Nic,
co dalej napiszę, nie znaczy, że nie lubię szkoły. Uważam szkołę
za pożyteczną placówkę edukacyjną, tyle że polski system
skutecznie zniechęca uczniów do nauki. Tysiące sprawdzianów,
kartkówek, miliony gigabajtów niepotrzebnych informacji, a także atmosfera
ogólnej bylejakości, nudy i przygnębienia. Brrr. Żeby jeszcze
ktoś z własnej woli czytał książki, żeby się z kimś dało na
ten temat porozmawiać. Żeby pewne osoby znacząco nie uśmiechały
się, kiedy idę do szkolnej biblioteki, której jednym dochodem jest
makulatura... No i żeby niektóre lektury wyszły z kanonu! Albo
żeby każdy ustalał kanon książek prywatnie z określonej puli.
Albo, chociażby, nie dawali takich krótkich terminów. Marzenie
ściętej głowy, szczerze mówiąc, bo książka przeczytana pod
przymusem jest, niestety, mało warta. W każdym razie dzisiaj,
zabierając się do wskrzeszania najciekawszych, poza recenzjami,
oczywiście, rzeczy na Zakurzonych Stronicach, przestawiam Wam bardzo
subiektywną listę najgorszych lektur szkolnych z wszystkich etapów
mojej, pożal się Boże, edukacji.
Książki
w zestawieniu ułożone są mniej więcej w kolejności od najlepszej
do najgorszej.
1.
Stefan Żeromski Syzyfowe
Prace
Interesuję
się historią, więc temat tzw. noc
apuchtinowskiej
po roku 1864 nie jest mi obcy, a także bardzo mnie interesuje,
szczególnie jeśli jest zapisem wspomnień
osoby, która wtedy chodziła do szkoły. Tylko... Wykonanie. Na całą
książkę spodobał mi się tylko jeden rozdział, opisujący
spotkanie bohatera z matką, tuż przed jej śmiercią. Reszta jest
jakaś prosta, beznamiętna, nudna i pozbawiona głębszego zamysłu
artystycznego. Najgorsze jest to, że powieść została pozbawiona
widocznej osi konstrukcyjnej, czegoś, co spajałoby wszystkie luźno
pokładane wydarzenia, tworząc spójną, ciekawą całość. Wtedy,
gdyby nawet tekst zawiódł, książka nie wylądowałaby w tym
zestawieniu. A gdyby jeszcze tekst miał w sobie coś ciekawego...Eh!
2.
Bolesław Prus Lalka
Do
dziś zastanawiam się, dlaczego bohater tej książki pokochał
Izabelę Łęcką. Przecież to stworzenie nie
nadaje się do kochania! Ale
to możemy zdzierżyć, bo, jak wiemy, miłość jest ślepa. Ale w
tej książce jest więcej fatalnych wyborów – tym razem wyborów
Autora. Wątki, które powinny zostać rozwinięte, pisarz beztrosko
niemal ignorował, a te, które zanudzały, rozwijał w
nieskończoność. Wiadomo, pozytywizm: szalony wynalazca, subiekci,
kupcy, interesy, Żydzi, którzy wciskają się tam, gdzie ustępują
Polacy, biedni ludzie, którym trzeba pomóc... I tak przez niemal
całą książkę. A wszystko tak sztywne, pozbawione romantycznego
flowu, że
od nudy i nijakości, że nawet fragmenty Pamiętnika
starego subiekta nie
pomagają.
3.
Ignacy Kraszewski Stara
Baśń
Tak.
Oglądałam tę zabawną, polską superprodukcję, przy
której dość przeciętne Ogniem
i mieczem jest jak
Ida.
Książka, co wcześniej
już wiedziałam, lepsza nie jest, szczególnie kiedy szkolne
omawianie niszczy resztki mojej sympatii. Nudnawa, niezupełnie
dobrze napisana powieść Autora, który w swoim długi życiu
napisał ponad setkę (!) podobnej jakości opowieści, z których
ponad miałką przeciętność wybijają się tylko dwie, trzy. To
również zniechęca. Mimo tego zacięłam zęby i przeczytałam tę
znielubioną
powieść, jak nigdy dotąd, w ekspresowym
tempie, by jak najszybciej pozbyć się problemu. Jak wiecie, złe
książki mnie bolą, więc wyobraźcie sobie, jak bardzo
zasługiwałam na, co
najmniej, ocenę celującą!
W każdym razie wiem, że książki pisarza należy raczej omijać.
4.
