niedziela, 28 lutego 2016

10 najlepszych książek przeczytanych w 2015 roku



Tak, wiem. Jest połowa lutego, a większość książkofilów penetruje już nowości marcowe i nie ogląda się na to, co było rok temu. Podsumowania tego rodzaju, z tego co się orientuję, również były. Ale nie ważne. Dopiero teraz budzę się z zimowego snu i powoli podsumowuję kolejny rok mojego żywota, również pod względem książek, które przeczytałam; zamykając pewien okres w moim życiu przeglądam sobie zeszłoroczne lektury chcąc odnaleźć emocje, które towarzyszyły mi przy ich lekturze, jeszcze raz czytając swoje recenzje, przynajmniej pobieżnie, bo moje teksty po pewnym czasie budzą we mnie tylko irytację. I robiąc to, od razu wiem – bardzo trudno będzie wybrać te dziesięć najlepszych, a ułożenie je w rankingu od najlepszych do najgorszych jest zadaniem, którego wolę się nie podejmować. Ale trudno, obiecałam sobie, teraz mogę tylko płakać, że wiele dobrych rzeczy pozostanie poza rankingiem, bo nie są aż tak dobre by znaleźć się w pierwszej dziesiątce. Ale jak dziesięć to dziesięć. Od razu zaznaczam, żeby potem nie było wątpliwości, że większość z tych książek nie została wydana w 2015, tylko w tym roku przeze mnie przeczytana. Nie orientuję się kompletnie w tysiącach książkowych premier i właściwie o to nie dbam. Chodzi mi tu o książki, które w 2015 roku jakoś zmieniły moje życie, nauczyły, zafascynowały, ale też zachwyciły wykonaniem i dlatego zasłużyły sobie na wzmiankę. 




1. Zofia Kossak-Szczucka Król Trędowaty
Już dawno żadna książka nie wstrząsnęła podstawami mojego świata jak ta. Tematem, wykonaniem, językiem, wszystkim. Już dawno żadna książka nie wciągnęła mnie do swojego świata tak głęboko i zaczarowała swoim klimatem i przesłaniem, o wiele głębszym niż wydaje się to na pierwszy rzut oka. Tak, jestem w stanie przebaczyć pani Zofii nawet kilka historycznych potknięć i karkołomnych tez, a mój szacunek zyskuje nawet poszukaniem i analizą źródeł (biorąc pod uwagę stan badań nad krucjatami z przełomu XIX i XX wieku…), niezbędnych do tak ciekawego i głębokiego odmalowania realiów średniowiecznego Bliskiego Wschodu w początkowej fazie upadku Królestwa Jerozolimskiego. Ba! Całość została odmalowana w niezwykle sugestywny, a więc i rozdzierający sposób, który niewątpliwie poruszy każdego książkowego wrażliwca, nie mówiąc o tych ofiarach losu, które tak jak ja niezdrowo fascynują się wszystkim, co dotyczy tego okresu historycznego. Słowem więc, po lekturze tej książki w wakacje, wciąż zbieram z podłogi swoją szczękę.

2. Sofokles Król Edyp
Kolejna książka, która, poza zachwycaniem się nad artystyczno-techniczną kwestią, dostarczyła mi rozmyślań na bezsenne noce i kilka ciekawych, aczkolwiek smutnych, spostrzeżeń. Okrucieństwo losu Edypa jest wcale do podobne do tego, co w życiu spotkało Baldwina IV, bohatera opisanej wyżej powieści. I to jest tylko początek refleksji, bo ilość interpretacji dramatu jest niemalże nieograniczona, tyle że coraz bardziej fatalistyczna. Czy naprawdę jest tak, jak mówi Sofokles? Życie ludzie jest tylko gierką bezdusznej pułapki losu? Brr, całość nabiera jeszcze groźniejszego wydźwięku połączone z klasyczną, nienaganną formą dramatu greckiego i eleganckim, wzniosłym słownictwem, pod powierzchnią którego kotłują się emocje, które Autor potrafi świetnie oddać. Ale ostatecznie, w końcowej scenie, mimo wszystko, wywołuje swoiste katharsis, nawet jeśli obcujemy tylko z tekstem. Bo problem Edypa to coś, z czym każdy z nas zmierzy się pewnego dnia. I ostatnio o tym boleśnie przekonałam się w praktyce.

