sobota, 23 sierpnia 2014

Czas na nową pasję. Recenzja książki

Pozwólcie, że wam się pochwalę moją nową pasją. Najnowszą pasją. Otóż ostatnio dużo czytam o II Wojnie Światowej. Pomijając powody praktyczne, których nie mam zamiaru zdradzać, bo po co przestawać być osobą tajemniczą i skrytą, jest to jeden z najciekawszych okresów nie tylko naszej, Polskiej historii. Wojna totalna, rozpętana przez dwóch wariatów. Tysiące, miliony niewinnych ofiar – cywili. Istnień, które nawet nie wiedziały, kim są Hitler i Stalin ale musieli umrzeć. Albo zrobili coś nie tak. Na przykład nie wygrali jakiejś bitwy. To było zupełnie takie jak podboje Rzymu: dwa państwa, największe mocarstwa w Europie dążyły do panowania nad naszym globem. Czy to nie jest fascynujące? Tak, jest bardzo fascynujące, jeśli się jeszcze przeczyta jakąś ciekawą historię o okupowanej Polsce i ludziach tam żyjących.

Jest taki polski serial, leciał w TVP1, a od nowego roku szkolnego będzie następny sezon. Opowiada on o dywersji i „cichociemnych” skoczkach, którzy przybywali tutaj z Anglii, by działać w konspiracji. Każdy się domyśla, o co chodzi prawda? Już od długiego czasu mam ogromną fazę na ten serial. Ciągle go oglądam, a ostatnio pożarło mi to cały transfer, więc nie dziwię się, że przez tyle czasu nie było mnie na Internetach. W każdym razie, kiedy zobaczyłam, że jest książka, od razu pobiegłam do biblioteki i zaczęłam czytać. Jednym tchem. Pierwszą i drugą część, mimo że obie mają około pięćset stron. Najgorsze jest to, że były dla mnie stanowczo za krótkie. W radosnym ferworze mogłabym czytać w nieskończoność.
Władek i Michał Konarscy, bracia, przedostają się za granicę Polski, stamtąd do Francji, by szukać jakiegoś polskiego wojska i wrócić do kraju. Jednak to, co znajdują, sprawia, że są coraz bardziej rozczarowani. Dopiero w Anglii udaje im się trafić na coś całkowicie wyjątkowego – kursy dla tzw. „cichociemnych”, którzy następnie mają skoczyć ze spadochronami do Polski. W końcu, razem z przyjacielem z podróży, młodym arystokratą Bronkiem i poznanym na kursie Jankiem, chłopakiem, który siedział w oflagu wraz z ojcem Konarskich, skaczą do Polski. I tu zaczyna się prawdziwa przygoda.

Chodzi tu nie tylko o miłość, chociaż Janek i Bronek mają swoje wybranki – Janek kocha Lenę Sajkowską, która (przez pomyłkę) jest getcie, a Bronek piękną aktorkę, Wandę Ryżkowską, żonę niemieckiego szpicla, Karola Ryżkowskiego, którego przed rozstrzelaniem uratowała znajomość majora Abwehry Martina Halbego i to, że decyduje się być niemieckim donosicielem. Wanda oczywiście zna Bronka, często o nim myśli, ale na głowie ma swojego męża, który, kilka lat po rozstaniu, znów do niej przychodzi. Jeśli chodzi o Michała, który do grzecznych, cnotliwych chłopców raczej nie należy, w życiu miał wiele, wiele narzeczonych i raczej żadnej poważnej. Tera z potyka się z „Hanią”, a właściwie Joasią, dziewczyną z poczty, ale i tak świeci oczami za każdą damą. Nie wie, że jego wybranka ma białaczkę i już niedługo umrze. W dodatku Bronek ma problem z Wisią, rozpustną żoną kolejarza,u których mieszka. Owa młoda gospodyni miała niejedną przygodę z niejednym facetem. Tarapaty są też inne: Władek przez przypadek dostał się na Pawiak, gdzie będzie siedział przez całą prawie książkę, a Ryżkowski, zawładnąwszy w sprytny sposób grypsami i zdobywszy w sprytny sposób naiwnych współpracowników, pozwala urządzać Niemcom, SS-Standartenführerowi Gerdowi Kellerowi (patologicznemu alkoholikowi) i majorowi Halbemu, obławy na AK. Przyjaciele mają też wiele innych przygód, czasem zabawnych, czasem nie, ale wiele się dzieje, jak to we wojnę.