Barbara Kosmowska Pozłacana
rybka
Autorka
genialnej Buby nie
miała chyba formy, pisząc tę powieść. Albo
to moja wina, bo wtedy, kiedy przymusowo musiałam przeczytać tę
książkę, wciąż przeżywałam rozwód rodziców i ciężko było
czytać o innej jedynaczce, która musi się po tym pozbierać,
powieść dotknęła rany, która, żeby się zagoić, musi być
bandażowana, a nie pogłębiana. Albo – co jest chyba
najważniejsze – przeżywając to samo, czułam się przez Autorkę
niezrozumiana. Bo inaczej przecież jest to przeżyć, inaczej
wyobrazić sobie i opisać, prawda? W każdym razie uraz do książki
pozostał, a teraz czuję
się zbyt stara, żeby to czytać.
5.
Ewa Nowak Yellow Bahama w
Prążki
Sam tytuł nie zachęca,
środek także. Jeśli tak zachowują się nastolatki, to znaczy, że
nigdy nie byłam w szkole. Nie ten język, nie takie zachowania.
Fabuła – tak jak chyba w większości powieści tej pani –
naiwna i zupełnie nieżyciowa, przynajmniej dla mnie. I jeszcze
sobie pisarka wyobraża, że o nastoletnich duszach wie wszystko...
Może czytało się lekko i nie było problemów z wyrobieniem się
na czas, ale to tylko kolejna książka świadcząca o tyn, że kanon
układają ludzie niezwiązani z edukacją, dlatego jest zupełnie
oderwany od rzeczywistości.
6. George Orwell Folwark zwierzęcy
Przygnębiająca
książka. Zupełnie przewidywalna.
I choć, nie powiem, wyniosłam kilka ważnych spostrzeżeń
dotyczących rewolucji w ogóle, to
nie porwała w ogóle. Pamiętam,
że kiedy dowiedziałam się
, że to będzie lektura mówiąca pośrednio o rewolucji
październikowej, wypożyczyłam ją już na początku roku i z
ciekawości, i żeby mieć później z
głowy.
Nie wiem dlaczego, ale odłożyłam po jakiś czterdziestu stronach i
z trudem wróciłam dopiero kilka dni przed sprawdzianem. Może
tematyka? Może forma niewesołej baśni, jaką przyjął Autor? Może
wszystko było zrobione za bardzo skrótowo? A może wszystko na raz?
Nie wiem, nie jestem w stanie powiedzieć nic, poza tym, że jedna z
niewielu lektur, z jakimi wiązałam jakieś nadzieje, zawiodła
mnie.
7.
Jerzy Szaniawski Żeglarz
Dramat
opowiadający o ludzkim zapotrzebowaniu na mity i
otwierający, nie powiem, szerokie pole do dyskusji. Problem jest
jednak z samym dramatem – przez połowę jest dość oczywisty,
prosty, ale strona po stronie do fabuły wciska się chaos. Zresztą,
sam dramat ze sobą nic nie niesie, żadnych ciekawych bohaterów,
żartów, ciekawych rozwiązań artystycznych, jaką ze sobą niesie
forma dramatu, tekstów,
jakie można by zapamiętać. Sama historia też jest pospolita i
nawet przewidywalna,
a Autorowi (ale się przechwalam) brakuje, jak twierdzicie,
właściwego
dla mnie sarkazmu. Zmusiłam się do przeczytania jednego i pół
aktu, a resztę doczytywałam w środku nocy, znów przed
sprawdzianem. Taka ze mnie pilna uczennica.
8. Maria Dąbrowska Noce i dnie
Niezwykle gruba, niczym jakaś saga fantasy, jednak wnętrze, zamiast bitew, królowych, królów i wielu innych, ukochanych przeze mnie rzeczy
wypełnia M jak Miłość
z przełomu XIX i XX
wieku. Ponieważ uwielbiam tamte lata, z radością czytałam o
pięknych sukniach bohaterek, karocach, zwyczajach i wielu innych
rzeczach. Bohaterowie, mimo że dobrze zrobieni, irytowali mnie,
szczególnie ta głupia Barbara. A jak może wytrwać w czytaniu
książki, której bohaterów chętnie potraktowałabym arszenikiem?
Zresztą, nigdy nie interesowały mnie (a to bardzo źle) czyjeś
problemy finansowe czy sercowe, nawet między żoną a mężem. Wolę,
jak się zabijają.
9.
Eliza Orzeszkowa Nad
Niemnem
Jako
książka o opisach Niemna w zimowy, paskudny dzień sprawdza się
świetnie. Tak samo, jak
opowieść o czczeniu grobów powstańców z powstania styczniowego.