3. Emily Brontë Wichrowe Wzgórza
Mroczna, dziwna opowieść rozgrywająca się pośród dzikich wrzosowisk? Tysiące płaszczyzn interpretacyjnych, duchy, nawiedzeni bohaterowie i ten gotycki romantyzm? Tak, to jak najbardziej moja bajka. No i to wszystko w wspaniałej, artystycznej formie, napisane językiem, który sprawia, że przedstawiona historia wciąga do tego stopnia, że niemal namacalnie przenosimy się na Wuthering Heights. Ba, ta opowieść wciąga, hipnotyzuje, zapiera dech w piersiach i przeraża, a to wszystko naraz. Na początku byłam zdziwiona i przerażona, a potem zaczęło mi się to niezwykle podobać, bo przecież trudno znaleźć książkę w podobnej stylistce, która wywołuje takie uczucia. I poza tym chciałam więcej, co oznaczało kilkakrotne przeczytanie tego arcydzieła niewątpliwie najbardziej zdolnej ze sióstr Brontë połączone z coraz większym zakochiwaniem się w tej historii, choć trudno uwierzyć, że można bardziej. Myślę też, że nawet jeśli przeczytam powieść jeszcze z kilka razy i tak mi się nie znudzi – bo jak mogą się znudzić klimaty jak z wyrafinowanego, schizofrenicznego horroru połączone z niezwykłą zmysłowością? Dobra, chyba trochę przesadzam. Ale mój egzemplarz pieczołowicie chowam w szafce zza szkłem, bojąc się zniszczenia takiej cennej rzeczy. A tak robię tylko dla niewielu książek.

4. Richard Flanagan Ścieżki Północy
Pierwszy z przedstawicieli Australii na tej liście. Dzieło, które ten pan napisał, nie dawało mi spokoju przez kilka dni po jego przeczytaniu i zmieniłO moje poglądy na wojnę na Pacyfiku. Ale to nie tylko powieść o rozliczeniu się wojenną traumą – podobną do naszej, polskiej – bo całość ma uniwersalny, ale i pesymistyczny wydźwięk. Przede wszystkim w kwestii zrozumienia zbrodni, niesprawiedliwości, przedziwnych mechanizmów losu rządzących światem i tych wszystkich pytań, które ludzkość zadaje sobie od początku swojego świadomego istnienia. Ta warstwa powieści zapada głęboko w pamięć i nie daje o sobie zapomnieć, niepokojąc każdego, kto bierze się za rozważanie takich kwestii. A co, jeśli świat po prostu istnieje, bez większego sensu i celu, istnieje z całą ludzką głupotą, okrucieństwem i małostkowością? I musimy to zaakceptować, by dalej żyć? Nagle Kolej Śmierci między Birmą a Kalkutą staje się symbolem całego zła, jakiego doświadczamy w życiu, całego balastu, z którym trzeba żyć. I na tym chyba polega cała wielkość powieści, która urosła w moim umyśle do rangi opus magnum Autora i czegoś, co trzeba znać, jak wszystko, co kiedyś z pewnością stanie się klasyką.

5. Elżbieta Cherezińska Niewidzialna Korona
Nazywanie pani Elżbiety XXI-wiecznym Henrykiem Sienkiewiczem jest z pewnością na wyrost, ale i tak w jej cudownie grubych książkach można zatonąć, szczególnie że to powieści z gatunku tych, co czyta się bardzo szybko. No i jeszcze historia. Żywa, mroczna historia z odmętów polskiego średniowiecza, z postaciami, które przestają już być tylko namalowanymi na starych freskach sylwetkami albo kolejnymi z listy imion w podręczniku, ale żywymi postaciami, które jesteśmy w stanie zrozumieć czy utożsamić się z nimi. Zresztą książka – jak i poprzednia część – jest dziełem plastycznym, pięknym pod względem stylistycznym i językowym i, co najważniejsze, niezwykle filmowym. Oczywiście film czy serial nie emanowałby tą niezwykłą, niemal namacalną średniowieczną atmosferą i nie pozwalałby tak głęboko zajrzeć w psychikę bohaterów, ale  tak pozostałby czymś nowym w polskiej kinematografii. Ba, jeśli książki zostały okrzyknięte polską Grą o Tron, co w sumie nie jest najgłupszym porównaniem, to i adaptacja ma duże szanse. I nawet jeśli to tylko oderwane od rzeczywistości marzenia blogowego zgreda, to i tak powieść jest perełką w moich zbiorach. 