Nie da się odciągnąć od tej książki. Trzeba siedzieć i czytać. Bez przerwy. Jest tam coś, co wciąga tak, że nie można się oprzeć. Trzeba przewrócić stronę i czytać dalej. Więcej. Czułam się rozczarowana, że to koniec i gdyby nie druga część, leżąca jeszcze w torbie, to bym chyba popadła w czarną rozpacz. Już od pierwszego zdania wciąga tak bardzo, jak trąba powietrza i nie sposób się oprzeć, nawet, jeśli oglądało się serial. Tutaj nie ma tak, że są kawałki ciekawsze i nudniejsze. Tu wszystko jest tak samo ciekawe. Ciągle coś się dzieje, akcja pędzi do przodu, człowiek ledwo ma czas, żeby odetchnąć. Efektowne strzelaniny, napięcie spowodowane podejrzliwością (rany, zaraz przyjdą Niemcy), spiski i kombinacje, wywiady, przesłuchania, przygody, pocałunki.. Bardzo wybuchowa to mieszanka. Na każdej stronie coś zaskakuje, staje się coś, czego nie rozumiemy albo nie podejrzewaliśmy, bohaterowie okazują się kimś innym, niż podejrzewaliśmy na początku, zmieniają się, przekształcają.. Odwracamy stronę, bojąc się, że zaraz coś się stanie z bohaterem. Czytamy, wchłaniamy, podziwiamy.

Książka daje nam więcej informacji na temat bohaterów niż serial. Mamy całą historię Władka i Michała, praktycznie od rozpoczęcia wojny, możemy więc prześledzić, jak wędrowali do Anglii i poznali Bronka. Razem z Jankiem natomiast poznajemy różne ciekawe aspekciki pierwszych lat wojny w Związku Sowieckim, co jest fragmentem historii, o którym wiedziałam mało. W ogóle, większość sytuacji jest inna, inaczej przedstawiona niż w powieści, choć przyznam, że czasem dialogi są identyczne. W każdym razie w książce mamy więcej szczegółów, przez co fabuła staje się bardzo barwna. Wiemy dużo o rodzinie Bronka, o jego dzieciństwie i młodości, o okolicznościach poznania Wandy. Kilku bohaterów w ogóle nie ma, jak na przykład Achtamowicza, łowczego Bronka. Mamy tu też dużo odkrytych tajemnic Konarskich, ciekawych zbiegów okoliczności. Słowem – jest tu więcej szczegółów, zresztą, jak w każdej książce. Połowy z tego nie da się przedstawić w filmie. A ja, jako przykładna fanka, muszę wiedzieć o swoich ulubionych bohaterach wszystko, więc taka szeroka panorama ich dziejów jest dla mnie skarbem.

