czwartek, 7 sierpnia 2014

Urodzinowa recenzja: Czytając tam i z powrotem. Recenzja książki

Nawet jak są wakacje, nie ma dużo czasu, choć wydawałoby się, że szkoły już nie ma. Rodzina tu i rodzina tam, czasami na wakacyjnych horyzontach pojawia się aquapark i morze, czasami zasłaniają je góry. No a książki leżą, bo niestety, cierpię na chorobę lokomocyjną. Zwykle więc na półkach stoją nieprzeczytane książki, na twardym dysku komputera zalegają nieprzeczytane e – booki (Bogu dzięki, że w końcu mam program do czytania .mobi!) Dlatego nigdy nie mam czasu rozejrzeć się po bibliotece, tym bardziej wybrać jakąś ciekawą, dotychczas nieprzeczytaną książkę. Aż...konieczność każe sięgnąć po tę pozycję.

Niedawno w naszej rodzinie (jakaś młodsza kuzynka, których mam niezliczone ilości) ktoś wysunął pomysł o wycieczce do Torunia, żeby zobaczyć "Hobbita" w 3D (u nas nie wyświetlają takich filmów, niestety). Postanowiłam przeczytać tę książkę, bo ja czytam każdą, przed obejrzeniem ekranizacji. Wypożyczyłam więc powieść z biblioteki i zabrałam do domu, gdzie utonęłam w lekturze (spodziewałam się tego)

Bilbo Baggins to zupełnie zwyczajny hobbit. Ma swoją norę, bardzo wygodną, dużo żarcia i swoje wspaniałe, wygodne życie. Pewnego jednak dnia coś się dzieje nie tak i nory hobbita wchodzi mnóstwo krasnoludów. Ale nie takich wygodnickich, śmiesznych stworów z „Królewny Śnieżki”, o nie. Kompania Thorina to wojowniczy ludek, surowy i zachłanny. Idą smokowi wydrzeć złoto. Odzyskać to, co stracili wiele lat temu. Czarodziej Gandalf jako czternastego towarzysza podróży wyznacza właśnie ułożonego i ustabilizowanego Bilba (krasnoludów jest trzynastu, więc wiadomo) . Hobbit po fochach wyrusza w podróż, ratując przyjaciół z najrozmaitszych opresji i w końcu docierają do góry, w której kryją się skarby. Tam zaczyna się prawdziwa walka, przygoda, kto co woli. Tam wreszcie ukazują się prawdziwe charaktery bohaterów opowieści, wychodzą na wierzch pragnienia, wady, wspomnienia i zaczyna się prawdziwa gra. Nie tylko polityczna i ze smokiem, ale także z wrogiem i tym, co kryje się w środku. Gra, która się kończy się tragicznie – wojną z ohydnymi goblinami i ich sprzymierzeńcami wilkami. W wojnie ginie Thorin, który jest synem króla krasnoludów i prawowitym władcą skarbów oraz dwa inne krasnoludy, jednak po jakimś czasie bitwa, dzięki pomocy orłów, kończy się zwycięstwem krasnoludów. Bilbo wraca do własnej nory okryty bogactwami i wiedzie dalej swoje ciche życie.

Przeczytałam jednym tchem z wytrzeszczonymi oczami. Płakałam, kiedy umarł Thorin. Śmiałam się z olbrzymów. Wstrzymywałam oddech przy sprawie z Gollumem i pierścieniem, który później będzie rzeczą bardzo cenną. Rozkoszowałam się wizytą w krainie całkowicie wymyślonej przez Autora. Śpiewałam pieśni. Zapomniałam o Bożym świecie. Czasem tylko odrywałam się od lektury i słuchałam, co w RMF FM mówią o konklawe (to był dzień z pierwszego konklawe). Książka mnie połknęła, pochłonęła i co tam jeszcze. Jak jeszcze nigdy żadna książka.

