Szkoła
czasami zła nie jest. Na przykład, kiedy są święta i siedzimy w
ciepłych domkach w czasie weekendów, świąt i wakacji,
zamartwiając się problemami książkowych bohaterów, chodząc ze
znajomymi po kawiarniach czy odpoczywając w jakiś uzdrowiskach, w
tropikach czy po prostu włócząc się z wycieczkami i aparatem po
jakichś ciekawych miejscach, o koncertach idoli nie wspominam. Ale
nieźle też jest, kiedy w wykazie lektur pojawia się coś, co
lubię, albo czytana lektura zaczyna mi się podobać. Nawet jeśli
tkwię po uszy w roku szkolnym, w jakiś smutny, deszczowy
poniedziałek – bo książka to jedno z tych uzależnień, które
wywołują mój uśmiech nawet wtedy, kiedy wszystko jest smutne. Tak
więc oto lista ulubionych lektur szkolnych – całkowicie
subiektywna, nieuporządkowana.
1.
Aleksander Fredro Zemsta
Większość
kabaretów w telewizji, czasem bardzo wyrafinowanych, nie wywołuje
tego na moich ustach, co Zemsta, chociaż chciałoby się powiedzieć,
że to wszystko już było. Jednak sceny z krokodylem i pisaniem
listu są niepodrobienia – wirtuozeria, lekkość, jakiej mogą
pozazdrościć Fredrze inni komediopisarze, błyskotliwość i
złożoność przy jednoczesnej prostocie… Okazuje się, że można,
bez żartów o seksie, które są już nudne. Za pierwszym razem
byłam zachwycona, za drugim śmiałam się jak wariatka, pamiętam.
Do dzisiaj Zemsta jest jednym z moich ulubionych dramatów, ma swoje
specjalne miejsce w mojej biblioteczce, często do niej wracam, jak
do leku na chandrę.
2.
Michaił Bułhakow Mistrz i Małgorzata
Piekielnie
oryginalna. Diabelsko pokręcona. Z bogactwem wątków, odniesień,
treści z innych wielkich dzieł literatury, z samą Biblią i
Doktorem Faustem na czele. Tu nie ma nic, co jest takie, jakim
mogłoby się wydawać. Jednak pod tym szaleństwem, rodem z
karnawałowych przebieranek we Wenecji, kryją się głębokie
pytania i filozoficzne przemyślenia, a Autor nie podaje gotowych
odpowiedzi. Czy niewiara jest grzechem? Co jest grzechem, a co –
cnotą? Powieść wcisnęła mnie w fotel, zaintrygowała, odpychała,
intrygowała i przyciągała. Byłam zafascynowana, jak mało kiedy.
I chyba nie tylko mi się podoba – w końcu zespół Nergala nazywa
się Behemoth, a The Rolling Stones nagrali Sympathy for the Devil…
Wielu
Autorów podejmowało się zadania ukazania losu pogańskich bóstw w
czasach, kiedy na Słowiańszczyźnie nastało chrześcijaństwo.
Bogów zapominanych, utopionych w rzekach, ale fascynujących. Bogów,
na których czele stał Światowid – patrzący w cztery strony
świata mężczyzna o czterech twarzach. A jeśli oni istnieli
naprawdę? Jon, chłopiec z Wioski, jest wybrany, by podążyć drogą
Światowida, śladami okrutnego chłopaka o sercu z lodu. Historia
świetnie napisana, głęboka, a jednocześnie lekka w czytaniu,
absorbująca wszystkie zmysły czytającego. Spodobało mi się to,
że powieść stawia trudne pytania, wykraczająca poza przyjęte
przez nas Tabu, dlatego nieco niewygodna. I chociaż rozmowa w klasie
nam się spaliła, wiadomo, a sama powieść nie jest tak genialna
jak Córka Czarownic, chwała szkole, że dała mi okazję przeczytać
taką dobrą książkę. Boże. Co ja napisałam?!
4.
Władysław Reymont Chłopi
Sława
Jagny żyje dłużej niż ona sama. Z drugiej strony, fajnie jest
pomyśleć, że nawet dawnej, na wsi, też były patologie. I zdrady.
