wtorek, 26 sierpnia 2014

Zbuntowana przeciw takim powieściom. Recenzja książki

Wiecie co? Mam dość nudnych, beznadziejnych książek. Książek, na których ludzie marnują tony gigabajtów Internetu i tony papieru, na których zbijają potworne pieniądze, żeby kupować sobie potem jachty. Mam dość książek, które bazują na schematach. Na stereotypach. Które nie wnoszą nic do literatury i najprawdopodobniej zostaną zapominane za kilka lat, a strony pisarzy wyludnione i skazane na samotne dryfowanie po Sieci. Albo, jeśli się za bardzo postarają, skończą jak Królowie Popu Nastolatek – One Direction i Justin Bieber. Nagrali zbyt dobre albumy, żeby dalej być kochani przez psychofanki, które umierają teraz na widok chłopaków z The Vamps (na szczęście dla moich uszu nie słyszałam żadnej ich piosenki). Gdy przeglądam Internet, widzę wiele opuszczonych blogów o "Zmierzchu", które były naprawdę starannie przygotowywane przez fanki i faktycznie codziennie aktualizowane. Filmy zostały nagrane i na tym wszystko się skończyło. Byłe Króliczki Edwarda dają się krajać za wampirów z „Pamiętników Wampirów” albo za bohatera tej książki.

Tym razem Tris i Tobias przygotowują się na otwartą walkę z wrogiem. Są poszukiwanymi złoczyńcami, bo ona jest Niezgodną Niebezpieczną, a także Niezgodną Niesamowitą, a on (zaledwie) jej chłopakiem. Nie ma już rodziców Tris, a przyjaciele często i gęsto giną. Demonicznej Babce udaje się złapać naszą główną bohaterkę, ale domniemany wróg pomaga jej i ocala przed śmiercią. Wszyscy wokół polują na naszą słodką parę, a i oni gubią się we własnych tajemnicach i powoli oddalają od siebie. Serum o najróżniejszych zainteresowaniach leje się niczym wino z beczek, Demoniczna Babka programuje coraz więcej żołnierzy, ludzie giną, Serdeczność przyłącza się do walki, ale tak naprawdę zupełnie nie wiadomo, o co chodzi. Ponoć, z tego, co udostępnia nam Autorka, chodzi o tajemnicę, co jest za murem, zaporą, którego żaden mieszkaniec Chicago nie może pokonać. No i na końcu. Chyba żeby zrozumieć tą tajemnicę, muszę przeczytać trzecią część książki, ale myślę, że wiem, co jest za tym murem. Wiecie co? Powiedzieć wam? No to wam powiem. Normalny Świat, tak myślę. Bo to chyba jedyne logiczne rozwiązanie tej nielogicznej zagadki.

Jakieś plusy? Ojej. Gdybym na ocenę miała powiedzieć o tej książce coś dobrego, pewnie dostałabym jedynkę. Jeśli cokolwiek było dobrego w pierwszej części, to tu już tego zabrakło, jakby wbrew zasadzie, że każda następna książka danego Autora jest lepsza. No dobra, żeby fani tego czegoś mnie nie zabili, napiszę, że całkiem podobała mi się postać Demonicznej Babki, przywódczyni Erudycji. I się nie dziwię, bo często czarne charaktery wychodzą lepiej niż postacie pozytywne.

Okładka jest niezła, porównując do pierwszej części, a także do trzeciej, która dopiero wpadła w moje łapki. Widzimy na niej godło Serdeczności, zielone drzewo przyozdobione okręgiem splecionym z liści, na dole mamy zaś zamglone, błękitne miasto. Cała okładka jest utrzymana w przyjemnym dla oka jasnozielonym kolorku, u góry przechodzącym w bury, przypominający zachmurzone niebo. Napisów prawie nie ma – oprócz zwięzłej reklamy, tytułu napisanego fajną nawet czcionką i imienia i nazwiska Autorki. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć własnym oczom: graficy z Amber przeszli samych siebie. Ta okładka naprawdę jest niezła. Bardzo niezła, że tak powiem niegramatycznie.

