla mnie, więc sobie daruję :)
OdpowiedzUsuń