I kłótnie, wraz z bójkami kobiet. A wszystko to ukazane z wielu
perspektyw, bez oceniania, z reporterskim zacięciem i wielkim
artyzmem. Zresztą, wiadomo, Noblista. Nie musiałabym tu chyba pisać
żadnego komentarza. Samo nauczenie się gwary, niemal odrębnego
języka, i napisanie tak całej książki zasługuje na szacunek. A
opisy, zwyczaje chłopskie, które Autor ciekawie pokazuje, starannie
wplecione w wątki poszczególnych bohaterów. Wciągnęła mnie
bardzo, z każdą stroną coraz bardziej – nie czytałam tylko
dlatego, by dowiedzieć się, jak to było z Jagną, choć na
początku jej postać bardzo mnie zafascynowała, szczególnie tym
zachowaniem, kochliwością i talentami. I jeszcze niech ktoś powie,
że dawniej wszystkie powieści były cnotliwe i chrześcijańskie!
W
klasie wyrastam powoli na znawcę tej sztuki – czytałam już dawno
i mogłabym czytać jeszcze tysiące razy. Mistrzostwo, szczególnie
w angielskim oryginalnie. Mroczny, ciężki nastrój, zagadkowe losy
postaci, poplątana fabuła, tragiczny koniec i wszystko, co składa
się na tę genialną sztukę. Uniwersalizm losów tytułowego
bohatera, który znalazł przecież kontynuację choćby w popularnym
serialu House of Cards, a także (zaryzykuję) w Pieśni
Lodu i Ognia , a swój rodowód ma historii, pełnej większej
lub mniejszych tyranów, zwykle przedstawianych w sposób
jednoznacznie zły. I ta kryjąca się w cieniu swojego męża lady
Makbet, niejednoznaczna, tajemnicza, mroczna kobieta z krwią na
rękach. Fascynująca do dziś. Cóż, więcej nie napiszę, bo to
trzeba przeżyć na własnej skórze.
Heńkowi
naprawdę chciało się pisać tą powieść, bardziej niż dwa
kolejne – Potop i Pana Wołodyjowskiego. Jest tu dzikość, mrok,
tajemnica, prawdziwa miłość i niezwykle okrutna wojna. Czasami
zabłyśnie nawet nieśmiało odrobinką fantastyki jak fragmenty z
wiedźmą Horpyną. Postaci są tu wyjątkowe, pan Zagłoba sypie
żarcikami, które przeszły do mowy potocznej, chwali się wyczynami
młodego oficera Wołodyjowskiego, doskonałego szermierza z zabawnym
wąsikiem i natrętem poruszania tym wąsikiem. I to wszystko w tle
najstraszliwszej, najdzikszej wojny domowej w Polsce, co prawda nieco
w zmienionej formie. Przeczytałam w jeden dzień i zemdlałam, a do
dziś powieść zajmuje dużo miejsca w moim sercu. Tylko dlaczego
Helena wolała tego sztywniaka Skrzetuskiego od Bohuna?
7.
Lucy M. Motgomery Ania z Zielonego Wzgórza
Ulubiona
lektura z podstawówki, a resztą tomów cieszyłam się jeszcze
niedawno. Ukochana książka z czasów, kiedy chłopcy byli dla mnie
pojęciem abstrakcyjnym i byłam tak niewinna, jak niewinna może być
fanka Rihanny i Jennifer Lopez. Co prawda powieść była od początku
bardzo przewidywalna, a w następnym tomie Ania i Gilbert stają się
parą, ale bardzo polubiłam Anię i ubzdurałam sobie, że byłabym
dla niej lepszą przyjaciółką niż Diana. Pisarka ma dobre, lekkie
pióro, a powieść ma swój delikatny, staroświecki klimat, pełen
ludzkich, czasem ponurych historii, pięknych domów, sukien,
opowieści i przyrody, podszyta dyskretnym mrokiem i smutkiem. Zawsze
jednak to jest świat, w którym większość historii ma szczęśliwie
zakończenie, ludzie odnajdują siebie nawzajem, a samotne dzieci
trafiają do kochających rodziców zastępczych. I to właśnie jest
piękne w tej opowieści.
8.
J.R.R Tolkien Hobbit
Wiadomo,
jestem tolkienomaniaczką, fanką Autora i wszystkiego, co w życiu
napisał, w tym może jestem trochę nieobiektywna, ale pal to licho.
Dlatego też, kiedy mieliśmy kiedyś tam Hobbita, wygrałam nawet
szkolny konkurs oparty na powieści, ale po prostu się dobrze
bawiłam – nawet tradycyjne, schematyczne omówienie lektury nie
zabiło obcowania z prologiem jednej z najważniejszych książek w
moim życiu. Chociaż i tak trzeba winić Ministerstwo za to, że dla
gimnazjum dają książkę, która powinna, moim zdaniem, należeć
do kanonu lektur podstawówki. Cóż, takie mamy klimaty.
