sobota, 11 kwietnia 2015

Zwykłe życie. Recenzja książki

Rzeźbiarz, muzyk, pisarz i malarz to zawody, które teraz wykonuje każdy, kto chce, nie tak jak było dawniej – tylko wybrani, najlepsi. Wystarczy dłużej przysiedzieć fałdy, mieć cierpliwość i chcieć osiągnąć dany cel. I najważniejsze – mieć pomysł, kreatywność, by zostać zauważonym i docenionym. Wyróżniać się czymś albo nawet być pionierem. Teraz, w czasach kontrastów, jesteśmy zalewani jednocześnie Wciąż Tym Samym, ale zdarzają się także powiewy nowości, które, jeśli osiągną odpowiedni rozgłos, stają się pożywką dla naśladowców. Jednak próbę czasu wytrzymują tylko te najlepsze, najoryginalniejsze i najciekawsze – za jakieś sto lat mało kto będzie pamiętał o Amandzie Hocking (pamięta jeszcze ktoś tę panią od trylogii Trylle?), ale Suzanne Collins ma szansę przeżycia. Mało kto kojarzy, kim była Maria Rodziewiczówna, ale Nabokova od słynnej Lolity znają chyba nawet ci, dla których książki nie są pasją. W malarstwie z poprzedniego wieku znamy przede wszystkim Pabla Picassa od zdeformowanych kształtów i – przynajmniej ja – tego skończonego dziwaka Salvadora Dali od niepokojących Płonącej żyrafy i kultowych już rozwałkowanych zegarków z Trwałości pamięci. Z dziedziny muzyki klasycznej warto wspomnieć chorujących na chorobę dwubiegunową Beethovena i Cobaina, a także genialną Lisę Gerrard owiniętą eterycznym mrokiem. Są lub byli, inni, wybitni, często niezrozumiani, podziwami przez grono szaraków, prawdziwi nadludzie Nietzschego. Tym ludziom chyba więcej można, bo są artystami. Prawdziwymi.

Większość z nich żyła tak, jak tworzyła. E.A Poe zginął tajemniczą śmiercią, Agatha Christie zniknęła gdzieś na jakiś czas, Dali włożył na głowę okrągłe akwarium, po czym nie mógł go zdjąć, a Picasso, Mickiewicz i Mozart mieli mnóstwo kobiet (co skończyło się fatalnie, przynajmniej dla tego trzeciego i prawdopodobnie Mickiewicza też). Syn Beksińskiego, tego od strasznych, dziwnych obrazów, popełnił samobójstwo, bo kochał śmierć. Przykłady można mnożyć – wy na pewno podalibyście inne, ale nie odchodzące od mojej teorii. I tak staram się pomijać geniuszów naukowych, takiego Einsteina na przykład, albo matematyka Johna Nasha, ciepiącego na schizofrenię – przykładów w dziedzinach takich jak fizyka czy matematyka jest jeszcze więcej, tyle że nie starczyłoby miejsca, a to przecież nie jest moim celem.

Zdarzali się także pisarze nieprzeciętnego formatu, którzy na stałe zapisali się w historii literatury, a jednak ich nazwisk nie umieszcza się z sensacyjnymi plotkami, wyciągniętymi z mniej lub bardziej kontrowersyjnych źródeł, które tonem przypominają plotkarskie gazety o ludziach popkultury. Dlaczego? Ano dlatego, że ich życie było zwyczajne, przypominało życiorysy wielu innych ludzi, oczywiście pomijając pisanie książek, malowanie, układanie nut na pięciolinii czy rzeźbienie i nie ma tam nic nadzwyczajnego. Takich też było wielu, czasami niemal tak samo wybitych, jak ci, których zachowanie jest dla niektórych kontrowersyjne. Właśnie takim pisarzem był Henryk Sienkiewicz.

Henryk Sienkiewicz, autor chyba najbardziej poczytnych polskich powieści historycznych, zmora prześladująca uczniów od późnych klas podstawówki i polski Noblista. Henryk Sienkiewicz, twórca, wespół z Mickiewiczem, Słowackim i kilku innymi, polskiej mitologii narodowej. Henryk Sienkiewicz, jeden z najpopularniejszych, w swoim czasie, Polaków za Pacyfikiem. Henryk Sienkiewicz podróżnik, dziennikarz, pozytywista, niezły historyk i - wreszcie – Henryk Sienkiewicz, człowiek. Przedstawiam go wam i proszę o brawa.