Bohaterowie? Jacy bohaterowie? Tris jest bardziej bezbarwna niż książkę wcześniej, ponieważ jakiekolwiek myśli i rozważania bohaterki natury filozoficznej (jeśli można tu takie znaleźć) zostały zastąpione przez galopującą akcję. Wciąż jakieś uciekania, zabijania, tajne misje i przytulanki z Tobiasem, że aż się rzygać chce. Nawet, w spokojnej, zdawać by się mogło, frakcji Serdeczności, Autorka nie daje nam wytchnienia. Tak naprawdę nie wiemy, kim jest główna bohaterka, poza tym, że wciąż ucieka przed swoimi prześladowcami. Albo walczy. To samo dotyczy innych bohaterów, bo jakoś nie mam chęci poświęcania każdemu z nich oddzielnego akapitu. Jeśli w poprzedniej części widać było przyjaźń między Tris a Christiną, to tutaj głębi temu wątkowi nie dał nawet problem zabicia Willa, chłopaka dziewczyny. Pewnego razu po prostu spotykają się i razem wyruszają na wyprawę, a raczej na ucieczkę. A Tobias../ Zaczyna się, jak w wielu seriach dla nastolatek, wątek „tak, tak, zróbmy to... nie, nie...”, żeby męczyć irytować Czytelnika (czyli mnie), do końca książki. Może dla kogoś czekanie na seks głównych bohaterów jest fascynujący, ale dla mnie wręcz przeciwnie. Co jest w tym, do licha, ciekawego? Poza tym nie ma o Tobiasie nic więcej. Kolejna biała plama, proszę pani.

W kwestii języka nie zmieniło się dużo. Dalej jest prosto, lekko i ubogo. Pisarka przez całą pierwszą część nie wzbogaciła swojego słownictwa, wręcz przeciwnie. Jest licho, wszystkie postacie gadają tak samo, tymi samymi, pustymi frazesami i sformułowaniami, nie ma ani grama opisu świata przedstawionego, oprócz zdawkowych informacji o Serdeczności i opisów fajnie zrobotyzowanych członków frakcji (gdyby pisarka lepiej to opisywała, byłaby jedna z najlepszych scen w trylogii, ale niestety). Jest jeszcze opis śmierci jakiegoś tam chłopaka, ale ponieważ nie ma tam tego czegoś, fragment ten nie zapada w pamięć. Opisy, opisy kobieto. Jakiś nie wiem, plener. Pociąg. Pokój, w którym Tobias i Tris ... pieścili się. Oni chyba mają oczy i wiedzą, że, na przykład, niebo jest niebieskie? Prawda? Zjedz więc słownik, nawet cienki. Byle żebyś się nauczyła w końcu pisać.

Fabuła szwankuje, i to mocno. Kompletnie nie wiedziałam, co dzieje się na końcu książki. No jasne, jakieś dowody, że poza Murami miasta istnieje inny świat, Demoniczna Babka tworzy własną armię, podając ludziom specjalne serum, ale nie wiem, dlaczego każe zabijać Niezgodnych (kiedy czytałam,było to dość oczywiste, ale teraz już nie jest) i bada Tris, a później chce ją uśmiercić, ale Tris oczywiście jest odratowana i ucieka. Akcja galopuje do przodu, nawet nie zdążymy się obejrzeć, a bohaterowie już są przesłuchiwani przez Prawych, już się zabijają, już pędzą, by wykraść dowody, uciekają do Serdeczności... Zupełnie jak gra komputerowa, chociaż, przepraszam, tam też jest więcej odpoczynku niż w tej książce. Ciągle coś się dzieje, niekoniecznie ze składem i ładem. Nie ma chwili na refleksję. Na jakieś wyciszenie. Przecież to jest nie tylko denerwujące dla czytelnika, ale nielogiczne. Tyle ucieczek, zabijanek i innych takich człowiek normalny nie wytrzyma, nie tylko psychicznie, ale także fizycznie. Chyba że Tris jest filmową killerką z karabinem maszynowym zamiast ręki, w co wątpię. Chyba że fabuła została skondensowana do takiej formy, by szybko i sprawnie się czytało, nastolatki piszczały z radości, kiedy Tris obejmuje Tobiasa, a wokół schodzą się wrogowie. I znów uciekają, znów pościg.. Znów strzelanina. Scenariusz jakiejś bezmyślnej gry komputerowej. Do momentu, gdy czytelnik, z obolałym od walenia w klawiaturę lub okładkę książki czołem, opuści głowę i zamknie oczy w geście całkowitej rezygnacji. Przynajmniej mnie się niemal tak stało.

