Jestem z siebie dumna. Może to zabrzmi groteskowo w
zestawieniu z moimi osiągnięciami w
tym miesiącu, ale jestem dumna. W tamtym roku nie było mnie tu, a teraz jestem.
Może w złej kondycji, ale jestem. I to jest ważne i godne pochwały. Mimo to
trochę mi wstyd… Wróć. Bardzo wstyd. Wydaje mi się, że zawiodłam Was, a przede
wszystkim siebie. Chociaż to nie była zupełnie moja wina. Noc nadchodzi bardzo
szybko, ciśnienie makabryczne, no i jeszcze te wiatry, mróz i inne mało przyjemne
rzeczy. Kiedy spadnie śnieg zabarykaduję się w domu i nic nie będzie mnie w
stanie wyciągnąć. Nie cierpię zimna. Nie cierpię być zmęczona (chociaż to
uprawnia mnie do niekontrolowanego ćpania kawy). Nienawidzę zimy. I czekam za
świętami, podczas których mam nadzieję dużo czytać – odłożyłam sobie już kilka
ciekawych, smacznych cegiełek, które, mam nadzieję, będą dobre i spędzę z nimi
miłe godziny czytania pod choinką. Ale to jeszcze miesiąc, przede mną dużo
podobnych do siebie dni, mnóstwo nudnych rzeczy do zrobienia, milion sekund
ziewania i mało spania. Niezbyt zachęcająca perspektywa, również jeśli chodzi o
przyszłość tego nieszczęsnego bloga.
Ale obiecałam sobie, że się nie poddam? Obiecałam. I
narzekam tylko dlatego, że nie mam o czym pisać. Bo dokładnie tyle w tym
miesiącu się tutaj wydarzyło – nic. I raczej nie będę się tłumaczyć, bo to
robią tylko winni, ale wiele muszę zrzucić na pogodę i rzeczy, które teraz
dzieją się w moim życiu. Cóż, tak bywa. Ale się nie poddam i – nie martwcie się
– będę pisać dalej. Dobrą motywacją będzie to, że jesteście tu i czytacie, a
może nawet – kto wie – czekacie na kolejne teksty (to takie moje małe
marzenie). Ale także dlatego, że bardzo lubię to robić, przynosi mi to mnóstwo
satysfakcji i od dawna marzyłam o stworzeniu takiego miejsca, nie mam więc
zamiaru z niego zrezygnować. Przynajmniej się postaram.
Ponieważ nie ma niczego innego do omówienia, zapraszam do
podsumowania książkowego. Od razu ostrzegam, że zrecenzowanych pozycji jest
tyle co kot napłakał, ledwo mam z czego średnią wyciągnąć. Aż mi się nie chce
na to patrzeć, bo jakościowo też dobrze nie jest, bo coś się tych czytadełek
nazbierało. To też spróbuję naprawić, ale tym razem nie mogę nawet obiecać, że
będzie dobrze, bo to zależy od przeczytanych książek, nie mnie.
0/10 -
0,5/10 – 1 książka
1/10 – 1 książka
1,5/10 -
2/10 -
2,5/10 –
3/10 –
3,5/10 –
4/10 –
4,5/10 –
5/10 –
5,5/10 – 1 książka
6/10 –
6,5/10 –
7/10 –
7,5/10 –
8/10 –
8,5/10 –
9/10 –
9,5/10 –
10/10 –
Ilość recenzji: 3
Średnia: 2,3
Najlepsza książka
listopada: Aleksandra
Zaprutko-Janicka Okupacja od kuchni.
Kobieca sztuka przetrwania [recenzja]
Najgorsza książka
listopada: Stephenie
Cowell Claude i Camille [recenzja]
I tak przeczytałaś więcej książek niż ja w listopadzie :)
OdpowiedzUsuńGratuluję wyniku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Życzę lepszych książek w grudniu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Ja też mam jesiennego doła. A w święta pewnie niczego nie przeczytam. ZA to mam do przeczytania 6 e-booków w grudniu. I dwie angielskie. Oby zdążyć. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKażda przeczytana książka cieszy! :D
OdpowiedzUsuń