Bohaterowie są bardzo prawdziwi. Mają swoje wady, zalety, słabostki i mocne strony, a przede wszystkim są osobami bardzo sympatycznymi, takimi, z którymi mogłabym się śmiało zaprzyjaźnić. Taki Michał. Bawidamek, kobieciarz, ale to raczej wynika z jego niedojrzałości psychicznej niż łajdactwa. Jest sympatyczny, wesoły, ma w dodatku lęk wysokości i lubi opowiadać żarty, od których niekiedy bolał mnie brzuch, tak się śmiałam. Bronek też jest sympatyczny, ale już bardziej dorosły. Można powiedzieć, że żyje głównie wspomnieniami ukochanej Wandy, w świecie wyimaginowanym, we własnej wyobraźni i w tym przedwojennym świecie, którego nie ma. Jest osobą delikatną, no bo w końcu to arystokrata, ale mimo tego jakoś sobie radzi w komórce do likwidowania Niemców. Władek to zawodowy oficer, bokser, a jednak to właśnie on ma tego pecha i dostaje się na Pawiak i na Szucha. W tej akurat części nie mamy okazji go bliżej poznać, ponieważ jego wątek kręci się tylko wokół odbicia z więzienia. Najmniej lubię Janka. Może dlatego, że w serialu gra go Antoni Pawlicki, aktor, którego nie lubię? Jest postacią dobrze skonstruowaną, tylko brakuje mu tego „czegoś” , za co lubiłabym go. Jego narzeczona, Lena, jest zdecydowanie od niego lepsza. A no właśnie. Narzeczone głównych bohaterów. Na razie, podkreślam, na razie, jest ich tylko dwie – Lena i Wanda. Obie z nich polubiłam. Każda z nich jest inna – Lena to dobra, spokojna i miła dziewczyna z getta, a Wanda pogrążona w marzeniach aktorka, niespełniona w małżeństwie z kimś, kogo w ogóle nie kocha i kto w ogóle jej nie kocha, a w dodatku jest mdły i przeciętnie inteligentny. Marzy za ideałem mężczyzny – przystojnym Bronku, który raczej jest przeciwieństwem Karola. Jest także naiwna. Daje się omamić Karolowi i zwabić podstępem do siatki, która tak naprawdę zdradziła AK i współpracuje z Niemcami. A, no tak. Niemcy. Keller, Keller.. Alkoholik, ale moim zdaniem nie był ani bestią, ani psychopatą. Ot, zwyczajny Niemiec, naprawdę go polubiłam, przyznaję się bez bicia. Żal mi było, gdy ten psychopata … nie, dobra. Bo jeszcze wątek kryminalny bym wyśpiewała. W każdym razie nienawidzę Martina Halbego. Zwyczajny, zwyrodniały psychopata i łajdak, dla którego najważniejszą rzeczą jest awans i Krzyż Żelazny. Jest cyniczny, bezwzględny i nie ma żadnych przyjaciół, a tych, co chcieli nimi być, ma zamiar wykończyć. W dodatku nie ma jakieś ponadprzeciętnej inteligencji, za to duże ambicje. No i jeszcze jest Karol – w serialu dano mu jakieś usprawiedliwienie szkaradnych czynów, żeby Czytelnicy również mieli jakiś całkiem pozytywny stosunek do postaci, ale tutaj już Karolek tak lekko nie ma. Tutaj ma już całkowicie źle, jednak postać pogardzanego przez Halbego szpiega budzi jakiś cień współczucia dla życiowych wyborów biedaka. Są także bohaterowie drugoplanowi – matka Wandy, Helena, Jelonkowie, łączniczki, zegarmistrz, gosposie, Wisia, ta lubieżna wieśniaczka, z którą Bronek miał nieco problemów (która została zabita w rozstrzelaniu zakładników za Brauna), jej mąż Edward Płochowiak i cała galeria innych barwnych postaci, przewijających się przez karty książki. Czasem myślałam, że oni wszyscy istnieją naprawdę.

Język jest obrazowy i prosty. Autor ma bogate słownictwo, dużą wiedzę na temat świata przedstawionego, pisze prosto i jednocześnie obrazowo. Potrafi oddać ducha tamtej epoki, nawet nie stosując wielu archaizmów. Stosuje środki stylistyczne, ale z umiarem. Słownictwo w dialogach jest zróżnicowane, w zależności od tego, kto mówi. Łatwo sobie to wszystko wyobrazić.

Pomysłów Autor ma mnóstwo, a cała powieść wygląda na bardzo dopracowaną. Jakiś niepozorny szczegół czy to kompozycyjny, czy historyczny, taki, że uważa się go za swojego rodzaju ozdobnik, a tu.. No właśnie. Okazuje się to być czymś ważnym, albo czymś, co powróci późnej. I przez to powieść nie traci na spójności. Wręcz przeciwnie. Staje się ciekawą, zaskakującą układanką. Sprawia mi to przyjemność i satysfakcję. Lubię inteligentne książki.