6. William Shakespeare Romeo i Julia
Krótko mogłabym powiedzieć, że to jedna z najbardziej udanych historii miłosnych, jeśli porównywać do innych sentymentalnych tworów. Nawet jeśli kochankowie mieli po szesnaście lat, a ich dialogi są poetyckie (utrzymane nawet w formie sonetu!). Dramat ten ma w sobie coś z naturalności, z piękna, które nie jest udawane. Dlatego mimo całej romantycznej otoczki opowieść jest smutna i dziwnie prawdziwa. To także zasługa Autora, który – wiadomo – wielkim artystą pióra był. Momentami sztuka skrzy się przekornym, złośliwym nawet humorem, a zakończenie dramatu, przynajmniej w mojej ocenie, jest bardziej ironicznie niż tragicznie. No i przecież każda dziewczyna, szczególnie ukryta romantyczka taka jak ja, chciałby przeżyć coś podobnego, nawet jeśli miałoby to skończyć się jak tutaj. Może to nie jest takie ważne, bo rzecz można czytać tylko dla estetycznej przyjemności obcowania z harmonią struktury dramatu, pięknym językiem (nawet wtedy, kiedy Autora ponosi wyobraźnia w zakresie wymyślania miłosnych metafor) i misterną konstrukcją, to całość nabiera większego znaczenia dla mnie, osoby, która najprawdopodobniej Julią nigdy nie będzie. Bo widzicie, to zawsze lżej, kiedy przeczyta się autentycznie piękną historię miłosną, rzecz, która tak samo fascynuje i wzrusza od tylu już wieków.

7. Victor Hugo Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu
Pamiętam jeszcze ten dzień sprzed ponad czterech lat, kiedy leżąc w łóżku i kaszląc – miałam wtedy zapalenie oskrzeli – wzięłam do ręki jeden z dwóch tomów zatytułowanych Nędznicy i przepadłam bez reszty. To nie było jednak jedyne dzieło Autora, chociaż chyba najbardziej znane, ze względu na rozmach, wciągającą fabułę i poruszane problemy (no i przez ten słynny musical, na podstawie którego nagrano potem jeszcze bardziej znany film). Podobnie dużą sławę zyskała opowieść o mieszkającym w katedrze Norte Dame  ludzkim potworku i pięknej Cygance, Esmeraldzie, w którym ów się zakochał, a przynajmniej tak można byłoby streścić fabułę nie zdradzając wszelkich smaczków. Powieść jednak jest czymś więcej, bo dużo miejsca Autor poświęca architekturze późnośredniowiecznego Paryża, ze znawstwem i plastyką opisując jego szczegóły. Boleje nad tym, że tej już nie ma, bo ślady dawnych budowli zakryli Burbonowie, Rewolucja, Restauracja (a w naszych czasach ślady zamachów terrorystycznych) i inne procesy historyczne, wyczarowując coś dla zmysłu estetycznego i coś dla naszego głodu pięknych historii. A przynajmniej dla mnie, bo oba te głody męczą mnie bez ustanku. Bo to francuska klasyka sama w sobie, niezwykle smaczna i bardzo elegancka, pociągająca i fascynująca. Do przeczytania i zachowania w swojej głowie już na zawsze, w szufladce historii prawdziwie smutnych i pięknych.