Autor jednej z największych powieści religijnych nie może być jednak postrzegany jako gorszy od tamtych, bo Autor książki udowadnia, że Henryś to postać zlożona i ciekawa. Był typem pracusia, nie przestał nawet pisać, kiedy ukochana żona umierała na gruźlicę. Zresztą, żony miał trzy, wszystkie Marie. Jedna uciekła z miejsca, gdzie spędzali miesiąc miodowy, kiedy oznajmił jej, że nie jest patriotką, bo woli wszystko, co francuskie. Miał ze swoją ukochaną trójkę dzieci, raczej zero bękartów, bo chociaż za Heleną Modrzejewską (to ta, która wzruszyła mieszkańców USA recytacją polskiego alfabetu, genialna aktorka) pojechał aż do Ameryki, jego miłość do niej była platoniczna, a i tak miał zbyt wielu konkurentów, w tym męża aktorki. Za czasów szkolnych uczył się przeciętnie, najlepiej szły mu polski i historia, matematyka średnio. Mimo tego umiał doskonale niemiecki, łacinę i angielski, do Quo Vadis męczył Platona w oryginale. Dość krytycznie wypowiadał się o swoich książkach, rozgłos raczej go męczył, niż cieszył, bo nie miał w sobie nic z medialnego gwiazdora, chociaż łatwo ulegał prośbom czytelników – po histerycznych reakcjach panien, czytających w gazecie Ogniem i mieczem i ostatecznie, niestety, nie zabił Skrzetuskiego, nie mówiąc o tym, co działo się wtedy, kiedy Ligia siedziała w więzieniu, a jej narzeczony, zupełnie nie po chrześcijańsku, planował samobójstwo (dobra, żartuję... ale Skrzetuski, Winicjusz i Ligia powinni umrzeć, zamiast biednego Wołodyjowskiego, to fakt). Był sumienny – zawsze pisał na zapas, by wyprzedzać publikacje w gazetach, a o sobie mówił w kategoriach rzemieślnika. Jaki skromny. A Nobla to dostał.

Niewątpliwie największą zaletą książki jest jej ciekawy układ – specyficzne połączenie kalendarium, biografii i reportażu, co jest chyba najlepszą metodą na przedstawienie czyjegoś rozległego życia w chronologiczny i metodyczny sposób, stosując jak najmniej sztuczek edytorskich, odnośników i innych niepotrzebnych szczegółów. Akapity są od siebie oddzielone sporą interlinią, pierwsze dwa słowa są umieszczone ponad resztą, co ułatwia odszukanie interesującego fragmentu, a całość jest podzielona według dat i uporządkowana ściśle chronologicznie. A co znajdziemy w tekście? Poza słowami samego Autora snującego swoją opowieść o pisarzu w sposób niespieszny, a zarazem syntetyczny, mamy tu długie fragmenty listów wysyłanych przez Sienkiewicza i tych, które dostawał, wyjątki z różnych pamiętników, artykułów i recenzji, opatrzone komentarzem biografa i pasujące do tego, o czym właśnie czytamy. Oprócz życiorysu dużo miejsca zostało poświęcone charakterystyce twórczości pisarza, szczególnie jej elementów, bo przecież ta jest nierozerwalnie złączona z podróżami Sienkiewicza, jego zainteresowaniami i osobowością. Dzięki temu nie trzeba sięgać do innych opracowań, by mieć jak najbardziej szeroki obraz na opisywaną postać.

Styl Autora trąca myszką i w tym wypadku jest to zaleta, opowieść w języku specjalistycznym, albo luźnym, popularnonaukowym, zepsułaby cały starodawny klimat (nie zapominajmy, że Heniek żył w głównie w XIX wieku...). Język Autora jest jednak klarowny, potoczysty, czyta się dobrze i lekko i, mimo że nie mamy do czynienia z powieścią, w pewien sposób mamy tu do czynienia z plastyką charakterystyczną dla literatury pięknej, a przez trudny do zakwestionowania obiektywizm, przebija nutka sympatii do opisywanej postaci. Autor jednak nie wprowadza, jak ja w moich recenzjach, długaśnych dygresji na tematy poboczne, rozbudowanych wstępów, płakania nad rozlanym mlekiem, wybrzydzania czego się da i tego wszystkiego, przez co moje teksty mierzą sobie po kilka metrów. Panuje tu niemiecki porządek, językowa precyzyjność, synteza, ale jednak nie skrótowość. Wszystko jest starannie dopracowane, każde słowo osądu dobrze przemyślane i maksymalnie obiektywne. Nie musimy więc połykać ton niepotrzebnych informacji, a także powtarzać często niesprawiedliwych, subiektywnych osądów.