Walory naukowe są, jak najbardziej. Już dawno zauważyłam, że historia lepiej wchodzi do łba, kiedy ogląda się dużo filmów i czyta dużo książek. Tutaj mamy, oprócz wielu ciekawostek na temat broni i nieznanych mi wcześniej historycznych faktów, przedstawioną w całej rozciągłości rzeczywistość okupowanej Warszawy. Zwracałam uwagę na każdy szczegół, a teraz wiem już o wiele, wiele więcej. Jednak, żeby cokolwiek zrozumieć, trzeba mieć jakieś porządne, rozległe wiadomości. Inaczej nie za bardzo się wszystko się zrozumie.

Wydanie jest dobre. Ładny papier, wygodna czcionka, twarda okładka. Estetycznie zaprojektowana okładka – beżowa, z czarno- białym zdjęciem i biało-czerwonymi aplikacjami. Nie, nie zauważyłam żadnych usterek, literówek. Sprawia to, że książkę czyta się wygodnie i miło.

Teraz, niestety, musimy przejść do minusów, a jest ich jeden. Otóż. Nigdy nie czytałam tak krótkiej książki, no może takiej krótkiej jak „Trylogia” Sienkiewicza. Do jasnej ciasnej, czy to nie mogłoby mieć co najmniej z osiemset stron? Ale jedna, a nie dwie. Żeby czytało się jak najdłużej. Bo tak, prawdę mówiąc, to bym mogła bez przerwy o tym czytać. Pomysł i wykonanie nigdy mi nie zbrzydną. Nigdy. Ponieważ zdenerwowało mnie to, jestem zmuszona, z wielką przykrością, muszę odjąć jeden punkt. Mi też jest bardzo, bardzo przykro z tego powodu, proszę mi wierzyć.

A więc podsumujmy. Przeczytałam właśnie bardzo dobrą książkę, co widać po całości tej paplaniny bez najmniejszego składu i ładu. Znalazłam sobie kolejne, nowe hobby, choć już cierpię na brak czasu dla moich pozostałych. Nową, fascynującą pasję. Tak więc stawiam ostatnie znaki i ostatni raz wklepuję w ten dokument słowa i zabieram się do dalszego jej pogłębiania. Ale co ja się tak chwalę. Jaka ja się ostatnio zrobiłam chwalipięta, Jezu. Sama się sobie dziwię, szczerze mówiąc. Więc, nie pisząc i nie marnując wam czasu, zabieram się za coś innego. Za jedzenie gorzkiej czekolady i obejrzenie jednego, obowiązkowego odcinka serialu.

Tytuł: „Czas Honoru”
Autor: Jarosław Sokół
Moja ocena: 6,5/10



8 komentarzy :

  1. Niestety oglądałam jedynie dwa sezony "Czasu honoru" i później jakoś nie miałam już czasu, nad czym ubolewam. Za to do książki z chęcią bym zajrzała, na pewno jest ciekawa, co widać po Twojej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałem serialu, a do samej książki także mnie nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam seriali o książce słyszałam ale jakoś ostatnio o niej zapomniałam. Nie potrafiłam przeboleć śmierci Janka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Obejrzałam 4 odcinki pierwszego sezonu. Przerwałam, ponieważ nie byłam w stanie oglądać wtedy tego serialu. Może kiedyś do niego powrócę. Natomiast jeśli chodzi o książkę to planuję się z nią zapoznać, ale nieco później.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznaję się bez bicia - nigdy nie oglądałam tego serialu, choć panowała na niego ogromna moda w mojej szkole.

    Książki o tematyce wojennej lubię, zwłaszcza takie pisane z perspektywy cywila (jak "Pamiętnik z powstania warszawskiego" - Białoszewskiego), więc może i po te sięgnę w przyszłości, może taka wybuchowa mieszanka mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam "Czas honoru" i już nie mogę się doczekać kolejnego sezonu :) Książkę bardzo chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. II Wojna Światowa nigdy mnie jakoś szczególnie nie interesowała, ale na tę pozycję chyba udało Ci się mnie namówić :-) A serialu nigdy nie oglądałam, chyba, tak na próbę, skuszę się na obejrzenie pierwszego odcinka :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie potrafię czytać takich książek. Po pierwszy bym je strasznie przeżywała, a po drugie to wolę wcześniejsze okresy historii.

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!