Igrzysk Śmierci jest jakby mniej. Szczególnie że akcja książki jest jednak nieco inna od dziełka Collins, a i fabuła sztandarowej trylogii młodzieńczych dystopii jest bardziej wyważona. Barwniejsza. Ciekawsza. Mroczniejsza i zwyczajnie lepsza. Już o bohaterach nie wspominając. Mimo że książki Collins nie są idealne, jej postacie zapadają w pamięć, a ja już nie potrafię powiedzieć czegokolwiek o tych z tej. I szczerze mówiąc, wolałabym, żeby pisarka kopiowała Igrzyska, niż pisała swoje puste i niepomysłowe wywody.

Dla kogoś, kto już zaczął tak jak ja i ma w krwi czytanie wszystkich rozpoczętych serii i trylogii do końca, nie ma już odwrotu. Ale jeśli ktoś krąży wokół pierwszej części jak mucha wokół ciasta i nie jest nastolatką, której podobał się stary, poczciwy Zmierzch i filmy o Igrzyskach w Panem, lepiej nie dotykać. Ja tam, chociaż muszę niestety doczytać do końca, buntuję się niczym Tris przeciw dyktaturze i wstawiam naprawdę niską ocenę tej powieści. I niech mnie ścigają Nieustraszeni czy jakakolwiek inna frakcja. Co im do tego, że ich nie lubię. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że nie istnieją. Przepraszam.

Tytuł: „Zbuntowana”
Autor: Veronica Roth
Moja ocena: 1/10





17 komentarzy :

  1. Od razu mówię, że nie przeczytałam Twojej recenzji. Po prostu nie mogę zrobić tego w tej chwili. Z ciekawości szybko przejrzałam ją wzrokiem i zgadzam się z Tobą. Jak jeszcze Niezgodna nawet mi się podobała, to Zbuntowana to totalna porażka. Jak mam być szczera, to nie dałam rady jej przeczytać. Recenzje jeszcze przeczytam później w całości.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zbuntowana nie spodobała się także mnie. Nie jesteś sama :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Twoje recenzje! Kylie, masz niesamowite pióro;) Co do tej "książki" - Veronica Roth ustanowiła nią nowe znaczenie słowa badziew. Tyle w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super wstęp do recenzji - przyznaje ci rację - za dużo na rynku książek o jednym schemacie.

    Po serię miałam zamiar sięgnąć, ale "Zbuntowana" cieszy się samymi negatywnymi opiniami :( więc jeszcze mi do niej nie śpieszno :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam i chyba nie szybko to nastąpi...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojeju. Aż tak źle? Trafiałam na wiele pozytywnych opinii na temat całej trylogii, lecz sama byłam do niej dość sceptycznie nastawiona. Ale przez to, że napisałaś, że jest mało opisów, a bohaterzy irytujący, będę pamiętać, by omijać te książki szerokim łukiem. :]

    OdpowiedzUsuń
  7. Mocne słowa. Książki jeszcze nie cztałam, ale cudów się po niej nie spodziewam ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Według mnie nie była taka straszna choć momentami tempo akcji irytowało mnie

    http://recenzje-ksiazekfilmow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale zajebiście ją zjechałaś :D Ja mam tę serię jeszcze przed sobą i może kiedyś ją przeczytam ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawno już (jeśli w ogóle) nie czytałam tak dobrej i interesującej negatywnej opinii o książce.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kylie, uwielbiam Cię za takie podejście, że nie owijasz w bawełnę, tylko krytykujesz, naczytałam się o tej książce samych pozytywów, a Ty uświadomiłaś mi, że może jednak to jest odgrzewany kotlet, po którego nie mam ochoty sięgać... Nie podobał mi się ani "Zmierzch", ani po "Igrzyska" nawet nie sięgnęłam, więc, cóż, nie "Niezgodna" pewnie też nie dla mnie. Puste postaci i brak opisów - nie przekonują mnie.