Gorzej, jak na jej postawie trzeba napisać o bohaterach i o tym, co
oni tam porabiali. Co prawda, jest ich cały legion, ale łatwo ich
ze sobą pomyśleć
– przypomnijcie
dobrzy ludzie, jak nazywała się taka kobieta do złudzenia podobna
do Barbary z Nocy i dni,
o których pisałam wyżej? A ten gościu, który podrywał główną
bohaterkę? W każdym razie wyszła ona za chłopa... Nieważne.
Samemu przeczytać, zapomnieć,
a później chwalić się znajomym,
że się czytało, jest inaczej, ale być pytanym z tych wszystkich
postaci, które ciężko nazwać, bo wszystkie są podobne. Eh! Ale
opisy ładne.
10.
Frances Hodgson - Burnett Tajemniczy
Ogród
Człowiek
spodziewał się, że w tym domu będzie niewiadomoco,
jakie mroczne
tajemnice, a tam był po prostu syn właściciela
domu. W ogrodzie nie było niczego tajemniczego, chociaż tam zmarła
pewna młoda kobieta, co zainteresowało małą Kylie na tyle, by
czytać dalej. Niestety, z kartki na kartkę robiło się coraz mniej
tajemniczo, a bardziej
różowo, co już nie było takie fajne. Resztę frajdy zniszczyło
mi omawianie tej książki, a właściwie jej nieomawianie, jak to w
polskich szkołach bywa. Później, gdy próbowałam czytać, w
ramach przypominania sobie dawnych lektur, okazało się, że Mary
działa mi na nerwy i definitywnie
skończyłam swoją przygodę z tą książką. Czy żałuję?
Niekoniecznie. Autorka ma wiele innych, ciekawszych pozycji, do
których wracam nawet teraz.
Tak na prawde czytałam tylko pierwszą i ostatnią. "Syzyfowe prace" podobały mi sie. Nie rozumiem czemu jesteś taka sceptyczna, jeśli chodzi o "Tajemniczy ogród", przecież to lektura, która była przerabiana w podstawówce! Trzeba brać to pod uwage :)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie zgadzam się z umieszczeniem w tym zestawieniu "Folwarku Zwierzęcego" i "Tajemniczego Ogrodu", "Syzyfowe prace" też były zaskakująco dobre. Dodałabym za to "Starego człowieka i morze" i "Krzyżaków". Pierwsze to prawdziwy, pseudofilozoficzny koszmarek (sam stary człowiek był spoko, ale morze mnie pokonały), a "Krzyżacy" to dla mnie grafomania ubrana w kostium "powieści ku pokrzepieniu serc".
OdpowiedzUsuńReszty na szczęście nie czytałam.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Tajemniczy ogród też pozytywnie wspominam!
UsuńRaczej moja lista nie pokryłaby się z Twoją... Dla mnie "Lalka" to obok "Zbrodni i kary" najgenialniejsza lektura świata i uwielbiam ją szczerze. Ostatnia książka też była świetna, mi się ją jako dziecko czytało naprawdę miło. Na mojej liście byłby tak jak i u jednej z komentatorek "Stary człowiek...", może dodałabym też Hobbita, który mnie przerósł (jako jedyna lektura w życiu).
OdpowiedzUsuń"Lalka" i "Tajemniczy ogród" na pewno są w tym zestawieniu dla mnie dużym zaskoczeniem. Mnie natomiast bardzo brakuje tu "Krzyżaków"- najgorsza lektura ever ;D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o "Folwarku.." same pochlebne opinie, więc umieszczenie go tutaj jest dla mnie niemałym zaskoczeniem. "Tajemniczy ogród" czytałam co prawda wieki temu, ale chyba nie wspominam go jakoś tragicznie, ba! całkiem mi się podobał.
OdpowiedzUsuńHmmm... Przyznaję się szczerze, że żadnej z książek nigdy nikt nie kazał mi czytać. Folwark jest u mnie dla ochotników... Ja bym dodała 'W pustyni i w puszczy' ...
OdpowiedzUsuńSyzyfowymi pracami było przebrnięcie nawet przez streszczenie "Syzyfowych prac". :) Chociaż "Tajemniczy Ogród" mi akurat przypadł do gustu, ale jak wiadomo - o gustach się nie dyskutuje. :)
OdpowiedzUsuńJa akurat ''Lalkę'' uwielbiam. ''Syzyfowe prace'' też mi się podobały. Ale co ja tam wiem o lekturach, jak większości nawet nie przeczytałam ;) Zawsze miałam do przeczytania ciekawsze rzeczy :D
OdpowiedzUsuń"Lalka"!? Toż to świetna powieść!
OdpowiedzUsuńFolwark jako lektura? Nie spotkałam się. Osobiście jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki i uważam za jedną z tych, które znać należy.
OdpowiedzUsuńOj, z Folwarkiem Zwierzęcym nie mogę się zgodzić. Przecież ta książka jest genialna! A poza tym, wiele książek z twojego spisu widzę pierwszy raz na oczy, więc nie mogę się ustosunkować.