8. Steven Runcimann Dzieje wypraw krzyżowych t.2: Królestwo Jerozolimskie i frankijski Wschód 1100-1187
Żałuję, że w tamtym roku udało przeczytać tylko jeden tom tej pracy, całkiem słusznie nazywanej biblią wszystkich, którzy interesują się wojnami krzyżowymi. Z drugiej strony to i dobrze – zostało mi dużo przyjemności. Bo, może to zabrzmi to dziwnie szczególnie dla osób, które są z historią na bakier, książka typowo historyczna może dawać dużo przyjemności, radości i w ogóle. Może być lepsza od niejednej powieści, nie tylko w warstwie informacyjnej, ale i językowej. Bo każdy, kto zetknął się z dziełami pisarza, musi przyznać, że pisze lepiej od niejednego zajmującego się fikcją autora. Zapierająca dech w piersiach opowieść gdzieś na granicy dwóch zupełnie wykluczających się kultur brzmi tu jak niezwykła powieść, której autor postanowił połączyć świat z Baśni tysiąca i jednej nocy z legendami arturiańskimi. Jak okrutna baśń dla dorosłych, która wydarzyła się naprawdę, choć czasami naprawdę trudno w to uwierzyć. Innym plusem publikacji jest ogromna ilość szczegółów i ciekawostek, postaci i dat, które przez innych Autorów piszących o tym samym są marginalizowane. Szczególnie że pisarza fascynuje genealogia rodów krucjatowych baronów i muzułmańskiej arystokracji, liczne powiązania rodzinne i zagadnienia społeczne w Królestwie Jerozolimskim, co miało niebagatelny wpływ na politykę, która z kolei decydowała o szansach przeżycia kruchych frankijskich organizmów państwowych na Bliskim Wschodzie, dzięki czemu wyjaśnia powody spraw, które inni pisarze kazali nam przyjmować na wiarę. W ten sposób historia krucjat staje się historią ludzi w to zaangażowanych, czasami historią mniej lub bardziej wybitnych jednostek, które jakiś w sposób wpłynęły na wydarzenia. I dlatego jest to książka porywająca, wciągająca i bardzo ciekawa, przynajmniej dla mnie. 
 
9. Markus Zusak Złodziejka książek
Pierwszą książką w życiu Liesel był Poradnik grabarza, który znalazła podczas pogrzebu swojego młodszego brata. Drugą wygrzebała z płonącego na rynku stosu zakazanych książek. Jednak temat jest znacznie trudniejszy – Niemcy, Żydzi i II Wojna Światowa. A także książki i Śmierć, która w czasie wojny jest wszędzie. I mała dziewczynka, która odkrywa niszczącą i budującą moc słów. Pięknie napisana, oryginalnie zilustrowana, chwytająca za serce. I rozdzierająco prawdziwa, bo przecież Śmierć jest … osobą, która raczej nie szczędzi makabrycznych i bolesnych szczegółów na temat bohaterów i świata przedstawionego. Gra milczeniem i nasyconym kolorem, niezwykle plastycznym słowem, powiedzeniem czegoś wprost i zabawą skojarzeniami, domyślaniem się. Zostaje w ludzkim sercu, zajmuje jakąś jego część, za każdym kolejnym zdaniem ściska coraz bardziej, mimo że jest to historia osieroconej dziewczynki i jej przygód, które nabierają jednak tragicznego wymiaru w kontekście globalnej tragedii jaką jest II Wojna Światowa. Tragedii o tyle większej, że widzianej oczami Śmierci. W ogóle  los Liesel jest z pewnością odzwierciedleniem losów wielu innych niewinnych niemieckich dzieci, żyjących w cieniu dyktatury Hitlera i ponoszących niezasłużoną karę za owego zbrodniarza. I dlatego, mimo że opowieść wyciśnie wrażliwcom łzy z oczu, warto poznać tę historię. 
 
10. Dzieje Tristana i Izoldy (oprac. Joseph Bèdier)
Tak, wiem. Jestem beznadziejną romantyczką. I tak, doskonale wiem, że opowieść o Tristanie i Izoldzie jest moralnie niepokojąca, delikatnie mówiąc, a także momentami dość odbiegająca od dzisiejszych wzorów miłości i poglądów na nią. Mimo tego drama feels better i tragiczne zakończenie lepsze jest od happy endu. I nie potrafiłabym oprzeć się tym ślicznym rysunkom wewnątrz tego wściekle różowego wydania (pomimo że na jednym Izolda ma twarz podobną do mojej mordy, ale to już szczegół), a pan Bèdier wykonał benedyktyńską pracę, co doskonale widać w – jak zwykle – genialnym tłumaczeniu Tadeusza „Boya” Żeleńskiego. I chociaż to trzeba uszanować, bo czyta się doskonale – melodyjna, pełna archaizmów proza doskonale oddaje klimat wczesnośredniowiecznego kraju Celtów i pasuje do owej historii miłosnej – i z wielką przyjemnością. Zresztą, nawet jeśli nie zostaniemy oczarowani przez piękną, cokolwiek dziwną historię kochanków i będziemy uważali, że Tristan złamał kodeks rycerski punkt po punkcie, warto jest znać takie klasyczne dzieło. Szczególnie, że opowieść ma w sobie pewną hipnotyczną moc, która każde śledzić losy bohaterów z zapartym tchem i jednak im współczuć, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Magia średniowiecznych opowieści? Może. Ale ja o to nie dbam, bo mi się bardzo podoba. 