    "tą tajemnicę" mały błąd wkradł się do recenzji :) Pamiętaj patrzeć na końcówki - jest nicę więc tę

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam tylko 1 część i skapitulowałam pod koniec.
    Dla mnie autorka za bardzo chciała wymusić u czytelnika łzy, zabijając dwie postaci. Niestety nie ma szans, żeby w tak krótkim czasie się z nimi związać i dla mnie bylo to trochę żałosne...
    W tamtym momencie stwierdziłam, że odpuszczę sobie dalszą lekturę powieści Pani Roth.
    Film w mojej opini był lepszy. Drugi raz uważam ekranizację za lepszą od książki!

    thousand-magic-lifes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ojej, ale pojechałaś po tej książce. Mocne słowa. Ale do rzeczy.
    Szczerze mówiąc przeczytałam całą trylogię i dla mnie było to coś innego. No, powiedzmy. Może taka właśnie była jej wizja? Może Veronica właśnie tak chciała przekazać coś czytelnikom?
    Autorka pierwszą część napisała w bodajże wieku dwudziestu dwu lat (nie chcę skłamać, nie jestem więc pewna). Wiem tyle, że w dosyć młodym wieku zabrała się za pisanie. I wiadomo, każdy dąży do ideału. Kobieta (mogłabym ją nawet nazwać dziewczyną wcześniej) postanowiła, że napisze książkę. Udało jej się, książka odniosła tam jakiś sukces, więc pisała dalej.
    Więc moim skromnym zdaniem trochę za ostro ją oceniłaś. Ale rozumiem, każdy ma swoje gusta itd... :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Rzeczowa recenzja :) Książki nie czytałam żadnej, film mi się nawet podobał. Zastanawiam się nad tą serią. No, ale teraz mam mieszane uczucia, coraz więcej spotykam opinii negatywnych. Zobaczymy, przeczytam cześć pierwszą, a dalej pomyślimy ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Po obejrzeniu - jak dla mnie - dobrego filmu, chciałam bardzo przeczytać książkę myśląc, że będzie ona dość dobra jak na młodzieżowe książki (np. Dary Anioła czy Szeptem - w tych książkach się zakochałam)
    Ściągnęłam e-booka. Zaczęłam czytać fragmentami. Niczym mnie nie zachwyciła, ale chciałam przeczytać książkę.
    Po twojej recenzji myślę, że to będzie książka pokroju "Czerwień Rubinu" - jak dla mnie najgorsza książka jaką przeczytałam od kilku lat.
    Cóż mocno ją skrytykowałaś. Jestem teraz jeszcze bardziej zaintrygowana tą książką.
    Co do Igrzysk Śmierci - bardzo dobrze zrobiony film. Przeczytałam pierwszą książkę i mogę powiedzieć, że autorka przedstawiła oryginalną historię, bardzo ciekawą, ale nie zostałam fanką jej pióra.
    Wydaję mi się, że tak samo zrobiła Veronica, - przedstawiła oryginalną historię, chociaż w wielu książkach pojawia się nowe państwo na zgliszczach USA. Ocieniać mogę dopiero po przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dużo osób twierdzi, że seria jest przeciętna. Drugie tyle osób się nią zachwyca. Tak negatywnej recenzji jeszcze nie czytałam, ale uświadomiłaś mi, że nie warto się już zastanawiać czy przeczytać czy też nie :) Szkoda czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Znalazłam Twoją opinię na LubimyCzytać.pl i tak mocno ją podzielam, że aż musiałam to jakoś wyrazić : )

    OdpowiedzUsuń

.... Pozostaw po sobie ślad na jednej z Zakurzonych Stronic.Każdy, nawet najmniejszy sprawi, że się uśmiechnę...

***

PS Komentowanie anonimowe jest możliwe tylko w weekendy. Spam, propozycje obserwacji, reklamowanie swojego bloga w inny sposób niż podanie odnośnika pod komentarzem ląduje w koszu. Do spamowania jest osobna zakładka, a ja spam czytam. Zachowujmy porządek na swoich blogach!