Jedna
z tych lektur, która do dziś stoi na mojej półce i która
pociesza mnie w złych chwilach. Krytyczne spojrzenie na świat
dorosłych, tych, którzy utracili wewnętrzne dziecko, zyskując
tylko bezsens życia i jałową pustkę, które chcą czymś
zapełnić. Rzecz o przyjaźni, miłości, sensie życia,
poszukiwaniu Najważniejszego. Odświeżająca umysł filozofia –
prosta, jednak mająca więcej sensu niż wywody innych; mówię tu w
szczególności o tej przesyconej dekadencją. Głębokie spojrzenie,
przenikliwość i zamknięte w zgrabnej, przyjemnej bajce-niebajce ze
smutnym zaskoczeniem, niezwykłe spostrzeżenia. Tak, to o wiele
lepsze niż wywody pana Coelho, rzecz ponadczasowa, w dodatku piękna
i taka swojska. Chociaż pamiętam, że w szkole nie każdy zrozumiał
(wcale się nie dziwię).
10.
Henryk Sienkiewicz Quo Vadis
Mało
komu udało się tak bardzo, jak Sienkiewiczowi przywrócić magię
starożytnego Rzymu, ożywić go przed oczami czytelnika, nie
pokazując przesadnie zniekształconego obrazu – piękno i
brzydotę, oba równie widowiskowe. Prawda, że śpiewaka-wariata,
Nerona, ostatnio nieco zrehabilitowano, ostatecznie Wieczne Miasto
miało tendencje do pożarów i prawda, że Dioklecjan postawił
sobie za cel zniszczenie wszystkich chrześcijan, więc jego
prześladowania były większe od tych za czasów Nerona, jednak
zapierającego dech rozmachu wizji Autorowi należy pogratulować.
Nie przeczę, że przez sentymentalizm wątek romantyczny zawalił,
ale zawsze są genialni Chilon i Petroniusz, no i oczywiście Neron.
Czasami wątki się rwą, ale dałabym wszystko za piękne opisy uczt
i znajomość tamtych czasów, miłość do nich, jakie ma Heniek.
Tak, największa powieść Autora ma w sobie to coś, że zapewne
będzie przyciągać kolejnych czytelników, a może niektórych
zachwyci. Mnie oczarowała. Świadczyć może o tym zaczytany
egzemplarz i moja opinia na forum klasy, jedna z niewielu
pozytywnych…
Nigdy nie czytałam "Quo Vadis", aż wstyd! A Sienkiewicza po prostu uwielbiam. Podwójny wstyd :). U mnie nr jeden to "Zbrodnia i kara" :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobre zestawienie. Warto i lektury pokazywać w pozytywnym świetle i uświadamiać, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Wielu z opisanych wyżej książek nie czytałam, niektórych nie miałam nawet w kanonie lektur, jako umysł ścisły. W każdym razie np. do Mistrza i Małgorzaty, czy Ogniem i mieczem - niesamowicie mnie ciągnie i na pewno będę nadrabiać te zaległości. Nie zgodzę się co do Małego Księcia i Hobbita, bo ani jedna, ani druga historia, nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Anię uwielbiam, a Quo Vadis na pewno będę chciała sobie odświeżyć. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Przeczytałabym jeszcze raz Anię z Zielonego Wzgórza. Miło wspominam tę lekturę
OdpowiedzUsuńAle przecież Hobbit jest na liście lektur dla szkoły podstawowej.
OdpowiedzUsuńW gimnazjum natomiast: Wybrany utwór fantasy (np. Ursuli Le Guin, Johna Ronalda Reuela Tolkiena, Andrzeja Sapkowskiego). Czyli może być również Hobbit, ale moje dzieci miały w SP.
Hmmm.. Niezbyt już to wszystko pamiętam, jednak w mojej szkole i kilku innych w regionie "Hobbit" omawiany jest w drugiej gimnazjum.
UsuńHobbit jest 'imiennie" wymieniony jako zalecana lektura w SP, co nie znaczy, że nie może być omawiany w gimnazjum, jako ten wybrany utwór fantasy. Moi znajomi gimnazjaliści (3kl) mieli Sapkowskiego.