OdpowiedzUsuńTak to bywa z lekturami, że nie zawsze odpowiadają nam, a czytanie pod przymusem może byc męczące, nie mówiąc już o braku czasu na wszystko...
OdpowiedzUsuńGdy ja chodziłam do szkoły - niektórych wymienionych przez ciebie książek nie miałam jako lektury. Zgodzę się "Nad Niemnem" - opisy mnie dobijały, ale "Lalka" bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńJa do listy dodałabym Krzyżaków, Ogniem i mieczem oraz Potop - wiem, że to klasyki, ale podczas czytania przezywałam katusze. W życiu nie wrócę do tych pozycji.
"Nad Niemnem" to według mnie najlepsza lektura w liceum.
OdpowiedzUsuń"Lalka" o matko! To moja ukochana pozytywistyczna powieść!
OdpowiedzUsuńA ja się nie zgodzę, bo wiele z tych książek bardzo lubię. Nad Niemnem czy Noce i Dnie to bardzo wartościowe lektury nie mówiąc już o cudownej Lalce :) Są książki ponadczasowe i te wszystkie zdecydowanie się do nich zaliczają.
OdpowiedzUsuńLektury z reguły są nieciekawe. Ostatnią książkę czytałam, jak byłam małym brzdącem. Pamiętam do dziś jak mama mi ją czytała przed snem. Dlatego lubię tę książkę może dlatego, że pogłębiałam się w jej historię wcześniej, bez żadnego przymusu. Wiesz co mnie najbardziej w lekturach denerwuje? To, że najczęściej mają język prosty, jak dla dzieci ( np. Harry Potter) lub niezrozumiałą treść ( Pan Tadeusz). Jestem wymagającym czytelnikiem. Dla mnie w książce musi się bardzo dużo dziać, ale najbardziej przekonuje mnie do przeczytania styl pisania. Niestety, ale najczęściej nie można znaleźć dobrego stylu pisania w lekturach szkolnych :)
OdpowiedzUsuńhttp://dziennik-ali.blogspot.com/
Przyznam szczerzę, choć trochę ze wstydem, że przeczytać lekturę szkolną zdarza mi się bardzo rzadko. Książki, z kompletnie innej epoki, gdzie kartki już wyblakły, a literki ledwo widać - to nie dla mnie. Powinnam zabrać się teraz za "Folwark zwierzęcy", ale brak mi chęci i motywacji. Niektórych z tych lektur jeszcze nie miałam (lub zostały one wycofane). Najgorsze jest to, że później na egzaminach (lub zapewne i na maturze) wiele rzeczy będzie opierało się na tych książkach, które niestety wypadałoby znać :(
OdpowiedzUsuńz tego spisu czytałam tylko "Tajemniczy ogród" i muszę się z tobą zgodzić - miało być tajemniczo, a było różowo...
OdpowiedzUsuńA ja akurat uwielbiam "Nad Niemnem";)
OdpowiedzUsuńPrzerabiałam tylko dwie książki z Twojego zestawienia, więc za bardzo nie mogę się odnieść do całego rankingu. Mi by chyba trudno było wymienić aż 10 najgorszych lektur.
OdpowiedzUsuńWiększość osób twierdzi, że lektury są z zasady nieciekawe, jednak można wśród nich znaleźć takie perełki, książki, które wpływają na nasze życie. Niestety niektóre z nich rzeczywiście są beznadziejne. Ja do dziś nie wiem, w którym momencie moja nauczycielka widziała poczucie humoru w "Lalce"...
ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com
Tajemniczy ogród czytałam w podstawówce o 4 nad ranem przy świetle wpadającym przez okno. Więc jak widać książka bardzo mi się podobała, jest idealna dla tego przedziału wiekowego. Teraz zresztą również bym po nią sięgnęła.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, iż nad Niemnem wcale nie jest okropną książką. Tak samo jak Syzyfowe prace. Lalka jest długa i może trochę ciężka, jednak też zasługuje na chwilę uwagi. Trzeba się wczuć w każdą książkę, aby zrozumieć, jakie niesie przesłanie.
"Tajemniczy ogród" czytałam jak byłam mała i bardzo mi się podobał, ale wolałam film animowany na podstawie tej książki. Za to, gdy miałam ją jako lekturę, to skutecznie tę powieść znienawidziłam i mdli mnie, gdy tylko patrzę na półkę. Nie mam pojęcia dlaczego, bo w sumie cała historia tak z boku słyszana brzmi całkiem znośnie
OdpowiedzUsuńhttp://to-read-or-not-to-read.blog.pl/