15 komentarzy :

  1. Miło, że ktoś też tak uwielbia Romeo i Julię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W większości to zacne lektury....godne czytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. O nieee! Nie przeczytałam żadnej z tych książek :( jak to możliwe. Będę musiała to nadrobić w tym roku. Mam nadzieje że mi się uda i mi też się spodobają. :)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam "Wichrowe wzgórza", to absolutnie fantastyczna książka i zdecydowanie znalazła by się w najlepszych książkach, jakie w zyciu przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam żadnej z tych książek, ale niektóre widzę, ze ciekawie się zapowiadają

    http://recenzjeparabatai.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Romea i Julię już od czasów szkoły, chociaż lektury zawsze starałam się omijać szerokim łukiem. Tego wyboru zdecydowanie nie żałuję i w wolnych chwilach czytam to dzieło ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie jest za późno na jakiekolwiek podsumowania. :P "Romeo i Julia" to jedna z moich najbardziej znielubionych pozycji - no nie mogę przetrawić za nic w świecie. Zresztą jak większości dzieł Szekspira. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Złodziejkę książek" i "Romeo i Julia" uwielbiam ♥ Jestem w trakcie lektury "Nędzników", więc "Katedra (...)" też pewnie niedługo będzie za mną, zwłaszcza, że mam własny egzemplarz :)
    "Króla Edypa" czytałam, ale nie urzekł mnie tak, jak Ciebie. Może dlatego, że to była lektura :/ Muszę za jakiś sięgnąć po niego dla siebie.
    "Tristana i Izoldę" i "Wichrowe wzgórza" od dłuższego czasu planuję przeczytać, ale nie wiem, kiedy wreszcie znajdę czas...
    O reszcie książek wcześniej nawet nie słyszałam, ale nie powiem, zachęciłaś mnie do Cherezińskiej. Tak poza tym, to podziwiam Cię, że jednak udało Ci się wybrać te 10 najlepszych; ja chyba nie dałabym rady, bo w 2015 przeczytałam tyle wspaniałych książek :)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę równie dobrych powieści w 2016!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam jedynie "Króla Edypa" i "Złodziejkę książek", a "Romeo i Julię" we fragmentach. "Wichrowe Wzgórza" czekają na półce na swoją kolej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nawet nie wyobrażasz sobie, jakie to niesamowite uczucie trafić na podsumowanie, w którym pojawiają się książki inne niż te wydane w 2015 roku, a do tego wykraczające poza tematykę typowego bloga (mam na myśli new adult itp.) :)

    Przeczytałam 6 spośród wymienionych przez Ciebie pozycji, niektóre nawet kilkakrotnie i mogę powiedzieć o nich jedno - nie dają o sobie zapomnieć. "Wichrowe Wzgórza" są moją miłością, inspiracją i ucieczką od kilku lat. Za każdym razem, gdy je czytam powraca do mnie uczucie dziwnej pustki i otarcia się o coś nieosiągalnego. I boli mnie sprowadzanie tego, co było i działo się pomiędzy Cathy a Heathcliffem do zwykłego uczucia zabarwionego szaleństwem. Z kolei "Katedry Marii Panny w Paryżu" nie potrafię wyrzucić ze swojej głowy przede wszystkim przez rozdział "To zabije tamto", który jest geniuszem literackim w najczystszej postaci. Według mnie ta książki istnieje właśnie dla tego rozdziału, a także dla Klaudiusza Frollo i jego konfrontacji z Esmeraldą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z tych wszystkich książek kojarzę tylko trzy. Romea i Julię oczywiście czytałem :D Złodziejkę mam w planach, a Tristan i Izolda spoczywają na półce i czekają, aż je przeczytam :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczerze, niewiele z nich znam. Zapisuję tytuły. Muszą być dobre ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawe zestawienie! Przy kolejnych książkach serce podskakiwało mi do góry. Nie czytałam 'Złodziejki', ale oglądałam początek filmu. No wartościowy, ale dla młodzieży.
    Natomiast zamierzam czytać Kossak, jak znajdę czas i mam dostać 2 tomy Cherezińskiej.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wichrowe Wzgórza są fantastyczne! Uwielbiam, uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam "Króla Edypa", "Dzieje Tristana..." i "Romea i Julię" :) "Wichrowe wzgórza" oraz "Złodziejka książek" czekają na półce :)

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!