Usuń4, 7 i 8 to rownież moje ulubione lektury. Trochę wstyd, że nie lubię Utworu napisanego przez patrona mojego liceum, ale w sumie jestem już absolwentką, więc kto by tam na takie szczegóły zwracał uwagę :) do moich ulubionych lektur należy jeszcze Zbrodnia i Kara oraz Pan Tadeusz :)
OdpowiedzUsuńKocham małego księcia! :) kocham miłością szczerą i nieustającą!! :)
OdpowiedzUsuńAnia z Zielonego Wzgórza, Hobbit i Mały Książe - są to lektury które mi się podobały z wyżej wymienionych, zastanawiałam sie jeszcze nad Makbetem jednak ostatecznie nie byłam nia zachwycona ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkoweimperium-recenzje.blogspot.com
Zemsta , Chłopi i Ania to również moje ulubione lektury :) Dodałabym jeszcze Tego obcego :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wybieram "Mistrza i Małgorzatę" na doczepkę z "Hobbitem". Nie były to w moich czasach lektury szkolne, bo jestem już zramolałym zgredem. Ale pamietam jak wielkie wrażenie zrobiło na mnie "Quo Vadis" przeczytane w siódmej czy ósmej klasie podstawówki jako lektura, którą musiałem przeczytać na tzw olimpiadę polonistyczną. czytałem z wypiekami na twarzy. Potem już niewiele książek w taki sposób na na mnie podziałało.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dodałabym Kamienie na Szaniec ;))
OdpowiedzUsuńJa już moich lektur za bardzo nie pamiętam, dawno temu to było, ale na pewno do nich należały: ,,Zbrodnia i kara", ,,Quo vadis", ,,Krzyżacy", ,,Lalka" hmm nie wiem, co jeszcze :)
OdpowiedzUsuńZemsta mnie nie zachwyciła, a Samotność Bogów niesstety moją lekturą nie było. Mistrza i Małgorzatę kocham, uwielbiam. Qvo Vadis przeczytałam chyba jako jedyna z klasy i bardzo mi się ta książka spodobała. Ania z ZielonegoWzgórza jest cudowna, ostatnio wróciłam do całej serii :)Przyznaje się, Hobbita nie przeczytałam. Wydawał mi się głupi. Wróciłam do ksiązki dopiero w tamtym roku i wtedy dopiero się Hobbitem zachwyciłam.
OdpowiedzUsuń"Mały Książę" tez jest jedną z moich ulubionych lektur jak na razie. Powiastka ponadczasowa, uniwersalna. Opowiada o wielu ważnych wartościach. :)
OdpowiedzUsuń"Ania z Zielonego Wzgórza" to bardzo przyjemna lektura, czasami zabawna, czasami wzruszająca...
Pozdrawiam
Tutti
MÓJ BLOG
,,Mały Książę" oraz ,,Ania z Zielonego Wzgórza" również zaliczają się do moich ulubionych lektur, gdyż posiadają dla nas pewne przesłanie. ,,Zemstę" również przeczytałam, lecz ta książka nie wpadła w mój gust. Ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Kurcze, nie czytałam Mistrza i Małgorzaty, aż wstyd. Koniecznie muszę nadrobić.
OdpowiedzUsuńNie przerabiałam wszystkich książek z Twojego zestawienia. Mimo że "Mistrz i Małgorzata" nie było moją lekturą to i tak przeczytałam i nadal jestem pod wrażeniem :) "Zemstę" i "Hobbita" też uwielbiam. "Zemsta" był taka zabawka i optymistyczna :) Jak można nie lubić takiej lektury? Co do Hobbita to w podstawówce przeczytałam "Władcę Pierścieni", a "Hobbit" był taką "wisienką na torcie" ;)
OdpowiedzUsuń"Samotność bogów" to dla mnie była tragedia. Ledwo przebrnęłam i w czasie czytania czułam się chora ;/
http://ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com
Ja jestem z tych, co nie lubią ni Reymonta ni Sienkiewicza... No, Sienkiewicza lubię, ale w mniejszych formach.
OdpowiedzUsuńJejku Hobbit i Ania z Zielonego Wzgórza :)
OdpowiedzUsuńwspomnienia wróciły :)
http://ksiazkiponadniebo.blogspot.com/
Pod "Małym Księciem" podpisuję się wszystkimi kończynami! Zdecydowanie moja ulubiona lektura. Zaraz po tej w klasach 1-3 "O psie, który jeździł koleją" i z 4-6 "Nawiedzony dom" Chmielewskiej xd
OdpowiedzUsuńAle od siebie dodałabym "Hamleta", bo ten utwór bardzo mi się podobał :D
(ciekawe, kiedy będziesz mieć dość moich komentarzy... <3)
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/