I co mam jeszcze pisać o bohaterach książki? Ich psychologii? Myślę, że nie trzeba, bo jeśli Autor stworzył książkę idealną, wiadomo, że bohaterowie są idealnie skonstruowani. Gollum, zgorzkniały, smutny, samotny przez to zły, wieczne głodny i zrozpaczony. Thorin, szlachetny, po krasnoludzku zachłanny i dumny, potrafiący się jednak przyznać do błędu, pełen smutnych wspomnień, tęskniący za utraconą rodziną, przywódczy, słowem: królewski. Bilbo, pozornie fan łóżka i żarcia, elegant, inteligenty, odważny, ciekawski, niezależny, czasem podstępny, trzeźwo milczący, nieco tchórzliwy, sprytny, zaradny, tęskniący za równowagą. No i inne krasnoludy pobłyskujące humorem ich twórcy, sprytem, inteligencją i mnóstwem innych cech, które sprawiają, że wszystkie postacie z książki są plastyczne i pełnokrwiste.

Styl? Jest on bezpośredni, może nieco naiwny, prosty, jednak bardzo ciekawy, plastyczny i wciągający. Kiedy Baggins wszedł do nory smoka, razem z nim czułam gorący oddech na plecach, razem z bohaterami wspięłam się na drzewo, żeby zobaczyć, jak obradują wilki. Coś dziwnego, że nikt mnie tam nie widział.. No dobra, żartuję. Kiedy doczytałam do końca, wróciłam do początku i zaczęłam czytać od nowa. I znów wraz Bilbem wróciłam do początku! Nic dziwnego. Amator przygód we mnie domagał się adrenaliny, a estetka pragnęła rozkoszować się każdym słowem. Bo słowa Autora słuchają. Pokazują to, co twórca chciał pokazać, roztaczają przed nami krajobrazy. Czegóż więc więcej chcieć? Bogate słownictwo, klimaciki, wzruszenie, śmiech..

Przysięgam, że mówię prawdę. Czytam w tę i z powrotem. Zaczynam od środka, od
Dziś Kylie ma urodziny, stąd więc ta specjalna
recenzja - sama słodycz. Nie
dziwcie się. 
końca, od początku, czytam fragmenty. Czasem nachodzi mnie coś takiego, że zaczynam w myślach, nie patrząc do książki, wspominać Przygodę, z tej lub z innej opowieści o Śródziemiu (co chyba dostatecznie tłumaczy, dlaczego wciąż chodzę z głową w chmurach).
Jest niewiele takich książek, a ta właśnie do nich należy. Chce się wejść do świata i już nigdy z niego nie wyjść. Iść tam i już nigdy … nigdy nie wyjść z powrotem. Albo wracać – tam, do „realu” i.. z powrotem, do Śródziemia, do Rivendell, gdzie do snu elfy śpiewają.

Tytuł: „Hobbit czyli tam i z powrotem”
Autor: J.R.R Tolkien
Moja ocena: 10/10


(recenzja archiwalna, poprawiona) 

9 komentarzy :

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
    Dziś przy okazji tej recenzji dowiedziałam się dlaczego inne książki zazwyczaj wypadają dla Ciebie blado, wielbiciele Tolkiena tak mają ;) Najlepszym przykładem jest Kamil, który czyta książki ;)
    Jesli chodzi o samą książkę, kusi mnie ale boję się, że po jej przeczytaniu nic już nie będzie takie samo. Dlatego poczekam, może kolejne 10 lat ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego, Kylie!
    Szczerze mówiąc, do mnie ta książka nie trafiła - bardzo się przy niej wynudziłam. A może fantasy jest po prostu nie dla mnie?

    OdpowiedzUsuń
  3. To jedyna książka, jakiej nie skończyłam czytać dawno temu. Muszę więc do niej wrócić. Wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego najlepszego! :)
    Ja Hobbita czytałam już jakiś czas temu, ale wspominam go bardzo miło :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hobbit!
    Rady dla Bardzo Początkującej szynszylowatej?;)
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/
    #Black Chinchilla

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego najlepszego :)
    Hobbit - moja dziecięca miłość :) Uwielbiam i kocham, mogę do Tolkiena wracać zawsze i wszędzie. Nie wiem czemu, ale zawsze ZAWSZE płaczę jak czytam jakieś dzieło Tolkiena, nawet filmy potrafię przepłakać :) Nie wiem czemu, ale dzięki temu jeszcze bardziej kocham te historie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę kiedyś przeczytać, bo film uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepszego! ;D Z Tolkienem jest tak, że jak już go przeczytasz to żadna inna książka nie będzie taka sama ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. 100 lat ;) Twórczość Tolkiena znam i sobie cenię ;)

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!