Indeks osób jest bardzo rozbudowany, chyba już nie można było bardziej ułatwić wyszukiwania konkretnych postaci, w różny sposób mających wpływ na życie Sienkiewicza albo jakoś z nim związanych. Ku mojej uldze na końcu książki Autor podaje wykaz źródeł, z których korzystał, przy okazji wyjaśniając skróty używane w tekście. Wyglądają one na wiarygodne, bardziej naukowe pozycje i te jak najbardziej oryginalne – listy pisarza i egzemplarze dziewiętnastowiecznych gazet, w których Sienkiewicz publikował swoje teksty, mogę więc spać spokojnie, że nikt nie próbuje mnie oszukać, a także błędy zostały zredukowane do minimum. Zdjęcia zostały wyselekcjonowane, Autor zdecydował się opublikować tylko te najciekawsze, bezpośrednio związane z tekstem, ale nie zawsze te należące do pisarza. Możemy przyjrzeć się twarzom ukochanej żony, dzieci, przyjaciół i rodziny pisarza. Doskonale uzupełniają tekst, dając nam jakieś bardziej precyzyjne wyobrażenie.

Na uwagę zasługuje także wydanie, takie, jakie spodziewałam się po tym wydawnictwie. Wierzchnia, papierowa okładka ma zieloną barwę nawiązującą do serii i zdjęcie pisarza, na wewnętrznej wytłoczono nazwisko Sienkiewicza złotymi literami, co, muszę przyznać, budzi moje sentymentalne skojarzenia ze starymi książkami należącymi do mamy, papier, na jakim ją wydrukowano, jest gruby, zdjęcia natomiast najwyższej możliwej jakości. Jest minimalizm, elegancja i jakość, co razem tworzy niezwykle wytrzymałą książkę, którą aż chce się wziąść do ręki i zacząć czytać.

Błędy? Rzeczy, które mi się nie podobały? Mogę tu wspomnieć o streszczeniach książek pisarza, bo Autor relacjonuje, jakie fragmenty, jakich powieści Sienkiewicz pisał w danym czasie i to jest, moim zdaniem, nieco rozbudowane. Z jednej strony spojlery, ale z drugiej strony po biografię tę, jak po każdą inną, sięgną tylko fani pisarza i nim zainteresowani, którzy, tak jak ja, znają fabułę jego powieści. Może się wtedy wydać dość nużące, a bardziej niecierpliwy czytelnik pominie te fragmenty lub odłoży książkę, tym samym nie zaznając przyjemności poznania życia tego pisarza, już o przeczytaniu dobrej książki nie mówiąc.

Fani elektryzujących plotek z gatunku poznawania szczegółów kolejnych romansów danego pisarza czy innego artysty będą sądzić, że lektura nie jest warta poznania, jednakże jestem ciekawa opinii tych, dla których Sienkiewicz był szkolnym katem, a jego książki torturą. Dla mnie to była odmiana i zaskoczenie – żywot jednego z najbardziej znanych za granicą Polaków, niezaprzeczalnie jednego z najlepszych polskich pisarzy i nieśmiertelnego artysty, okazał się zupełnie zwyczajny – podróżował, pracował, wychowywał dzieci i na końcu zmarł, nie doczekawszy końca I Wojny Światowej i powstania II Rzeczpospolitej. Jednak nawet najzwyklejsze życie skrywa w sobie wiele różnych odcieni, a najzwyklejszy człowiek może się okazać o wiele bardziej skomplikowany, niż nam się wydawało, a odkryć to można tylko przez zagłębianie tematu, w czym na pewno pomoże na książka.

Autor: Jerzy Szczublewski
Tytuł: „Sienkiewicz. Żywot pisarza”
Moja ocena: 7/10

3 komentarze :

  1. Kolejna świetna i bardzo obszerna recenzja. Jednak za książkę podziękuję, raczej nie moje klimaty ;)

    mianigralibro.blogspot,com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Tobie dowiedziałam się kolejnego ciekawego sformułowania, mianowicie: trąca myszką, w kontekście ''Styl Autora trąca myszką''. Aż musiałam zapytać się wujka gogle o co chodzi :)
    Odnośnie samej książki, martwią mnie trochę te streszczenia książek pisarza, bowiem owe fragmenty mogą wydawać się nieco nużące w porównaniu do biografii autora. Ale nie powinno być aż tak źle :) Ja w każdym razie jestem zainteresowana tą pozycją, choć z nieco innych pobudek. Otóż chciałabym ją podarować w prezencie mojej bratanicy, która twierdzi, że Sienkiewicz jest ''męczący'' :) Być może po niniejszej pozycji zmieni zdanie na jego temat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja recenzja jest naprawdę bardzo dobra :) Ale niestety książka niekoniecznie dla mnie, więc sobie daruję :)

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!